Jest porozumienie Unii z Węgrami. KPO przyjęte. Zawieszenie funduszy spójności dopiero w 2024 r.

Udało się zakończyć trwający od miesięcy węgiersko-unijny spór. Z Krajowego Planu Odbudowy Węgry otrzymają 5,8 mld euro. Rada UE podjęła także decyzję o zawieszeniu części funduszy spójności – 6,3 mld euro. To o ponad 1 mld euro mniej, niż KE proponowała we wrześniu.
Dobiegająca końca czeska prezydencja w Radzie UE chciała do końca roku doprowadzić do akceptacji pomocy dla Ukrainy o wartości 18 mld euro, globalnego CIT oraz dwóch kwestii związanych z Węgrami – przyjęcia KPO oraz kontynuacji mechanizmu warunkowości. Osiągnięcie porozumienia z Brukselą uchroniło Budapeszt przed bezpowrotną utratą 70 proc. wyznaczonej kwoty. Stałoby się tak, gdyby węgierski Fundusz Odbudowy nie został zaakceptowany do końca br.
Ostatecznie Rada UE zdecydowała także o zawieszeniu Węgrom 55 proc., zamiast 65 proc., środków z Funduszu Spójności. Jednakże zacznie ono obowiązywać dopiero za dwa lata – pod koniec 2024 r. i to tylko przy założeniu, że Węgry nie zrobią niczego, by wytknięte błędy naprawić. Do dyspozycji Budapesztu pozostaje 14,3 mld euro plus środki z KPO.
„Trudna praca, ale piękny efekt! Węgry nigdy się nie poddają!” – napisał Viktor Orbán, gratulując zespołowi negocjacyjnemu porozumienia z Brukselą. Aż do wtorkowego wieczoru szef rządu w ogóle tych negocjacji nie komentował. Była to wyłączna kompetencja minister sprawiedliwości Judit Vargi i ministra odpowiadającego za unijne fundusze – Tibora Navracsicsa.
W lipcu 2021 r. w czasie wywiadu dla państwowego radia Kossuth Viktor Orbán powiedział, że jeżeli wystąpią jakiekolwiek opóźnienia w wypłatach środków z KPO, Węgry ustanowią własny fundusz na realizację inwestycji w nim zawartych. Jednak po wyborach parlamentarnych, gdy okoliczności gospodarcze uległy zasadniczej zmianie, Orbán całkowicie zmienił swoją politykę. Narracja Vargi stała się koncyliacyjna, zaczęła podkreślać wagę dialogu z unijnymi urzędnikami. Ministrem w maju został także były komisarz Tibor Navracsics, który doskonale zna mechanizmy rządzące na unijnych korytarzach. Zgodę na porozumienie musiał wydać jednak Orbán. Nie po raz pierwszy w obozie koalicyjnym zapanowała dyscyplina. Nie ma wątpliwości, że w środowisku Fidesz-KDNP znajdują się także przeciwnicy Unii, jednakże takie głosy nie przebijają się do opinii publicznej.
Już w wakacje zespoły węgierskich i unijnych urzędników rozpoczęły wspólne prace nad ustawami, które miały dostosować węgierskie prawo krajowe do unijnych wymogów. O tym, że prawo zostało napisane w Brukseli, informował wielokrotnie minister Navracsics. Miała być to gwarancja jak najszybszego uzyskania porozumienia z Unią. Fakt ten aż do ostatnich dni sierpnia był ukrywany przed opinią publiczną. Jesienna sesja parlamentu została zdominowana przez legislacyjny ekspres. Zgromadzenie Krajowej uchwalało kolejne akty prawne a ich realizacja komunikowana była Brukseli.
Gdyby przyjąć dotychczasową narrację Fideszu, formalnie węgierski parlament wdrożył do porządku prawnego „unijny dyktat”, tzn.akty prawne wprost napisane w Brukseli. Rzecz jasna nikt tego w ten sposób nie komunikował. Mówiono za to wiele o tym, że rząd walczy o należne Węgrom pieniądze. W KPO 1 mld euro zagwarantowany jest na podwyżki nauczycieli.
Na Węgrzech powstał już wymagany urząd kontrolujący sposób wydatkowania środków unijnych oraz doradcza komisja ds. przeciwdziałania korupcji. 20 lutego 2023 r. rozpocznie się wiosenna sesja parlamentu, w czasie której mają zostać uchwalone akty prawne wypełniające 27 kamieni milowych. Dotyczą one m.in. zmian w przetargach publicznych, przeciwdziałania korupcji, a także zmian w systemie sądownictwa. Sąd Najwyższy ma stracić prawo rozpatrywania pytań prejudycjalnych kierowanych przez sędziów do TSUE, a Sąd Konstytucyjny kompetencje w zakresie kontroli prawomocnych decyzji sędziów.
Minister Navracsics jest zdania, iż wszystkie akty prawne dostosowujące prawo węgierskie do unijnych wymogów zostaną uchwalone do końca marca. W związku z tym oczekuje, że w kwietniu bądź maju zostanie usunięte zawieszenie środków i uruchomione zostaną w I półroczu wypłaty. Dziennik „Népszava” zlecił badanie, które przeprowadził instytut Publicus. Według niego 61 proc. Węgrów za wstrzymanie wypłat obwinia rząd. Co piąty wskazywał na unijnych urzędników. Zaledwie 11 proc. podchwyciło narrację prorządowych mediów, które wskazują, iż za problemy Budapesztu z Unią odpowiada opozycja.