Spośród wszystkich partii zapytanych przez DGP jedynie Polska 2050 chce wejścia przez Polskę do strefy euro. Pozostałe pola współpracy w ramach UE pokazują jednak znaczne rozbieżności na krajowej scenie politycznej.

W ramach cyklu wyborczego zapytaliśmy wszystkie polskie partie polityczne startujące w nadchodzących wyborach parlamentarnych o stanowisko w trzech kwestiach istotnych dla przyszłości Polski w UE. Pierwsze pytanie dotyczyło pomysłów na uruchomienie dla Polski środków zarówno z KPO, jak i Funduszu Spójności, drugie – zakresu kompetencji Komisji Europejskiej, a trzecie – przyjęcia przez Polskę wspólnej europejskiej waluty. Większość przedstawianych niżej stanowisk została nam przesłana jako odpowiedź na dokładnie te same pytania zadane każdej partii, natomiast mimo wielu prób nie uzyskaliśmy oficjalnego stanowiska ze strony PiS oraz Lewicy, dlatego rekonstruujemy je z publicznych wypowiedzi przedstawicieli obu ugrupowań.

Najpierw wnioski

W związku z niezrealizowaniem kamieni milowych dotyczących głównie praworządności Polska wciąż nie otrzymała przysługujących jej obecnie ponad 35 mld euro z KPO. Dodatkowo istnieją obawy także o 75 mld euro z Funduszu Spójności, z którego płyną do Polski na razie wyłącznie środki operacyjne. PiS na razie prowadzi pre finansowanie KPO przez Polski Fundusz Rozwoju, który wypłacił już 3,6 mld euro i – jak zapowiedział prezes PFR Paweł Borys – do końca roku może uruchomić dodatkowe 20 mld euro. Premier Morawiecki zapewnia w związku z tym, że środki trafią do beneficjentów, o impas w rozmowach z KE obwinia opozycję, a rząd nie ogłosił na razie, kiedy zamierza złożyć wniosek o wypłatę pieniędzy. Koalicja Obywatelska deklaruje, że jeśli wygra wybory, natychmiast przygotuje projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym i usunie – jak wskazuje – niekonstytucyjne przepisy tzw. ustawy kagańcowej. Po tym miałoby nastąpić złożenie wniosku o płatność do KE i realizacja pozostałych kamieni milowych. KO obwinia PiS za doprowadzenie do sytuacji, w której zagrożona jest wypłata środków z Funduszu Spójności, co jest związane z niewypełnieniem zobowiązań z Karty praw podstawowych z zakresu niedyskryminacji. Wobec tego KO zapewnia, że przyjmie „rozwiązania zapobiegające jakimkolwiek formom dyskryminacji, także na poziomie lokalnym”. Podobnie Lewica deklaruje, że jedną z pierwszych decyzji, jakie podejmie, jeśli wejdzie w koalicję rządową, będzie złożenie wniosku o płatność i pozyskanie środków z KPO. Lewica zapewnia, że ureguluje sprawę niezawisłości sędziowskiej „zgodnie z traktatami i konstytucją”.

Polska 2050 również twierdzi, że od razu po wyborach spełni kamienie milowe, w tym horyzontalne kamienie dotyczące zmian w sądownictwie, i niezwłocznie złoży wniosek do KE o wpłatę środków z KPO. Również koalicjant ugrupowania Szymona Hołowni podkreśla konieczność wypełnienia warunków wynegocjowanych dwustronnie z Brukselą, a jako drogę do tego wskazuje nowelizację ustawy o SN. A zdaniem Konfederacji trudno wskazać proste rozwiązanie w sytuacji, którą określa jako „nagonkę UE przeciw Polsce” i popełnianie przez rząd PiS „kolejnych błędów politycznych”. Konfederacja twierdzi, że sytuację mogą rozwiązać „ofensywa dyplomatyczna”, „podjęcie działań prawnych przeciwko nielegalnym działaniom KE” oraz „bardziej odważne korzystanie z uprawnień państwa członkowskiego”, co według ugrupowania oznacza m.in. wykorzystywanie prawa weta.

