Spór o Sąd Konstytucyjny hamuje proces zbliżania Ukrainy do Unii Europejskiej.

Po podpisaniu przez Wołodymyra Zełenskiego ustawy dotyczącej konkursu na stanowisko sędziego ukraińskiego Sądu Konstytucyjnego (SK) powstaje Doradcza Grupa Ekspertów (DGE), która będzie miała za zadanie weryfikowanie i rekomendowanie tych, którzy będą orzekać w SK. W jej skład ma wchodzić trzech międzynarodowych ekspertów oraz trzech nominatów z Ukrainy powoływanych przez prezydenta, Radę Najwyższą i Zjazd (Kongres) Sędziów.
Unia Europejska zastrzegła, że ocena, czy Ukraina w sposób zadowalający przeprowadziła zmiany w tym obszarze, zależeć będzie od opinii Komisji Weneckiej. A ta niemal natychmiast po podpisaniu ustawy wypowiedziała się w sposób negatywny – główne zarzuty dotyczą dwóch kwestii: składu oraz obligatoryjności. Komisja stanęła na stanowisku, że w Doradczej Grupie Ekspertów powinien zasiadać jeszcze jeden niezależny, międzynarodowy nominat, aby pozbawić polityków wpływu na pracę organu. Dodatkowo: opinie wydawane przez DGE muszą być wiążące. Osoba, która przejdzie weryfikację z negatywnym wynikiem nie może zostać sędzią Sądu Konstytucyjnego. Ustawę krytykują również przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, tacy jak fundacja DEJURE czy Witalij Szabunin z Centrum Przeciwdziałania Korupcji.
Według krytyków ustawy Zełenski zdecydował się ją podpisać, aby zdobyć wpływ na obsadę SK. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ukraiński Trybunał Konstytucyjny był bohaterem najpoważniejszego kryzysu politycznego, jaki miał miejsce za kadencji obecnego prezydenta. Chodzi tu o sytuację z 27 października 2020 r., gdy SK na zamkniętym posiedzeniu orzekł, że art. 366-1 ukraińskiego kodeksu karnego stanowiący o odpowiedzialności za fałszywą deklarację jest niekonstytucyjny, co stanowiło poważne uderzenie w Narodową Agencję ds. Zapobiegania Korupcji (NAZK), instytucję, która jest mózgiem ukraińskiej infrastruktury antykorupcyjnej. NAZK jest odpowiedzialny przede wszystkim za opracowywanie i realizację państwowej strategii walki z korupcją oraz prowadzenie otwartego rejestru elektronicznych deklaracji majątkowych, który stanowił fundament pracy dla organów ścigania takich jak NABU, czyli odpowiednik polskiego CBA. Wywołało to kilkudniowy przestój w pracy rejestru, który umożliwił opóźnienie lub zawieszenie kilku kluczowych postępowań na tle przestępstw korupcyjnych. Zełenski „ręcznie”, przy pomocy dekretu, przywrócił pracę NAZK (co również było wątpliwe z prawnego punktu widzenia), jednak kolejne miesiące płynęły pod znakiem siłowania się głowy państwa oraz przewodniczącego SK. Wobec tego drugiego narastały kolejne kontrowersje – choćby fakt, że nie zadeklarował majątku nabytego na Krymie już po aneksji półwyspu (w tym samym rejestrze, który organ pod jego przewodnictwem próbował zamknąć). Ostatecznie parlament przywrócił odpowiedzialność karną za kłamanie w deklaracjach. Jednak w nowej wersji zniknęła kara pozbawienia wolności – artykuł przewidywał od tej pory tylko grzywnę lub prace społeczne. Oczywistym stało się, że najbardziej palącą kwestią pozostaje tryb wyboru sędziów, chociażby z uwagi na to, że podczas trwania kryzysu powołano na to stanowisko bez żadnego konkursu, wbrew zaleceniom Komisji Weneckiej, Wiktora Kiczuna – głosami partii prezydenckiej oraz oligarchicznych frakcji O Przyszłość i Zaufanie. Kiczun wszedł na stanowisko z poparciem Fedira Wenisławskiego, przedstawiciela prezydenta w SK, który otwarcie opowiadał się przeciwko ustawie lustracyjnej. Rozwiązanie kwestii ukraińskiego SK to pierwszy z siedmiu punktów koniecznych dla zachowania statusu kandydata do UE oraz rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych. Komisja Wenecka oczekuje poprawionej wersji ustawy. ©℗