Po balonach szpiegowskich oraz sprzęcie Huawei przyszedł czas na portowe dźwigi chińskiej produkcji. Amerykanie obawiają się, że także one mogą ich szpiegować

W amerykańskim środowisku wywiadowczym rośnie niepokój, że żurawie produkowane przez chińską firmę ZPMC i działające w wielu portach w USA mogą służyć jako narzędzia szpiegujące. O sprawie pisze „Wall Street Journal”, mający tradycyjnie dobre źródła w wojsku i wywiadzie. Amerykanie uważają, że portowe urządzenia dźwignicowe mogą mieć wmontowane czujniki rejestrujące ruch kontenerów. Chińskie żurawie są tymczasem wykorzystywane przy transportach wojskowych.
Dźwigi ZPMC pojawiły się na rynku amerykańskim dwie dekady temu i cieszą się opinią dobrej jakości sprzętu, który jest przy tym tańszy od zachodniej konkurencji (dla porównania dźwigi fińskiego producenta Konecranes są droższe o jedną trzecią). Nie są składane na miejscu, lecz przyjeżdżają w całości i działają na chińskim oprogramowaniu. Obecnie aż 80 proc. żurawi w amerykańskich portach pochodzi z ChRL. Sama firma ZPMC twierdzi, że kontroluje 70 proc. globalnego rynku, a swoje urządzenia sprzedała do ponad 100 państw. ZPMC jest spółką zależną od China Communications Construction Company (CCCC), kluczowego wykonawcy w chińskiej Inicjatywie Pasa i Szlaku. Ze względu na powiązania z wojskiem ChRL Waszyngton trzy lata temu ograniczył CCCC dostęp do amerykańskiej technologii.
Sprawa sięgnęła Kapitolu. Zaniepokojony doniesieniami republikański kongresmen z Florydy Carlos Giménez złożył projekt ustawy zakazującej kupowania w przyszłości żurawi chińskiej produkcji. Giménez to były burmistrz hrabstwa Miami-Dade, gdzie także pracują urządzenia ZPMC. Prócz tej inicjatywy Kongres zobowiązał resort transportu do przedstawienia do końca roku jawnego raportu, czy żurawie zagranicznej produkcji stanowią zagrożenie dla kraju w zakresie cyberbezpieczeństwa. Opinie w branży są podzielone. Część ekspertów uważa, że jest mało prawdopodobne, by portowe dźwigi mogły uzyskiwać dostęp do wrażliwych danych. Faktem jest jednak, że niektóre amerykańskie porty przeszły na oprogramowanie szwajcarskiej firmy ABB.
Nerwowość w kwestii dźwigów według informacji „WSJ” ma sięgać pierwszych lat prezydentury Donalda Trumpa. Ustalono wtedy, że gdyby Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza uzyskała dostęp do danych z dźwigów, potencjalnie mogłaby zamknąć amerykańskie porty bez używania marynarki wojennej. Stąd formułowanie przez niektórych urzędników porównań do konia trojańskiego czy Huawei. W listopadzie 2022 r. Federalna Komisja Łączności przy poparciu demokratów i republikanów wydała zakaz importu i sprzedaży produktów telekomunikacyjnych tego chińskiego giganta. Także w tym przypadku Chińczycy odpierają zarzuty. Przedstawiciel ambasady ChRL w Waszyngtonie stwierdził, że obawy strony amerykańskiej „są spowodowane paranoją” i stanowią próbę utrudnienia handlu i współpracy między dwoma mocarstwami. – Granie chińską kartą i mówienie o chińskim zagrożeniu są nieodpowiedzialne i zaszkodzą interesom USA – skwitował dyplomata.
Do ujawnienia informacji o portowych żurawiach dochodzi miesiąc po zestrzeleniu przez armię USA przy amerykańskim wybrzeżu balonu szpiegującego chińskiej produkcji, który przemierzył Stany Zjednoczone powyżej wysokości lotów rejsowych. Władze ustaliły, że balon przenoszący anteny i czujniki został wykonany przez producenta pozostającego w kontakcie z chińskim wojskiem. W przypadku trzech bliżej niezidentyfikowanych obiektów strąconych nad Ameryką Północną w lutym nie ma poważnych dowodów na powiązania z Chinami. – Nie ma pewności, co to jest, ale obstawiałbym, że były to urządzenia komercyjne lub naukowe. Po incydencie z chińskim balonem nasze radary zostały wyczulone i zdecydowaliśmy się po prostu strzelać do wszystkiego na wszelki wypadek – mówiło nam po strąceniach źródło w Pentagonie. ©℗