No to mamy Nowy Świat. A czy jest on wspaniały? Na to pytanie niech każdy sam sobie odpowie. Ja tylko dodam, że jest inny. Świat stał się bardziej wielobiegunowy, niż był przez ostatnie pół wieku. USA nie są już jedynym supermocarstwem. Nie ma także dwóch rywalizujących bloków. Mamy Zachód, który nie jest – vide polityka względem Rosji – jednością. Na Wschodzie Chiny i Rosję wiąże taktyczny, ale jednak bardzo nierówny sojusz. A przecież są w tym wszystkim jeszcze kraje Zatoki Perskiej. Jest Ameryka Łacińska. Są Indie.
Skomplikowany obrazek. Jeśli teraz uzupełnimy go o dane ekonomiczne, to widzimy sieć powiązań zwanych globalizacją. Wiele się mówiło ostatnio o jej zmierzchu. Ale informacje o porzuceniu globalizacji ekonomicznej są jak pogłoski o zgonie Marka Twaina – mocno przesadzone. Jeśli mierzyć globalizację sumą globalnego importu i eksportu, to wciąż notujemy ich rekordowe poziomy – to ok. 50 proc. światowego PKB. Dla porównania w latach 50. czy 60. XX w. to było 20 proc.
Powiązań jest więc wiele. Surowcowo-technologoczno-finansowe. I jak to w życiu bywa – może być miło lub niemiło. Ale świat może sobie ułatwić życie, wypracowując nowy modus operandi. Shekhar Aiyar i Anna Ilyna z Międzynarodowego Funduszu Walutowego napisali tekst o trzech prostych zasadach, dzięki którym można to osiągnąć.
Ich zdaniem wszelka międzynarodowa kooperacja polityczno-ekonomiczna winna się odbywać wedle jednego z trzech modeli. Pierwszy – uzgodnienie międzynarodowych regulacji. Takich prób mieliśmy mnóstwo w minionych latach. Podpisywano traktaty rozbrojeniowe, klimatyczne, gospodarcze… Jednak w ostatnich latach nikt już nie ma takiej siły, by prośbą lub groźbą zagnać wszystkich do stołu rokowań. Oczywiście, nadal powinno się próbować, ale – szczerze mówiąc – dużo bardziej obiecujące są dwa pozostałe tryby współpracy.
Tak dochodzimy do rozwiązania drugiego – koalicji chętnych. Grupa państw chce wspólnie rozwiązać jakiś ważnych problem. Proszę bardzo, droga wolna. Zasadą powinna być jedynie otwartość na każdego, kto chciałby się przyłączyć. To nie jest nic odkrywczego. Tak się przecież polityka międzynarodowa od wielu dekad odbywa. Spójrzcie na wspólny unijny rynek – by nie szukać daleko.
I jest w końcu trzeci mechanizm. Najbardziej nowatorski. Aiyar i Ilyna nazywają go poręczami. Chodzi o globalne międzynarodowe umowy, które ograniczą najbardziej negatywne skutki braku ogólnoświatowych regulacji. Przykładem mogłaby być polityka monetarna. Gdyby w latach 2022 i 2023 największe banki centralne świata skoordynowały podwyżki stóp procentowych, to szok na rynkach finansowych mógł być dużo mniejszy. Możliwe, że nie doszłoby wówczas do konieczności ratowania SVB czy Credit Suisse. Albo perspektywy wzrostu dla wielu bogatych gospodarek byłyby wyższe. No, ale poręczy zabrakło. I mamy to, co mamy. Czy świat jest w stanie zacząć rozmawiać o poręczach? I kto się podejmie pragmatycznej produkcji takich rozwiązań? Wielkie pytania na nadchodzące lata. ©℗
Gdyby w latach 2022 i 2023 banki centralne świata skoordynowały podwyżki stóp procentowych, to szok na rynkach finansowych mógł być dużo mniejszy. Możliwe, że nie doszłoby wówczas do konieczności ratowania SVB czy Credit Suisse. Albo perspektywy wzrostu dla wielu bogatych gospodarek byłyby wyższe