Grupa, w której ważną rolę odgrywają Chiny i Rosja, zamierza przyjąć nowych członków, co ma pomóc w zmniejszeniu zależności od amerykańskiej waluty.

Rezerwa Federalna może być zmuszona do dalszego podnoszenia stóp procentowych w celu schłodzenia wciąż zbyt wysokiej inflacji – powiedział szef Rezerwy Federalnej Jerome Powell w tradycyjnym corocznym przemówieniu w Jackson Hole w Wyoming. Kurs dolara znalazł się na najwyższym poziomie od połowy czerwca.

Jastrzębie tony w USA

Najważniejszy ekonomista Ameryki z zadowoleniem podkreślił spadek wzrostu cen w ostatnich miesiącach, ale przyznał, że inflacja wciąż pozostaje zbyt wysoka. – Zamierzamy postępować ostrożnie przy ewentualnych decyzjach o zacieśnianiu polityki pieniężnej. Naszym zadaniem Fed jest sprowadzenie inflacji do celu 2 proc. i dokonamy tego – mówił Powell.

Od marca 2022 r. Rezerwa Federalna podniosła w USA stopy o 5,25 pkt proc., a inflacja z najwyższego poziomu 7 proc. prawie rok temu wyhamowała obecnie do 3,3 proc.

Utrzymane w jastrzębim tonie przemówienie przypomina to sprzed roku, w którym Powell przestrzegał przed „pewnym bólem” w procesie zbijania inflacji. Giełda zareagowała wtedy spadkami, tym razem jednak rynki odebrały Jackson Hole pozytywnie, największe indeksy zanotowały wzrosty, a dolar nieznacznie umocnił się wobec największych światowych walut. – Powell był jastrzębi, ale nie aż tak, jak niektórzy się obawiali. W zeszłym roku wyciągnął bazookę, był znacznie bardziej jastrzębi, niż oczekiwano, co spowodowało wyprzedaże w październiku. Tym razem był bardziej umiarkowany – komentował dla MSNBC Ryan Detrick, analityk Carson Group.

Rosyjski plan

W Rosji Władimir Putin, przyznając, że w jego kraju rośnie ryzyko inflacyjne, nakazał rządowi oraz bankowi centralnemu utrzymanie sytuacji pod kontrolą. Zagrożenie, że rosnące ceny obniżą standard życia, jest przedmiotem troski Putina, bo przygotowuje się do reelekcji na kolejne sześć lat w marcu przyszłego roku.

Sytuacja nie wygląda najlepiej, rubel stracił w tym roku już 30 proc. swojej wartości względem dolara, stając się jedną z najsłabszych walut na świecie. Rosyjski bank centralny gwałtownie podniósł ostatnio stopy procentowe, aby ratować rodzimy pieniądz. Mimo to minister finansów Anton Siłuanow zapowiedział w sobotę, że w 2023 r. gospodarka Rosji ma wzrosnąć o co najmniej 2,5 proc. przy inflacji w okolicach 6 proc.

Jednym z pomysłów Kremla na odbudowę gospodarki jest wzmocnienie sojuszu BRICS. Między innymi dzięki zwiększeniu wykorzystania lokalnych walut przez Nowy Bank Rozwoju (NDB), czyli tzw. bank BRICS. Putin powiedział w nagranym przed szczytem oświadczeniu, że dedolaryzacja grupy jest „nieodwracalna” i nabiera tempa. NDB planuje rozpocząć udzielanie pożyczek w walucie południowoafrykańskiej i brazylijskiej. Tak by zmniejszyć zależność od dolara i promować bardziej wielobiegunowy system finansów międzynarodowych.

Sojusz przeciw Ameryce

Na ubiegłotygodniowym szczycie w Johannesburgu członkowie grupy BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA) podjęli decyzję o rozszerzeniu sojuszu. 1 stycznia do organizacji dołączy sześć państw: Etiopia, Egipt, Argentyna, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska i Iran. – To historyczne wydarzenie – przekonywał chiński przywódca Xi Jinping. Najbardziej na przyjęciu w swoje szeregi nowych członków zależało właśnie władzom w Pekinie. Chcą bowiem konkurować – zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i gospodarczej – z G7. A im większy będzie udział BRICS w światowym PKB, tym łatwiej – zdaniem ChRL – osiągnąć ten cel.

W oświadczeniu opublikowanym po szczycie napisano, że „szóstka” (kandydatów było w sumie 23) została wybrana po tym, jak „państwa BRICS osiągnęły konsensus w sprawie wartości, standardów, kryteriów i procedur procesu ekspansji bloku”. Nie wspomniano jednak, co kryje się za tak ogólnie sformułowanymi hasłami.

Nie jest również jasne, w jaki sposób ekspansja miałaby wzmocnić pozycję grupy na arenie międzynarodowej. Świeżo przyjęci członkowie stanowią bowiem niezwykle zróżnicowaną grupę zamożnych autokracji, rozwijających się gospodarek i średnio zamożnych demokracji. Do BRICS dołączyły zresztą Rijad i Teheran, które jeszcze do niedawna były uznawane za największych wrogów (w tym roku Pekin pośredniczył w przywróceniu więzi między skłóconymi sąsiadami).

Prezydent Iranu Ebrahim Ra’isi świętował zaproszenie do BRICS, nawiązując do rywalizacji z Waszyngtonem. Na antenie irańskiej telewizji Al-Alam tłumaczył, że ekspansja sojuszu „pokazuje, iż jednobiegunowy ład jest na drodze do rozpadu”. Decyzja o przyjęciu Iranu to zwycięstwo Władimira Putina i Xi Jinpinga. Może bowiem pomóc nadać grupie bardziej antyzachodni i niedemokratyczny charakter. Państwa te wzmocniły współpracę po wybuchu wojny w Ukrainie. Łączy je niechęć wobec Amerykanów. Głównie ze względu na obowiązujące wobec nich sankcje.

Nie wszystkim członkom BRICS podoba się antyamerykański zwrot. Naledi Pandor, szefowa resortu spraw zagranicznych RPA, powiedziała niedawno, że „skrajnie błędne” byłoby postrzeganie potencjalnego rozszerzenia BRICS jako posunięcia antyzachodniego. Przed szczytem wzrosły także napięcia na linii Nowe Delhi–Pekin. Spór dotyczy przede wszystkim tego, czy BRICS powinien pozostać niezaangażowanym politycznie klubem państw działających na rzecz interesów gospodarczych krajów rozwijających się czy aspirować do miana siły politycznej, która otwarcie rzuciłaby wyzwanie Zachodowi. ©℗