Donald Trump zdobył ponad 50 proc. głosów i 20 delegatów na partyjną konwencję wyłaniającą kandydata na prezydenta w inaugurującym sezon prawyborów republikańskim konwektyklu w stanie Iowa.

Nowojorczyk ma powody do radości. Doskonały wynik, potwierdzający niekwestionowaną dominację w ugrupowaniu, osiągnął bez większego wysiłku, intensywnego wiecowania czy zasypywania stanu reklamami. Do tego z wyścigu o prezydenturę odpadł podbierający mu głosy (w Iowa 7,7 proc. i trzech delegatów) Vivek Ramaswamy, kandydat na wskroś trumpistowski, który przekazał już poparcie byłej głowie państwa.

Najlepsza wiadomość dla byłego prezydenta to zapowiedź dalszej rywalizacji o pozycję numer dwa. Iowa nie wyłoniła ostatecznego rywala Trumpa, co jest dla niego układem idealnym. Drugi był Ron DeSantis (21,2 proc. i dziewięciu delegatów; na zdjęciu podczas prawyborczego wiecu w Des Moines w Iowa). Wynik trudno uznać za sukces, biorąc pod uwagę, ile czasu i pieniędzy gubernator Florydy przeznaczył na Iowa. DeSantis dalej jest w grze, choć prawdopodobnie jedynie odroczył klęskę. Ta może nadejść już za tydzień w New Hampshire. Trumpa goni tu w sondażach była gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley, a DeSantis ma kilka procent poparcia. Haley w Iowa była trzecia (19,1 proc. i ośmiu delegatów). Jeszcze kilka tygodni temu wzięłaby taki wynik w ciemno, ale w obliczu ostatnich przewidywań to rozczarowujący rezultat. Gdyby była druga, DeSantis musiałby zwijać kampanię, a ona przechwyciłaby większość jego wyborców, republikanów sceptycznych wobec Trumpa. Na jej niższy od spodziewanego wynik mogły wpłynąć mrozy sięgające w Iowa nawet –30 st. C. Z sondaży wynika, że jej elektorat jest mniej zmobilizowany od wyborców Trumpa i DeSantisa. ©℗