Jeśli Kreml zacznie przegrywać wojnę, Kijów będzie miał oddziały, za pomocą których uderzy poza granicami Ukrainy. Nie jako agresor, lecz za pomocą rosyjskich i białoruskich sojuszników.

Dienis Kapustin vel Nikitin, lider Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (RDK) / nieznane / fot. Twitter
Rosjanin, który dowodził pod Briańskiem, w rozmowie z DGP nie krył związków z ukraińskimi służbami. Białorusini, którzy na cel wzięli rosyjskie samoloty pod Mińskiem, mają doświadczenie z Bachmutu.

Słabość białoruskich i rosyjskich służb

Atak za pomocą dronów na położone pod Mińskiem lotnisko wojskowe i rajd dywersantów w obwodzie briańskim, do których doszło w ubiegłym tygodniu, obnażyły słabość białoruskich i rosyjskich służb. Udowodniły również, że ukraiński wywiad wojskowy (HUR) z pomocą wyszkolonych przez siebie grup białoruskich i rosyjskich ma zdolności ekspedycyjne. Jak wynika z informacji DGP, loty dronami typu Mav w Maczuliszczach prowadzili białoruscy operatorzy z doświadczeniem z Bachmutu, który stał się poligonem do rozwijania technik walki z użyciem tych małych urządzeń.
Grupą dywersyjną pod Briańskiem dowodził urodzony w rosyjskiej stolicy skrajnie prawicowy działacz Dienis Kapustin vel Nikitin. Gdy w marcu 2022 r. opowiadał DGP o tworzeniu Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, nie ukrywał związków z ukraińskimi służbami. Wiosną 2022 r., z racji znajomości języków obcych, był również odpowiedzialny za rekrutowanie bojowników zagranicznych. W weekend w rozmowie z „Financial Timesem” powiedział, że władze w Kijowie wiedziały o uderzeniu w obwodzie briańskim. - Wesprzemy każdego, kto jest gotowy do odsunięcia od władzy kremlowskich uzurpatorów - mówił, przekonując, że rajd udowodnił, jak „słaba jest rosyjska obrona”. Władze w Kijowie nie potwierdzają ani nie zaprzeczają, że mają związek z oboma wydarzeniami. Wykorzystanie Białorusinów i Rosjan odsuwa jednak od Ukraińców zarzut, że to oni atakują dyktatorów.
Putin po Briańsku zwołał Radę Bezpieczeństwa (spotkanie jednak potem przesunięto na termin planowany już wcześniej). Odprawę siłowików z KGB, MSW i wojska zarządził również Alaksandr Łukaszenka po ataku na Maczuliszczy.
Podobnie było we wrześniu 2022 r. Do zabójstwa Darii Duginy (prawdopodobnym celem był jej ojciec, imperialny ideolog Aleksandr Dugin) Kijów się nie przyznał. W październiku „New York Times”, powołując się na informacje wywiadu USA, podał jednak, że atak organizował HUR. Jak przekonują nasi rozmówcy w Kijowie, Ukraina rezerwuje sobie prawo do prowadzenia operacji na wzór izraelskiego Gniewu Bożego, gdy Mossad systemowo zabijał działaczy Czarnego Września odpowiedzialnych za atak na sportowców w Monachium w 1972 r. Celem mają być dowódcy odpowiedzialni za pacyfikację Mariupola, zbrodniarze z Buczy i Iziumu. W grę wchodzą również rajdy dywersyjne z wykorzystaniem grup białoruskich i rosyjskich.

