W przededniu przyjazdu do Polski amerykański prezydent bez zapowiedzi odwiedził walczącą Ukrainę, obiecując na miejscu kolejny pakiet pomocy wojskowej.

– Kiedy Putin niemal rok temu rozpoczynał inwazję, sądził, że Ukraina jest słaba, a Zachód podzielony. Uważał, że może nas pokonać. Sromotnie się pomylił – oświadczył Joe Biden w Kijowie. – Dzisiejsze rozmowy były bardzo płodne, ważne i o decydującym znaczeniu – dodawał Wołodymyr Zełenski.
Bezprecedensowa, niezapowiadana wcześniej wizyta prezydenta USA to element tygodniowego maratonu dyplomatycznego związanego z rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Maraton rozpoczął się w piątek od Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium i rozmów jej towarzyszących, a zakończy się spotkaniem Bidena z przywódcami państw wschodniej flanki NATO w Warszawie.
Rok temu, w atmosferze narastającego ryzyka rosyjskiej inwazji, amerykańscy dyplomaci ewakuowali się w pośpiechu z Ukrainy. Teraz, choć wojna trwa, do Kijowa przyjechał prezydent Joe Biden. To pierwsza wizyta amerykańskiej głowy państwa nad Dnieprem od wiosny 2008 r., gdy Kijów odwiedził George W. Bush, choć Biden jako wiceprezydent gościł tam już sześciokrotnie. Polityk przywiózł nowy pakiet pomocy, warty 500 mln dol. i zawierający m.in. pociski artyleryjskie, radary i haubice. – To jasny sygnał w stronę Bagien: nikt się was nie boi – komentował szef MSZ Dmytro Kułeba, używając pogardliwego określenia Rosji. Minister ze względu na przyjazd Bidena odwołał własny wyjazd do Brukseli.
– Kiedy Putin niemal rok temu rozpoczynał inwazję, sądził, że Ukraina jest słaba, a Zachód podzielony. Uważał, że może nas pokonać. Sromotnie się pomylił – oświadczył Biden w Kijowie. – Dzisiejsze rozmowy były bardzo płodne, ważne i o decydującym znaczeniu – dodawał prezydent Ukrainy. Wizyta to element tygodniowego maratonu dyplomatycznego, rozpoczętego w piątek Konferencją Bezpieczeństwa w Monachium, który zakończy się wizytą Bidena w Warszawie i spotkaniem z przywódcami państw wschodniej flanki NATO w ramach formatu zwanego Bukaresztańską Dziewiątką. Prezydent przyjechał do Kijowa w inną symboliczną rocznicę. Dokładnie dziewięć lat wcześniej na Majdanie doszło do najcięższych starć protestujących z siłami porządkowymi, które użyły ostrej amunicji. Był to kulminacyjny moment rewolucji godności, która zakończyła się ucieczką prezydenta Wiktora Janukowycza z kraju. Biden złożył kwiaty pod pomnikiem ofiar wojny u murów Monastyru Michajłowskiego o Złotych Kopułach. Stamtąd wyciekły pierwsze zdjęcia potwierdzające plotki, że do Kijowa przybył wysoko postawiony przedstawiciel Białego Domu.
Alternatywny scenariusz, o którym pisaliśmy, zakładał, że spotkanie Joego Bidena z Wołodymyrem Zełenskim odbędzie się w Polsce. – Do ostatniej chwili sądziłem, że tak się właśnie stanie. W przyjazd prezydenta do Kijowa nie wierzyłem – mówi nasz rozmówca z ukraińskiej administracji. Magazyn „Rolling Stone” podał, że planowanie wizyty rozpoczęło się przed miesiącem, „gdy Biden powiedział zespołowi, że chciałby publicznie okazać solidarność walczącej Ukrainie”. Wcześniej Waszyngton zaprzeczał, jakoby prezydent planował udać się nad Dniepr. Wizytę udało się do końca zachować w tajemnicy, choć plotki na temat ważnego gościa z USA krążyły w ukraińskich elitach już w weekend. Nasi rozmówcy spekulowali, że być może we Lwowie pojawi się Biden lub jego zastępczyni Kamala Harris. Przesłanką wskazującą na taką ewentualność była podwyższona aktywność amerykańskich samolotów zwiadowczych nad Podkarpaciem. Kijowa nie spodziewał się nikt.
CNN podał, powołując się na amerykańskich urzędników, że zwiększone dostawy dla Ukrainy mają pomóc jej przetrwać nową rosyjską ofensywę i osiągnąć pozycję pozwalającą na wynegocjowanie zakończenia wojny na sprzyjających warunkach. – Powiadomiliśmy Rosję, że prezydent Biden uda się do Kijowa, na kilka godzin przed wyjazdem, by uniknąć sytuacji konfliktowych – powiedział doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. Dmitrij Miedwiediew, wiceszef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, napisał, że „Biden wstępnie otrzymał gwarancję przetrwania”. „Obiecał w Kijowie dużo broni i zaklinał się na wierność do grobu wobec neonazistowskiego reżimu” – dodał w charakterystycznym stylu. Część komentarzy ludzi związanych z Kremlem jest trudna do zacytowania; komentator „Komsomolskiej Prawdy” Roman Gołowanow określił prezydenta USA mianem „przywódcy sodomitów i zboczeńców”.
Politolożka Tatjana Stanowa pisze, że wizyta wpłynie na treść dzisiejszego wystąpienia Władimira Putina przed połączonymi izbami parlamentu. „Kreml oceni to jako kolejny dowód, że USA ostatecznie postawiły na strategiczną porażkę Rosji w wojnie, która bezpowrotnie przekształciła się w wojnę Rosji z Zachodem. Oczekiwano, że orędzie będzie bardzo jastrzębie i podkreśli demonstracyjne zerwanie relacji z Zachodem. Teraz mogą zostać wprowadzone dodatkowe poprawki, po których stanie się ono jeszcze ostrzejsze” – czytamy. Relacje z USA będą jednym z tematów rozmów szefa chińskiej dyplomacji w Moskwie. Wang Yi kończy w rosyjskiej stolicy tournée po Europie. Pekin ma w najbliższych dniach przedstawić własny plan pokojowy. Tymczasem Biały Dom ostrzega Chiny przed zgubnymi skutkami ewentualnych dostaw broni dla Rosji. Wieści o takich planach miały dotrzeć do Waszyngtonu. ©℗