W środę i w czwartek w Oslo spotkają się ministrowie spraw zagranicznych państw Sojuszu i Szwecji. Wygrana Erdoğana w Turcji stwarza możliwość na przyspieszenie akcesji.

„Nie mogę się doczekać dalszej współpracy w kwestiach dwustronnych i przy wspólnych globalnych wyzwaniach” – napisał prezydent USA Joe Biden, gratulując kolejnej wygranej prezydentowi Turcji Recepowi Erdoğanowi. Można to odczytać jako presję na tureckiego polityka, by Ankara wreszcie ratyfikowała umowę akcesyjną Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do tej pory przeszkodą było embargo Sztokholmu na eksport broni do Turcji, które już zostało zniesione, oraz niedostrzeganie – zdaniem Ankary – problemu „kurdyjskich terrorystów”.

Sztokholm stara się spełnić żądania Erdoğana. W czwartek wejdzie w życie poprawka do konstytucji, która ma odpowiedzieć na zarzuty Turcji, jakoby Szwecja była „rajem dla terrorystów”. Umożliwi ona wzmocnienie przepisów antyterrorystycznych. Zmiana została przegłosowana 278 głosami w 349-osobowym szwedzkim parlamencie w listopadzie ub.r. Zgodnie z nią władze będą mogły ograniczać wolność zgromadzeń w przypadku stowarzyszeń, które angażują się lub wspierają terroryzm. Przedstawiciele szwedzkiego rządu unikają jednak – zarówno w oficjalnych, jak i nieoficjalnych rozmowach – łączenia zmian w konstytucji z oczekiwaniem prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana dotyczącym ograniczenia działalności Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i umożliwienia ścigania jej członków chociażby za różne formy manifestacji poparcia dla Kurdów, w tym publicznie wywieszanie flag czy organizację demonstracji.

Za to przedstawiciel szwedzkiego rządu w nieoficjalnej rozmowie z DGP stwierdził, że nowe przepisy nie mają na celu uderzenia w PKK, lecz są związane z „nowymi informacjami”, w których posiadanie weszła szwedzka policja, jeśli chodzi o działalność organizacji terrorystycznych w kraju. Wśród tych informacji – jak dodał – są takie, które wskazują na powiązania sympatyków PKK z działalnością terrorystyczną. Po przegłosowaniu zmian premier Szwecji Ulf Kristersson podczas wizyty w Ankarze określił je jako „wielki krok” w walce z terroryzmem, czemu wtórował Erdoğan.

Te zmiany oraz zakończenie wyborów mogą przyczynić się wreszcie do ratyfikacji. – Pojawiła się przestrzeń na to, by Szwecja teraz została przyjęta. Wygrana Erdoğana stwarza możliwości szybkiej ratyfikacji, gorzej byłoby, gdyby była kohabitacja. Myślę, że to będzie kwestia nacisków i sojuszniczych i amerykańskich – prognozuje Justyna Gotkowska, wiceszefowa Ośrodka Studiów Wschodnich. W podobnym tonie wypowiada się dr Karol Wasilewski z firmy konsultingowej 4CF. – Kluczowy jest nacisk Amerykanów, Erdoğan sam z siebie nic nie zrobi – tłumaczy założyciel Instytutu Badań nad Turcją. Warto pamiętać, że w ostatnich tygodniach Amerykanie zgodzili się na modernizację tureckich samolotów F-16, ale ta umowa jeszcze nie jest realizowana.

Od polskich urzędników, którzy znają kulisy tych rozmów, można usłyszeć, że sami Szwedzi dopuszczają możliwość, że ratyfikacja będzie miała miejsce dopiero w 2024 r. Jednocześnie Carl Bildt, były premier Szwecji, publicznie wyrażał nadzieję, że nastąpi ona jeszcze przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie. Spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw Sojuszu w Oslo w środę i czwartek może wyjaśnić, kiedy wreszcie tureccy politycy przegłosują ratyfikację tej umowy. – Im dłużej będą zwlekać, tym większy będzie koszt polityczny. Jeśli nie uda się tego zrobić do szczytu w Wilnie, to Turcja przejdzie do historii jako państwo, które to rozszerzenie blokowało – mówi dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Warto pamiętać, że także Węgrzy blokują akcesję Szwedów. O ile jednak Turcy mają jakieś powody, to w przypadku Budapesztu jest to uległość związana z uzależnieniem energetycznym od Rosji – dodaje ekspert. Oczekiwanie jest takie, że po przyjęciu ratyfikacji przez Turcję Węgrzy zrobią to bez zwłoki, podobnie jak to się zadziało w przypadku akcesji Finlandii. ©℗