Rząd Węgier chwali się wielkimi zagranicznymi inwestycjami w sektorze baterii do samochodów elektrycznych, jednak w kraju nasilają się protesty przeciwko powstawaniu nowych zakładów. „Fabryki baterii pochłaniają ogromne ilości energii elektrycznej, której Węgrom obecnie brakuje” – mówią PAP liderzy protestujących ugrupowań.

Władze uważają, że nowe fabryki pomogą w osiągnięciu wzrostu gospodarczego i zapewnią tysiące nowych miejsc pracy. Minister spraw zagranicznych i handlu Peter Szijjarto stwierdził nawet, że Węgry stały się „europejskim czempionem w przechodzeniu na pojazdy elektryczne”, a kolejne inwestycje sprawią, że staną się kandydatem na „mistrza świata”.

Chodzi przede wszystkim o fabrykę chińskiej firmy CATL w Debreczynie na wschodzie kraju; inwestycja o wartości 7,3 mld euro będzie największą w historii Węgier. Ale takich fabryk Węgry mają więcej. W listopadzie Szijjarto stwierdził, że „trzech z sześciu największych na świecie producentów baterii otworzyło na Węgrzech swoje fabryki”.

W ostatnich tygodniach węgierskie media informowały jednak o protestach społecznych, przede wszystkim właśnie w Debreczynie.

W piątek liderzy opozycyjnej partii Dialog na rzecz Węgier (Parbeszed Magyarorszagert) zapowiedzieli złożenie skargi do Sądu Konstytucyjnego w związku z decyzjami rządu, przewidującymi zwolnienia z przepisów dotyczących planowania przestrzennego. Według Parbeszed rządowi chodzi o to, aby „azjatyckie korporacje nie musiały dbać o środowisko naturalne czy prawa pracowników”.

„Fabryki baterii zużywają ogromne ilości wody. Jedna z nich potrzebować będzie jej w ilości 27 tys. metrów sześciennych dziennie, czyli więcej niż zużywa całe miasto Kecskemet, które ma 112 tys. mieszkańców” - powiedziała w rozmowie z PAP Timea Szabo z partii Parbeszed. „Ponadto fabryki baterii będą niszczyć bardzo cenne tereny z rolniczego punktu widzenia” – dodała.

„Na Węgrzech nie mamy wielkich zasobów wody, zwłaszcza biorąc pod uwagę susze, które dotknęły kraj w ostatnich kilku latach” – zauważył Peter Ungar, lider Węgierskiej Partii Zielonych (LMP).

Politycy protestujący przeciwko fabrykom zwracają również uwagę na to, że Węgry nie mają wystarczająco energii, aby zapewnić ich pracę, zwłaszcza w warunkach kryzysu energetycznego.

Pod koniec stycznia Parbeszed zgłaszało propozycję parlamentarnej debaty na temat powstających na Węgrzech fabryk baterii. Z kolei LMP domagała się przesłuchania na nadzwyczajnym posiedzeniu parlamentarnej komisji zrównoważonego rozwoju ministrów spraw zagranicznych i handlu oraz energetyki.

„Nie chodzi nam o całkowitą likwidację fabryk baterii. One już w chwili obecnej na Węgrzech działają” – powiedział Ungar. „Natomiast stoimy na stanowisku, że mamy ich już wystarczająco dużo” – dodał.

W protesty angażują się przede wszystkim Parbeszed i LMP, czyli partie o profilu proekologicznym. Choć dla pozostałych ugrupowań opozycyjnych kwestia fabryk nie wydaje się odgrywać kluczowej roli, to na poziomie lokalnym wspierają one protesty – podkreśla Szabo. W czwartek przedstawiciele Koalicji Demokratycznej, grupującej partie opozycyjne wobec rządu, złożyli wniosek do stołecznej rady miejskiej o zakazie budowy fabryk baterii w Budapeszcie.

„W przypadku protestów społecznych rząd wskazuje, że dokładnie ta sama chińska firma otworzyła już fabrykę w Niemczech” – powiedział PAP Szabolcs Pasztor, ekonomista z budapeszteńskiego instytutu Oeconomus.

Na początku lutego wizytę w niemieckim Arnstadt, gdzie chiński CATL otworzył ostatnio swoją pierwszą fabrykę w Europie, złożył burmistrz Debreczyna Laszlo Papp z rządzącej partii Fidesz. „W zakładzie zastosowano najnowocześniejszą technologię XXI wieku. Nie widzieliśmy żadnych zanieczyszczeń czy źródeł zagrożenia” - powiedział Papp zaznaczając, że fabryka spełnia niemieckie wymogi bezpieczeństwa.

„Węgry przygotowują się do nowego etapu produkcji samochodów i starają się pozycjonować w zmieniającym się międzynarodowym modelu handlu” – stwierdził Pasztor. „W perspektywie długoterminowej Węgry mogą skupiać się nie na produkcji baterii, ale na działaniach o większej wartości dodanej” – ocenił ekonomista.

„Rząd Orbana zmienia zdanie tylko w wyniku presji. Na pewno nie zrezygnuje z budowy fabryk dlatego, że grzecznie poprosimy, aby wziął pod uwagę kwestie środowiskowe” – powiedziała Szabo.

Podkreśliła jednocześnie, że nie każdy kraj jest odpowiednim miejscem dla produkowania baterii. „Norwegia czy Szwecja, które mają wystarczające zapasy wody i nie zmagają się z niedoborami energii, są dużo lepszym miejscem do tego rodzaju inwestycji niż Węgry” – dodała.

Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)

mrf/ ap/