Na Kaukazie Południowym trwają tektoniczne zmiany geopolityczne. Rosja ostrzega Armenię przed zbliżeniem z Zachodem

Z Górskiego Karabachu ucieka miejscowa ludność ormiańska, obawiając się represji po opanowaniu parapaństwa przez Azerów. Azerbejdżan prowadzi intensywne konsultacje ze sprzymierzoną Turcją; wiele wskazuje na to, że Baku może wysunąć wobec Erywania żądanie utworzenia eksterytorialnego korytarza do azerskiej eksklawy w Nachiczewanie. Z kolei w stolicy Armenii trwają wielotysięczne protesty wymierzone w premiera Nikola Paszinjana, oskarżanego o bezczynność w obliczu ofensywy Azerbejdżanu.

Dzisiaj mija tydzień, odkąd Azerbejdżan zaatakował ormiańskie pozycje w samozwańczym Górskim Karabachu, zwanym też Arcachem, oderwanym od Baku w chaosie początku lat 90. Po niecałej dobie ostrzałów separatystyczne władze w Stepanakercie skapitulowały, godząc się na rozbrojenie, integrację z Azerbejdżanem i samorozwiązanie. Miejscowa ludność nie wierzy w deklaracje Baku, że władze zapewnią jej spokój, poszanowanie praw i autonomię kulturową. Na jedynej trasie łączącej Arcach z Armenią, która biegnie przez korytarz laçıński, tworzą się wielokilometrowe korki. Azerowie nie przeszkadzają w exodusie; paradoksalnie atakowi na Stepanakert towarzyszyło przerwanie blokady enklawy ustanowionej przez Baku w grudniu 2022 r.

Ormianie obawiali się, że Azerowie, jeśli nawet wypuszczą kobiety i dzieci, to mężczyzn wyślą do obozów filtracyjnych, chcąc wyłuskać tych, którzy brali udział w kolejnych wojnach. Zwłaszcza że azerska propaganda zapowiadała ukaranie winnych zbrodni. Na razie nie ma jednak informacji o zatrzymaniach. Z Arcachu wyjechał nawet były głównodowodzący wojskami Górskiego Karabachu Samwel Babajan. Po dotarciu do Erywania zapewniał, że wyjechał na własnych dokumentach i przeszedł bez problemu azerski punkt kontrolny w korytarzu laçıńskim. Władze Armenii zapowiedziały utworzenie 40 tys. miejsc dla uchodźców z Arcachu. W całym parapaństwie, okrojonym o dwie trzecie podczas poprzedniej odsłony wojny w 2020 r., mieszkało ostatnio najwyżej 120 tys. ludzi. Blokada sprawiła, że przez ostatnie miesiące mierzyli się z narastającymi problemami z zaopatrzeniem. Władze raportowały nawet o pierwszym przypadku śmierci głodowej.

Ormanie nie wierzą we wspaniałomyślność Azerów także przez wzgląd na to, że Baku nie traci żadnej okazji do upokorzenia pokonanego przeciwnika. Pierwsza tura rozmów przedstawicieli władz centralnych z reprezentantami karabaskich separatystów odbyła się 21 września w Dzień Niepodległości Armenii. Na drugą, do której doszło w poniedziałek, wezwano Ormian do wsi Xocalı, w której w 1992 r. doszło do masakry miejscowych Azerów, w której zginęło kilkaset osób. Xocalı, w następstwie wojny opanowane przez Ormian, stały się dla Azerbejdżanu symbolem zbrodni (choć większość ofiar masakr w tamtych latach stanowili Ormianie). Teraz wieś znów trafiła pod kontrolę Baku. Dowodem na to, że Azerbejdżan w pełni kontroluje Górski Karabach, miała być też zapowiadana na wczoraj wizyta wicepremiera Hikmata Hacıyeva w Stepanakercie. Separatystyczne władze zapowiedziały kontynuację działalności do zakończenia ewakuacji chętnych do wyjazdu Ormian. Azerowie już dziś nazywają ich byłą administracją, względnie po prostu przedstawicielami karabaskich Ormian.

