Wiosną Turcy zagłosują w wyborach prezydencko-parlamentarnych. Zjednoczenie opozycji może nie wystarczyć do zakończenia rządów obecnego prezydenta Erdoğana.

Turecka opozycja zdecydowała: do wyborów prezydenckich przeciwko Recepowi Tayyipowi Erdoğanowi poprowadzi ją Kemal Kılıçdaroğlu z socjaldemokratycznej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Popiera go w sumie sześć ugrupowań, które – podobnie jak Izraelczycy dążący do pozbawienia władzy Binjamina Netanjahu w 2021 r. – zbudowały koalicję partii prawicowych, centrowych i lewicowych.
Nie obyło się jednak bez zgrzytów. W piątek Dobra Partia (İYİ) sprzeciwiła się startowi Kılıçdaroğlu w wyborach, wycofując się z sojuszu. Jej liderka Meral Akşener na konferencji prasowej potępiła koalicjantów za „narzucanie jego kandydatury”. – Stół sześciu utracił zdolność do odzwierciedlania woli obywateli w swoich decyzjach – stwierdziła. W roli kandydata zamiast 74-letniego polityka widziała kolegów partyjnych Kılıçdaroğlu: burmistrzów Stambułu Ekrema İmamoğlu lub Ankary Mansura Yavaşa. Ale już w poniedziałek konflikt został zażegnany. Partia Akşener musiała zadowolić się obietnicą, że İmamoğlu i Yavaş będą pełnić funkcję wiceprezydentów, jeśli blok wygra wybory. Zdaniem przywódczyni İYİ Kılıçdaroğlu nie nadaje się do rywalizacji z Erdoğanem, ponieważ obaj burmistrzowie wypadają w badaniach opinii publicznej lepiej niż lider ich partii. Jak tłumaczy Akşener, İYİ „przez ponad trzy lata słyszała na ulicach i w sklepach przede wszystkim nazwiska İmamoğlu oraz Yavaşa”. Politycy objęli stery nad metropoliami po wyborach w 2019 r. i jako pierwsi udowodnili, że Partię Sprawiedliwości i Rozwoju Erdoğana da się pokonać.
Zdaniem Akşener szanse na zwycięstwo Kılıçdaroğlu są tymczasem niewielkie. Zwłaszcza że kandydaturę urzędującego od niemal dziewięciu lat prezydenta Erdoğana w pierwszej turze popiera 49,8 proc. społeczeństwa – wynika z badania przeprowadzonego niemal miesiąc po tragicznym trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii przez sondażownię Areda. Kılıçdaroğlu mógłby według tego samego sondażu liczyć na 21,7 proc. To znacząca zmiana trendu. Poparcie dla prezydenta w ostatnich latach malało z powodu kryzysu gospodarczego, który doprowadził do gwałtownego wzrostu inflacji do poziomu 55 proc. Erdoğan był również krytykowany za swoje autorytarne zapędy, o czym dosadnie przekonał się w grudniu 2022 r. İmamoğlu. Sąd skazał go za obrazę urzędników na dwa lata i siedem miesięcy więzienia, nakładając jednocześnie zakaz udziału w życiu politycznym. Wyrok jest nieprawomocny. Obserwatorzy tureckiej polityki postrzegali decyzję sądu jako motywowane politycznie zagranie Erdoğana. – To polityk, który z pewnością mógłby stawić czoło Erdoğanowi i go pokonać – mówił wówczas DGP ekspert ds. Turcji Karol Wasilewski.
Aby przyciągnąć wyborców, turecki przywódca uruchomił jednak w ostatnich miesiącach falę wydatków publicznych, oferując tanie kredyty, subsydia energetyczne czy ulgi podatkowe. Pod koniec 2022 r. obniżył też wiek emerytalny, umożliwiając 2 mln Turkom natychmiastowe przejście na emeryturę i pobieranie państwowej renty. Minister pracy i ubezpieczeń społecznych Vedat Bilgin szacował koszty programu na 5,35 mld dol. Władze musiały się ponownie zmierzyć z krytyką na początku lutego w związku z powolną reakcją na trzęsienia ziemi, które nawiedziły południową część Turcji i północną Syrię. W katastrofie zginęło ponad 50 tys. osób, a miliony zostały bez dachu nad głową. Erdoğan przyznał się do opóźnień w działaniach ratunkowych. – Niestety przez pierwsze kilka dni nie mogliśmy prowadzić w Adıyamanie niezbędnej działalności ze względu na niekorzystne warunki pogodowe i zniszczoną infrastrukturę – komentował podczas wizyty w dotkniętym przez żywioł regionie.
Partia rządząca zdołała jednak mimo katastrofy ustabilizować poparcie. – Nie spowodowała ona takiego osłabienia rządu, jakiego oczekiwałaby opozycja – mówił kilka dni temu Reutersowi Özer Sencar, prezes sondażowni MetroPoll. A szef konkurencyjnej instytucji MAK Mehmet Ali Kulat dodawał, że „kiedy ludzie przechodzą przez taką tragedię, przez kilka dni można obserwować złość skierowaną na rząd”. – Ale gdy minie 15–20 dni, okazuje się, że trzymają się blisko tych, którzy obiecują odbudować ich zawalony dom lub miejsce pracy. A to może być korzystne dla rządu – podsumowywał. Jak się wydaje, ten efekt widać w najnowszych sondażach. ©℗