Na tydzień przed kolejnymi, piątymi od dwóch lat przedterminowymi wyborami parlamentarnymi w Bułgarii sondaże wskazują w piątek, że brak wyraźnego faworyta, a żadna partia nie ma szans na samodzielne rządzenie.

Sondaże przeprowadzone przez największe ośrodki dają różne odpowiedzi – połowa wskazuje na przewagę ugrupowania Demokratyczna Bułgaria, a druga połowa daje większe szanse GERB, partii byłego premiera Bojko Borisowa. Żadna nie ma jednak szans na samodzielne rządzenie.

Do parlamentu wejdzie 5-7 formacji, będzie on więc równie podzielony jak poprzednie, kiedy to nie udawało się sformować stabilnego rządu, co prowadziło do rozpisywania kolejnych wyborów. I teraz pojawiają się prognozy, że do kolejnego głosowania będzie musiało dojść już jesienią.

Sondaże wskazują również na zmęczenie wyborców i prognozują niską frekwencję, może nawet niższą niż w ostatnich wyborach w październiku 2022 roku, kiedy głosowało tylko 38 proc. Bułgarów.

„Polityczne formacje prowadzą kampanie, koncentrując się na tematach, które są dalekie od codziennych spraw (wyborców). Zamiast mówić o przyszłym rządzie i możliwościach znalezienia punktów stycznych, (politycy) skoncentrowali się na personalnych waśniach" - skomentowała sytuację wiceprezydent Iliana Jotowa.

Tymczasem Bułgarów najbardziej niepokoi wzrost cen. Inflacja przekracza 15 proc. w skali roku, prognozy resortu finansów są niepokojące, nie wyklucza się konieczności zaciągnięcia dużego kredytu od MFW, nie ma budżetu na rok 2023.

Wśród ponad 5 tys. kandydatów na deputowanych jest 48 agentów dawnych komunistycznych służb specjalnych i co najmniej kilku z nich znajdzie się w parlamencie. Najwięcej byłych agentów jest wśród kandydatów dwóch lewicowych partii - BSP i Lewicy.

Wicepremier i szef MSW Iwan Demerdżijew poinformował, że wykryto aktywne przygotowania do kupowania głosów, zwłaszcza w środowiskach romskich i tureckich. Cena głosu sięgnęła 150 lewów (75 euro). Wszczęto ponad 45 dochodzeń w sprawach handlu głosami.

Ewgenia Manołowa (PAP)

man/ fit/ mms/