Obwód briański

Obwód briański ma dla Rosjan kluczowe znaczenie. Biegnie tamtędy autostrada A240, która na Białorusi dociera do Homla. Przejeżdżają nią transporty wojskowe na Donbas. Rosjanie wożą amunicję z zasobów Alaksandra Łukaszenki i żołnierzy szkolonych na białoruskich poligonach. Także dlatego w oficjalnej propagandzie obwód briański jest przedstawiany jako twierdza, którą chronią elitarni pogranicznicy z Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W lutym gubernator obwodu Aleksandr Bogomaz mówił, że lokalna ludność traktuje ich „zielone berety niczym skarb”.
2 marca Dienis Kapustin vel Nikitin na czele niewielkiego oddziału Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (RDK) wkroczył do przygranicznych wsi Lubieczanie i Suszany w obwodzie briańskim. Na miejscu pod lokalnym punktem felczerskim nagrał filmik wzywający Rosjan do zbrojnego powstania przeciwko Władimirowi Putinowi. Jak mówią bojownicy RDK, w drodze powrotnej mieli ostrzelać dwa rosyjskie wozy piechoty. – Poczuli, jak bardzo są bezbronni. Biegaliśmy swobodnie i działaliśmy w strefie przygranicznej, która powinna być pod ścisłą kontrolą – mówił Kapustin „Financial Timesowi”. Kreml nie był na taki scenariusz przygotowany i początkowo propaganda podawała sprzeczne wersje tego, co się stało. Napastnicy mieli ostrzelać autobus szkolny albo cywilną ładę (pokazano ją bez tablic rejestracyjnych pozwalających na identyfikację właściciela), zabić bądź ranić chłopca lub dziewczynkę. Putin określił grupę mianem terrorystów. Początkowo miał przyspieszyć posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, ostatecznie jednak zwołano je na planowaną wcześniej datę.
Władze w Kijowie także nie zareagowały jednoznacznie. Doradca biura prezydenta Mychajło Podolak określił akcję mianem „klasycznej prowokacji”. „Ukraina nie ma nic wspólnego z wewnętrznymi konfliktami w FR” – napisał na Twitterze. Ale już sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow powiedział Radiu NV, że „jeszcze wiele usłyszymy o RDK”, choć dodał, że Kijów nie odpowiada za „działania obywateli Federacji Rosyjskiej na jej terytorium”. Na pytanie „FT” o stosunek ukraińskich władz do akcji Kapustin zapewnił, że „bez ich zgody nie mogłoby do niej dojść”, bo granica jest zaminowana, monitorowana za pomocą dronów i nasycona patrolami. Kijów w obawie przed ponownym uderzeniem z północy (obwód briański graniczy z czernihowskim) traktuje ten odcinek priorytetowo. Rajd udowodnił, że to Rosjanie mają luki w ochronie granicy, mimo trwającej od kilku miesięcy kampanii jej demonstracyjnego umacniania.
DGP rozmawiał z Kapustinem, gdy RDK po rozpoczęciu inwazji był formowany. Mężczyzna, nieukrywający nacjonalistycznych poglądów, odpowiadał za rekrutację i szkolenie ochotników. Nie tylko Rosjan, lecz także obywateli innych państw. Miał silną pozycję wśród żołnierzy ukraińskich. Zapytany, jak chroni oddział przed prowokatorami, odpowiedział, że korzysta z osłony kontrwywiadowczej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Narzekał, że problemem nie są szpiedzy Kremla, tylko „wojownicy z Instagrama”, niedoświadczeni wojskowi, którzy przyjeżdżają na wojnę, aby się lansować. Kapustin wychował się w Niemczech (wyjechał tam z rodziną w ramach emigracji osób o korzeniach żydowskich) i biegle włada niemieckim i angielskim. W Kijowie osiedlił się w 2017 r., gdy wyrzucono go z RFN. „Der Spiegel” pisał wówczas, że służby podejrzewały go o związki z Rosją. Nad Dnieprem zakładał kluby organizujące turnieje MMA, w których brali udział nacjonaliści z całej Europy. Prowadził własną markę odzieży White Rex i miał problemy z policją na tle narkotykowym.
RDK jest członkiem Rady Obywatelskiej (GS), grupy opozycyjnej nawołującej do obalenia Putina. To jedyny rosyjski oddział walczący po stronie Ukrainy, który może się pochwalić realnym udziałem w walkach, m.in. w obwodzie donieckim. – To nasz punkt wyjścia dla stworzenia własnych sił zbrojnych, ale też struktur nowej władzy – mówił „Dziennikowi Polskiemu” Dienis Sokołow, założyciel GS. Konkurencyjny Legion Swoboda Rosji, który werbował żołnierzy wśród jeńców, nasi rozmówcy uznają za wydmuszkę. GS pomaga w werbunku ludzi gotowych do walki w szeregach RDK. Jak mówi Anastasija Szulc-Siergiejewa, współzałożycielka Rady, pierwotnie RDK opierał się na znajomych Kapustina z pułku Azow (Rosjaninowi zdarzało się reprezentować środowisko Azowa na konferencjach za granicą), ale większość obecnych żołnierzy przeszła już przez GS. Azow został powołany w 2014 r. przez środowiska związane z piłkarskimi ultrasami, po czym walczył w wojnie o Donbas i – po oczyszczeniu z najbardziej skrajnych środowisk – bronił Mariupola.