Prezydent Azerbejdżanu İlham Aliyev spotkał się w poniedziałek w Nachiczewanie ze swoim sojusznikiem Recepem Tayyipem Erdoğanem. Turcja deklaruje pełne wsparcie dla działań Baku, a w 2020 r. pomogła Azerom wojskowo, dostarczając drony, które przechyliły szalę zwycięstwa na stronę Azerbejdżanu. Spotkanie w Nachiczewanie, oddzielonym od reszty Azerbejdżanu wąskim pasem należącym do Armenii, z niepokojem obserwowali Ormianie. Prezydenci położyli kamień węgielny pod budowę rurociągu Nachiczewan–Iğdır i podpisali memorandum o budowie kolei łączącej to miasto z Karsem. Rozmawiano też jednak o korytarzach transportowych przez należącą do Armenii prowincję Sjunik. Erywań obawia się, że kolejnym etapem ekspansji sąsiada będzie żądanie eksterytorialnego korytarza przez Sjunik.

Choć Armenia jest formalnym sojusznikiem Rosji i należy do okołorosyjskiej Organizacji Porozumienia o Bezpieczeństwie Zbiorowym, kremlowska propaganda obarcza Paszinjana winą za ostatnią eskalację. Moskwie nie podobają się nasilające się kontakty premiera z Zachodem, udział Amerykanów w ćwiczeniach na terenie Armenii, a zwłaszcza korzenie rządu Paszinjana. Premier doszedł do władzy w wyniku pokojowej rewolucji, a Rosja nie akceptuje rewolucyjnych rządów w państwach traktowanych jako jej strefa wpływów. Paszinjan tymczasem oskarża Rosję o bezczynność; Moskwa nie zrobiła nic, by zlikwidować wielomiesięczną blokadę Arcachu ani nie stanęła po stronie Armenii, gdy Azerbejdżan naruszał jej uznane międzynarodowo granice. „Erywańskie kierownictwo popełnia ogromny błąd, świadomie próbując podważyć wieloaspektowe i wielowiekowe związki Armenii z Rosją, czyniąc kraj zakładnikiem geopolitycznych gier Zachodu” – napisało MSZ w Moskwie.

Na ulicach Erywania protestują dziesiątki tysięcy ludzi, domagających się ustąpienia premiera za – ich zdaniem – bezczynność w obliczu azerskiej agresji. Pojawiają się obawy, że opozycja może wykorzystać okazję do siłowego przejęcia władzy, być może z pomocą Kremla. Poprzednicy Paszinjana, których ten zmusił do rezygnacji, wywodzili się z tzw. klanu karabaskiego, a Robert Koczarjan, zanim został prezydentem kraju, pełnił nawet analogiczną funkcję w Arcachu. Klan karabaski do dziś zachowuje spore wpływy i cieszy się dobrymi relacjami z Kremlem. Kandydatem na następcę jest Andranik Tewanjan, radny Erywania, jeden z popularniejszych polityków opozycji. Tewanjan potępiał Paszinjana za zbytnią ustępliwość wobec Azerów, zwłaszcza za uznanie integralności terytorialnej Azerbejdżanu, co stanowiło przyznanie, że Górski Karabach de iure należy do sąsiada. Służba Bezpieczeństwa Narodowego oskarżyła tymczasem byłego mera stolicy Alberta Bazejana o szykowanie zamachu stanu. Plan miał zakładać zamordowanie Paszinjana. Bazejan nie przyznaje się do winy i uznaje się za więźnia politycznego.

Poza rokowaniami narzucającymi karabaskim Ormianom warunki kapitulacji są też planowane bezpośrednie rozmowy władz z Baku i Erywania. Na 5 października zapowiedziano spotkanie Aliyeva z Paszinjanem, które ma się odbyć w hiszpańskiej Grenadzie. Pośrednikiem będzie przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Wczoraj w Brukseli spotkali się doradcy przygotowujący spotkanie. Towarzyszyli im przedstawiciele Berlina i Paryża. Turcy zaproponowali z kolei czterostronny szczyt, w ramach którego do dwóch przywódców mieliby dołączyć Erdoğan i prezydent Rosji Władimir Putin. Ta oferta pozostała na razie bez odpowiedzi. Moskwa niechętnie patrzy na jakiekolwiek mediacje Zachodu; wojna z 2020 r. została przerwana dzięki pośrednictwu Kremla, który przy okazji zagwarantował sobie w porozumieniu rozejmowym gwarancje respektowania własnych interesów. To wówczas w Górskim Karabachu pojawiły się rosyjskie wojska, parapaństwo uznało język rosyjski za drugi urzędowy na równi z ormiańskim, a obywatel Rosji został nawet przejściowo premierem Arcachu. ©℗

Azerbejdżan nie traci żadnej okazji do upokorzenia pokonanego przeciwnika