Dzielące kompetencje

O reformie unijnych instytucji mówi się właściwie od zawsze, a do rewizji traktatów wzywają kolejne państwa UE. Także polskie partie polityczne chętnie zabierają głos na temat bądź to zbyt dużych kompetencji Komisji Europejskiej, bądź rzekomego przekraczania tychże. Na postawione wprost pytanie o zakres kompetencji KE Koalicja Obywatelska odpowiada, że wymaga on „przeglądu i dostosowania ich do nowych wyzwań”, takich jak wojna w Ukrainie czy transformacja energetyczna. KO przekonuje też, że jeśli utworzy nowy rząd, to podejmie na forum UE działania zmierzające do „wzmocnienia integracji europejskiej” i dostosowania kompetencji KE do nowej sytuacji.

PiS z kolei ustami swoich polityków wielokrotnie krytykował Komisję Europejską za rzekome przekraczanie uprawnień. Premier Mateusz Morawiecki kilkukrotnie na unijnej agendzie podnosił konieczność reform traktatowych, lecz oficjalnej propozycji polski rząd w tej sprawie nie przekazał. Partia rządząca stoi jednak od lat na stanowisku, że większe kompetencje powinny przypaść Radzie Europejskiej i parlamentom narodowym.

Nie ma zgody natomiast w koalicji PSL i Polski 2050 – podczas gdy ludowcy twierdzą, że kompetencje KE powinny zostać zmniejszone na rzecz Rady Europejskiej (gromadzącej przywódców 27 państw członkowskich), to partia Szymona Hołowni uważa, że uprawnienia Komisji powinny pozostać w takim kształcie, w jakim zostały określone w europejskich traktatach.

W programie wyborczym Lewicy wprost nie została rozstrzygnięta współpraca Polski w UE ani kompetencji unijnych instytucji, natomiast jako frakcja socjalistów politycy partii opowiadali się wielokrotnie za większą integracją europejską i większym udziałem wspólnotowego prawa europejskiego i instytucji europejskich. Konfederacja chciałaby utrzymania obecnych kompetencji, a raczej – jak zaznacza – „przywrócenia do rozmiarów przewidzianych traktatami unijnymi”. – Celem minimum polskiego rządu powinno być powstrzymanie przyznania KE jakichkolwiek nowych kompetencji – twierdzi ugrupowanie.

Euro nie teraz

Tym, co łączy właściwie prawie całą polską klasę polityczną, jest niechęć do przyjęcia w tej chwili wspólnej europejskiej waluty. PiS od wielu lat deklaruje, że nie ma takich planów ani zamiarów, a na początku tego roku – po wejściu do strefy Chorwacji – wypuścił nawet spoty krytycznie odnoszące się do takiego pomysłu. Premier Morawiecki wielokrotnie oceniał przyjęcie wspólnej waluty jako „dolanie oliwy do ognia” w czasach kryzysu i inflacji.

Choć PiS w spotach twierdził, że opozycja chce przyjęcia euro, to odpowiedzi na nasze pytania sugerują inny scenariusz. KO uważa, że w tej chwili Polska nie spełnia wymaganych warunków, m.in. z uwagi na wysoką inflację. Przyjęcie euro – zdaniem KO – powinno się odbyć zgodnie z traktatami w momencie, który będzie korzystny dla Polski. W bardzo zbliżonym tonie PSL zaznacza, że Polska powinna dążyć do wprowadzenia wspólnej waluty wtedy, gdy wypełni wszystkie kryteria konwergencji ekonomicznej, w tym gdy poziom płac będzie zbliżony do europejskiego. Także przedstawiciele Lewicy wielokrotnie krytycznie opowiadali się przeciwko przyjęciu obecnie przez Polskę euro.

Na przeciwległych biegunach wobec wspólnej waluty znalazły się Polska 2050 oraz Konfederacja. O ile partia Hołowni twierdzi, że Polska powinna dążyć do wejścia do strefy euro, choć zaznacza, że wymaga to ponadpartyjnej zgody, o tyle Konfederacja uważa, że nigdy nie powinniśmy przyjąć euro i przestrzega przed kryzysem podobnym do kryzysu greckiego. ©℗