Europejscy przywódcy coraz głośniej sygnalizują niezadowolenie z działań Netanjahu. Planowane na szczeblu unijnym rozwiązanie pokojowe może uwzględnić wzmocnienie presji gospodarczej na Izrael.

UE chce odgrywać bardziej konstruktywną rolę w pogrążonym w konflikcie regionie Bliskiego Wschodu. Ministrowie spraw zagranicznych „27” spotkali się wczoraj w Brukseli m.in. z szefami dyplomacji Izraela, Autonomii Palestyńskiej, Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Egiptu. – Izraelski plan zniszczenia islamistycznego ugrupowania Hamas nie działa, a UE musi, mimo izraelskiego sprzeciwu, kontynuować wysiłki na rzecz rozwiązania dwupaństwowego – komentował szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, który przewodził poniedziałkowym dyskusjom.

Premier Izraela Binjamin Netanjahu sprawę stawia jasno. Podczas ubiegłotygodniowej rozmowy z prezydentem Stanów Zjednoczonych Joem Bidenem zasugerował, że potrzeby jego kraju nie pozostawiają miejsca na suwerenne państwo palestyńskie. „Po zniszczeniu Hamasu Izrael musi zachować kontrolę nad Strefą Gazy, aby zapewnić, że nie będzie stanowić ona zagrożenia dla Izraela. Jest to sprzeczne z żądaniem suwerenności Palestyny” – czytamy w oświadczeniu izraelskiego premiera. Opublikowane zostało zaledwie kilka godzin po tym, jak Biden przekazał, że budowa niepodległego państwa palestyńskiego jest możliwa nawet z Netanjahu u władzy.

Na „Bibiego” bezskutecznie wpłynąć próbują też członkowie rządu jedności narodowej, którzy naciskają na zawarcie porozumienia z Hamasem w sprawie zawieszenia broni. W czwartkowym wywiadzie na antenie kanału 12 izraelskiej telewizji minister gabinetu wojennego Gadi Eisenkot ostrzegł, że jedynym sposobem na uratowanie przetrzymywanych w palestyńskiej enklawie zakładników jest podpisanie umowy z bojownikami.

Podobnego zdania są rodziny uwięzionych Izraelczyków. W niedzielę wieczorem protestujący rozbili namioty przed prywatną rezydencją premiera w Jerozolimie, domagając się od rządu osiągnięcia porozumienia z palestyńskim ugrupowaniem. Problem w tym, że zdaniem „Bibiego” tylko utrzymanie presji militarnej zmusi Hamas do ustępstw.

Pytanie, czy w takiej sytuacji szansę na powodzenie mają wysiłki podejmowane na szczeblu europejskim. Borrell, który w kręgach europejskich uchodzi za sojusznika Palestyny, przedstawił na wczorajszym posiedzeniu projekt europejskiego planu pokojowego. Nakreśla on wiele kroków proceduralnych, które zdaniem hiszpańskiego polityka mogą zagwarantować pokój w Strefie Gazy, ustanowić niezależne państwo palestyńskie, znormalizować stosunki między Izraelem a światem arabskim i zapewnić długoterminowe bezpieczeństwo w regionie.

Jego centralnym punktem jest organizacja konferencji pokojowej z udziałem UE, USA, państw arabskich i ONZ. Zarówno Izrael, jak i reprezentujące Palestyńczyków Autonomia Palestyńska oraz Organizacja Wyzwolenia Palestyny nie musiałyby w tych rozmowach uczestniczyć.

Konferencja otrzymałaby rok na wypracowanie rozwiązania, które następnie zostałoby przedstawione stronom konfliktu i wykorzystane jako podstawa do ostatecznych negocjacji. „Biorąc pod uwagę obecną sytuację i pomimo oczywistych trudności, nadszedł czas, aby przygotować się do kompleksowego pokoju izraelsko-palestyńskiego” – napisano we wstępie dokumentu.

Szef unijnej dyplomacji zasugerował w piątek, że narzucone z zewnątrz rozwiązanie może być jedyną opcją. – Bez międzynarodowej interwencji spirala nienawiści będzie kontynuowana z pokolenia na pokolenie – mówił podczas wizyty na Uniwersytecie w Valladolid w Hiszpanii.

Jednocześnie UE stara się zwiększyć presję na Netanjahu, wzywając państwa członkowskie do wyciągnięcia konsekwencji wobec Izraela, jeśli „Bibi” będzie dalej sprzeciwiał się palestyńskiej państwowości. W dokumencie rozesłanym do 27 stolic przed poniedziałkowym spotkaniem Bruksela zaproponowała, aby państwa członkowskie UE określiły konsekwencje, jakich wprowadzenie przewidują, jeśli strony konfliktu odrzucą plan pokojowy zatwierdzony przez uczestników konferencji.

Możliwości wpływu UE na Izrael są zdecydowanie mniejsze niż w przypadku USA. Ale w Brukseli mówi się, że potencjalnym straszakiem mogłoby być obowiązujące między Tel Awiwem a Brukselą porozumienie o wolnym handlu. UE jest największym partnerem handlowym państwa żydowskiego. „Największą dźwignią Europy zawsze był jej portfel” – komentował łotewski MSZ Krišjānis Kariņš.

Ambicje Borrella mogą się spotkać z przychylnością państw członkowskich. Choć UE nie była dotychczas w stanie wypracować jednolitego stanowiska wobec sytuacji na Bliskim Wschodzie, wygłaszane tuż przed spotkaniem w Brukseli komentarze unijnych przywódców wskazują na pogłębiające się zirytowanie działaniami izraelskiego przywódcy. – Wypowiedzi Binjamina Netanjahu są niepokojące. Potrzebujemy państwa palestyńskiego z gwarancjami bezpieczeństwa dla wszystkich – mówił dziennikarzom francuski minister spraw zagranicznych Stéphane Séjourné.

Choć Berlin uchodzi za jednego z najbardziej zagorzałych sojuszników Izraela, na potrzebę rozwiązania dwupaństwowego wskazywała też szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock. – Palestyńczycy będą mogli żyć w godności, bezpieczeństwie i wolności tylko wtedy, gdy Izrael będzie żyć w bezpieczeństwie. Dlatego rozwiązanie dwupaństwowe jest jedyną możliwością – przekazała. ©℗