Nacjonalistyczne sympatie

Nacjonalistyczne sympatie liderów RDK mogą jednak niepokoić zagranicznych partnerów Kijowa. W 2018 r. u Kapustina gościł Amerykanin Robert Rundo, który rok wcześniej brał udział w marszu białych suprematystów na Charlottesville. – Skrajna prawica z transgranicznymi kontaktami to coś, co zapala czerwoną lampkę w zachodnich stolicach. Ukraina ryzykuje wizerunkowo, stawiając na ludzi, którzy na Zachodzie mogą być postrzegani jak żywcem wyjęci z rosyjskiej propagandy – przestrzega Kacper Rękawek z Centrum Badań nad Ekstremizmem z Oslo, autor książki „Foreign Fighters in Ukraine” o zagranicznych ochotnikach walczących przeciw Rosji. Szulc-Siergiejewa odrzuca tego typu zarzuty. – W składzie GS są przedstawiciele różnych środowisk. Uzgadniając stanowiska, uwzględniamy zdanie wszystkich. Tak też powstawał nasz manifest. RDK podpisał się, choć nie bez debaty, pod zasadami konwencji Rady Europy dotyczącymi m.in. zakazu dyskryminacji – podkreśla.
– Po 2014 r. w Rosji największym represjom poddano nie liberałów, ale nacjonalistów. Wielu musiało dokonać wyboru: dać się kupić Kremlowi, iść za kratki albo wyjechać. Z tych, którzy wybrali tę trzecią możliwość, część trafiła do Kijowa, zasilając m.in. Azow – dodaje. W języku rosyjskim istnieją dwa określenia rosyjskości. „Russkij” dotyczy etnicznych Rosjan, „rossijskij” – wszystkich obywateli Rosji. Stąd „russkij mir”, ale „Rossijskaja Fiedieracyja”. Korpus Kapustina jest „russkij”, a nie „rossijskij”. – To ci nacjonaliści, którzy podkreślają, że Putin odebrał prawo do samostanowienia także Rosjanom („russkim”). Nie ma co mówić, że ocalą nas nacjonaliści albo kibice, ale mają oni takie samo prawo do istnienia, jak inni. Zajmują swoją niszę i jeśli nauczymy się żyć razem, jak to ma miejsce w większości krajów demokratycznych, łatwiej będzie budować nieimperialną przyszłość – przekonuje Szulc-Siergiejewa.
Rajd na obwód briański, podobnie jak loty dronami nad lotniskiem pod Mińskiem i wcześniejsze ataki dronowe na lotniska w Rosji, udowodniły, jak słaba jest ochrona obiektów strategicznych. W białoruskiej bazie stacjonują dwa MiG-31K, które mają możliwość przenoszenia pocisków ponaddźwiękowych Kindżał, i samolot zwiadu Bierijew A-50. To najcenniejsze elementy rosyjskich sił powietrzno-kosmicznych. Białorusini wrodzy Łukaszence zrobili nagranie, jak mav ląduje na dysku A-50 i jego ogonie. Film nie kończy się jednak eksplozją, wbrew ich początkowym zapewnieniom. Portal Zerkalo.io wykazał, że A-50 odleciał do rosyjskiego Taganrogu na przegląd, co każe przypuszczać, że nie został poważnie uszkodzony.
Białoruscy operatorzy dronów walczą w Bachmucie. Jak mówił Swiatosław Bojko, ukraiński żołnierz z obsługującego drony oddziału płk. Roberta Browdiego ps. Madiar, dziennie za ich pomocą udawało się zabić do 40 żołnierzy. Na Donbasie drony stały się dla Rosjan tym, czym dla Amerykanów improwizowane ładunki wybuchowe w Afganistanie i Iraku. Różnica polega na tym, że zrzuca się je z góry, a nie detonuje pod pojazdami. Pod Bachmutem działa również białoruska kompania specjalna z pułku Kalinowskiego. Podlega ona dowództwu ukraińskiemu i utrzymuje kontakty z kijowskimi politykami. Jak mówią DGP jej żołnierze, gdy zacznie się chwiać reżim Łukaszenki, zamierzają wziąć udział w walkach z nim. – Białoruś jest pod okupacją rosyjską. Gdy Putin zacznie przegrywać wojnę, wejdziemy do walki – zapewnia jeden z nich, na Białorusi poszukiwany listem gończym. ©℗