Agencja Wywiadu Elektronicznego (CSE) twierdzi, że rosyjscy hakerzy będą stanowić zagrożenie tak długo jak trwa inwazja Rosji na Ukrainę i będą podejmować próby zakłócania działalności firm naftowych i gazowych „aby osłabić kanadyjskie poparcie dla Ukrainy” - podał publiczny nadawca CBC.
„Oceniamy, że taka działalność będzie prawie na pewno trwać przez czas wojny i będzie prawdopodobnie nasilać się, gdy rosyjskie wysiłki inwazyjne będą słabnąć lub gdy będzie zapowiadane nowe wsparcie dla Ukrainy” - napisali analitycy CSE.
Wskazali, że w ocenie wywiadu chodzi o rosyjskich hakerów, którzy nie są powiązani bezpośrednio z Kremlem i nie mają tak silnych narzędzi, niemniej mogą poczynić szkody. W ocenie CSE celem mogą stać się sieci przesyłowe, terminale i rafinerie, a hakerzy mogą próbować zakłócić dostawy ropy i gazu.
Wiosną br. rosyjscy hakerzy mieli uzyskać dostęp do systemów informatycznych jednej z kanadyjskich firm sektora gazowego. W kwietniu premier Kanady Justin Trudeau komentując te doniesienia mówił, iż „może potwierdzić, że nie doszło do żadnych fizycznych szkód w kanadyjskiej infrastrukturze energetycznej”.
Również w kwietniu minister obrony Anita Anand ostrzegła, że rząd Kanady zauważa nasilenie cyberataków przeprowadzanych przez związane z Rosją grupy i skierowanych przeciwko sojusznikom Ukrainy. Zwróciła wówczas uwagę, że cyberataki, w tym DDoS blokujące dostęp do stron internetowych instytucji rządowych i firm, są często wymierzone przeciwko infrastrukturze krytycznej i technologiom używanym do zarządzania istotnymi dla życia sektorami. Właśnie w kwietniu doszło do wielu ataków DDoS na strony rządowe, w tym na stronę premiera Kanady.
Szef Centrum Cyberbezpieczeństwa działającego w ramach CSE Sami Khoury mówił wówczas, że wywiad kontaktuje się bezpośrednio z operatorami infrastruktury. Dodał, że rosyjskie podmioty prowadzące cyberataki sprawdzają opcje potencjalnych akcji przeciw Kanadzie, USA i ich sojusznikom w NATO, a także przeciw Five Eyes, czyli sojuszowi wywiadowczemu Kanady, USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii.
Z Toronto Anna Lach (PAP)
lach/ ap/