Łatuszka: Od września 2022 r. do maja 2023 r. z okupowanych przez Rosję terenów Ukrainy przetransportowano na Białoruś ponad 2100 dzieci.
To zbrodnia wojenna, za którą odpowiada Alaksandr Łukaszenka. Sam kilkukrotnie przyznał się do tego publicznie. Mówił, że uzgodnił z Władimirem Putinem, iż to on będzie się zajmował transportem ukraińskich dzieci na Białoruś. Na terytoriach okupowanych zajmują się tym dwie organizacje, rzekomo pozarządowe. Pierwsza to fundacja Alaksieja Tałaja, białoruskiego paraolimpijczyka. On też publicznie potwierdzał, że się w tego typu działania angażuje. Druga organizacja nazywa się Delfiny, a na jej czele stoi Wolha Wołkawa. Dzieci są ściągane do Mińska dzięki współpracy z nielegalnymi władzami zainstalowanymi na terenach okupowanych, np. z ministerstwem edukacji Donieckiej Republiki Ludowej.
Małych Ukraińców przewozi się autokarami do Rostowa nad Donem, a stamtąd koleją do Mińska. Udało nam się ustalić, że wywożone są z minimum 15 okupowanych miast ukraińskich. Głównym źródłem finansowania tej machiny jest Państwo Związkowe Rosji i Białorusi. Drugim – państwowa spółka Biełaruśkalij. To jeden z największych producentów soli, potasu i nawozów na rynku europejskim, obecnie objęty amerykańskimi i europejskimi sankcjami. Decyzje o wsparciu deportacji w imieniu firmy podejmuje jej dyrektor i jednocześnie senator Iwan Haławaty. Dziś wiemy, że od września 2022 r. do maja 2023 r. z terenów okupowanych przetransportowano na Białoruś ponad 2100 ukraińskich dzieci. Skierowaliśmy te informacje do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
Naszym głównym celem jest pomoc Ukrainie. Dlatego wszystkie materiały przekazujemy również prokuraturze generalnej w Kijowie. Chcemy, by dzieci wróciły do ojczyzny, a Moskwa i Mińsk zaprzestały tego typu działalności. Wzmacnianie ryzyka odpowiedzialności karnej pomaga w ukróceniu przestępczości. Być może najbardziej znaczące byłoby obecnie wystawienie przez MTK nakazu aresztowania Łukaszenki i czterech innych osób. Poza wspomnianymi już Haławatym, Tałajem i Wołkawą także Dmitrija Mieziencewa, sekretarza Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Staramy się przekazywać zbierane przez nas materiały organizacjom, które mogą wzmocnić wysiłki na rzecz powrotu dzieci do kraju. Jednak pisma, które wysyłamy do Hagi i Kijowa, mają charakter niejawny, by Łukaszenka nie mógł przeciwdziałać zebranym dowodom. Te często są zresztą zbierane przez nasze źródła na terenie Białorusi. Ich ujawnienie mogłoby stanowić dla nich poważne zagrożenie.
Decyzje w tej sprawie podejmować będą prokuratorzy. Ocena zebranych materiałów znajduje się w ich gestii. My możemy jedynie starać się przedstawić jak najlepsze dowody. Obecnie pracujemy nad zestawem dodatkowych materiałów. Dotarliśmy do informacji, że te przestępstwa miały miejsce już w 2021 r., na rok przed rozpoczęciem drugiej fazy wojny. Zebraliśmy też dowody, które potwierdzają, że dzieci z terytorium Białorusi były transportowane do Rosji i wszczęto wobec nich procedurę adopcyjną. Tymczasem zgodnie z prawem międzynarodowym nie można zmieniać ludziom obywatelstwa w czasie wojny. Problem w tym, że odnalezienie tych dzieci nie jest łatwym zadaniem. Do każdego przypadku trzeba podejść indywidualnie: zlokalizować, skąd pochodzą, w jaki sposób zostały przywiezione na Białoruś i do Rosji. Na razie ustaliliśmy tożsamość ponad 50 sierot i kilkorga dzieci, które przechodzą właśnie procedurę adopcyjną na Białorusi.
Współpracujemy w tym zakresie z ukraińskim rzecznikiem praw obywatelskich Dmytrem Łubinciem. Jego biuro otrzymuje od nas dane dzieci: imiona, nazwiska, wiek itp. Ale dalsze kroki, zmierzające do ściągnięcia dzieci z powrotem do kraju, podejmuje już Kijów.
Mieszkają w ośrodkach wypoczynkowych. Wiemy, że Łukaszenka próbuje przedstawić światu tę działalność jako pomoc humanitarną. Zapomina jednak, kto tę wojnę zaczął i kto jest agresorem. To nie tylko Rosja, lecz także reżim białoruski, bo według prawa międzynarodowego samo umożliwienie armii rosyjskiej prowadzenia działań wojennych z terytorium Białorusi jest aktem agresji. Dlatego mówienie, że Łukaszenka i jego reżim pomagają dzieciom, które straciły rodziców i znajdują się w ciężkiej sytuacji, jest kłamstwem. Reżim próbuje przekonywać, że zapewnia dzieciom wsparcie medyczne. Z zebranych przez nas materiałów wynika, że wydatki na pomoc lekarską na terytorium Białorusi są znikome. Na każde dziecko przeznaczają równowartość 20 centów dziennie. To nie jest pomoc. Więcej inwestują w ich indoktrynację. W jednym z ośrodków wystąpiły piosenkarki, siostry Alaksandra i Walancina Hruzdziewe, nawołując na oczach kilkuset ukraińskich dzieci do zabójstwa prezydentów Joego Bidena i Wołodymyra Zełenskiego. Mówiły też, że Putin powinien żyć wiecznie. Do ośrodków ściągają organizacje paramilitarne, które uczą dzieci korzystać z broni. Mówią im, że Ukraina nie powinna istnieć. Rozmawianie po ukraińsku jest oczywiście zakazane. Władze Białorusi chcą stworzyć ludzi przychylnych ideologii „ruskiego miru”. To też jest zbrodnia wojenna.
Nie komunikowaliśmy się dotychczas z Wilnem w tej sprawie. ©℗