Rosyjskie MSZ w propagandowym przekazie oskarżyło Ukrainę o przygotowywanie prowokacji z użyciem materiałów rozszczepialnych w Naddniestrzu. W Kiszyniowie trwają antyrządowe protesty.

W stolicy Mołdawii partia przebywającego na emigracji „prodolarowego” aferzysty Ilana Șora i populistyczna PACE (Partidul Acasă Construim Europa, U Siebie Budujemy Europę), tworzące razem Ruch dla Narodu, wczoraj ponownie wyprowadziły na ulice swoich zwolenników. Tak jak wcześniej demonstranci próbowali zablokować arterię przed merostwem stolicy. Dzień wcześniej wyszli z kolei na drogę dojazdową z kierunku Stăuceni, czyli północnych przedmieść Kiszyniowa. Szefowa MSW Mołdawii Ana Revenko w rozmowie z TVR przekonywała, że sytuacja w kraju jest „dość niestabilna”. Zwolenników prorosyjskiego Ruchu dla Narodu - według mołdawskiej mutacji rumuńskiego dziennika „Adevărul” - należy liczyć w setkach, a nie tysiącach. Władze Mołdawii spodziewają się jednak nasilenia prowokacji.
Metody, które przyjmują przeciwnicy prozachodnich władz, stają się kopią ukraińskiego automajdanu - czyli albo ruchomych protestów, albo blokowania najważniejszych arterii. Równocześnie propaganda rosyjska zaczyna rozpowszechniać informacje, które mają jeszcze bardziej destabilozować Mołdawię. Wczoraj MSZ Rosji wydał komunikat, w którym oskarżył władze ukraińskie o szykowanie w separatystycznym Naddniestrzu prowokacji z użyciem materiałów rozszczepialnych dostarczonych z Odessy. Wcześniej media rosyjskie opublikowały sfałszowany rozkaz dowództwa „Zachód” ukraińskich sił zbrojnych, z którego miało wynikać, że jest planowany atak w rejonie Pierwomajska w Naddniestrzu. Na południe od tej miejscowości jest zlokalizowana elektrownia, która zaopatruje separatystyczny region w energię. Pod presją Moskwy władze w Tyraspolu ogłosiły początek trzytygodniowego szkolenia dla mężczyzn w wieku do 55. roku życia, oferując za nie wynagrodzenie.
Antyrządowi demonstranci deptali zdjęcia prozachodniej prezydent
Podczas protestów w Kiszyniowie demonstranci wykrzykiwali hasła rządowe. Podeptano również zdjęcia z wizerunkiem prozachodniej prezydent Mai Sandu. Aby nie eskalować napięcia, jej kancelaria wydała komunikat, w którym napisano, że: „w Mołdawii każdy ma prawo swobodnego wyrażania poglądów”.
Jeden z deputowanych prorządowej Partii Akcja i Solidarność (Partidul Acțiune și Solidaritate - PAS) i zarazem znany analityk Oazu Nantoi przekonuje, że elity Naddniestrza, które jest uznawane za potencjalną bazę dla operacji Kremla - nie są zainteresowane walką z kimkolwiek. Jak mówił cytowany przez Radio Kiszyniów Nantoi, z 300 tys. mieszkańców tej separatystycznej republiki 140 tys. to emeryci. Z kolei żołnierze stacjonującego tam i liczącego 2 tys. żołnierzy zgrupowania to w 70 proc. osoby urodzone już w Naddniestrzu i mimo posiadania paszportu rosyjskiego nieidentyfikujące się z celami Władimira Putina. Nantoi przekonuje, że separatyści są zainteresowani specyficznie pojmowaną przez siebie stabilnością, aby móc budować zapewniające ich dochód przemytnicze imperium. Deputowany jest zdania, że narracje o inwazji ukraińskiej czy użyciu materiałów rozszczepialnych służą przede wszystkim wojnie psychologicznej i zastraszeniu Mołdawii. Dodaje jednak, że w obliczu informacji o próbach puczu nie można tego ignorować.
W ramach wojny informacyjnej Marija Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, mówiła wczoraj o materiałach rozszczepialnych, które miały dotrzeć do Odessy i Czarnomorska, by posłużyć do budowy brudnej bomby zdetonowanej w Naddniestrzu. Narracje te, poza tym, że służą do zastraszania Mołdawii, mogą być przydatne dla Rosji w podważeniu porozumienia, które reguluje dostawy zboża z ukraińskich portów. ©℗