- Reżim Łukaszenki otworzył drzwi dla rosyjskiej okupacji, czyli tego, co obecnie obserwujemy. W tym rozszerzonej obecności wojskowej Rosji na naszym terytorium - uważa Waleryj Kawaleuski przedstawiciel gabinetu Swiatłany Cichanouskiej ds. zagranicznych.

Pojawiają się różne wersje dotyczące śmierci ministra spraw zagranicznych Białorusi Uładzimira Makieja, który zmarł nagle 26 listopada w wieku 64 lat. Wierzy pan w wersję oficjalną?
Źródła dyplomatyczne są zdania, że przyczyna śmierci nie była naturalna. Jednocześnie warto przypomnieć, że oficjalnej przyczyny śmierci nie ogłoszono, a przynajmniej ja się na nią nie natknąłem. Sam fakt śmierci Makieja i jej przyczyny mogą być wyraźnym sygnałem dla nomenklatury, dla ludzi, którzy kontynuują współpracę z Alaksandrem Łukaszenką, że jeśli chcą zrobić coś dobrego, ale odkładają to na przyszłość, to może tak się zdarzyć, że nie zdążą tego zrobić i przejdą do historii jako ludzie, którzy całe życie poświęcili budowie antynarodowej dyktatury. Taki los może czekać także innych. Oczekujemy teraz informacji, kto zastąpi Makieja. Jestem przekonany, że jego następca też będzie się zastanawiać, jak skończy, w chwale czy w hańbie.
Czego można się spodziewać po następcy Makieja?
Kto by nim nie był, będzie musiał spełnić kilka kryteriów. Po pierwsze popierać represje wymierzone we własny naród, po drugie - wojnę przeciwko narodowi ukraińskiemu, a po trzecie gwarantować pełną lojalność wobec Federacji Rosyjskiej, która obecnie, na naszych oczach, anektuje Białoruś.
ikona lupy />
Waleryj Kawaleuski przedstawiciel gabinetu Swiatłany Cichanouskiej ds. zagranicznych / Dziennik Gazeta Prawna
Widzi pan jakiekolwiek sygnały świadczące o tym, że Kreml rozpatruje możliwość formalnej aneksji Białorusi?
Obecna sytuacja jest dla Rosji optymalna. Formalna niepodległość Białorusi jest zachowywana, ale wszystko, co robi reżim Łukaszenki, w pełni odpowiada interesom Rosji, nawet jeśli wprost narusza interesy białoruskiego państwa i narodu.
Łukaszenka zachował jeszcze jakąkolwiek autonomię w relacjach z Rosją?
Porównałbym to do jajka. Skorupka wskazuje na jakąś suwerenność i niezależność, ale jeśli zajrzeć do środka, siedzi tam Moskal, który wyjadł wszystko od środka - sferę społeczną i politykę zagraniczną. Obserwujemy, jak niszczone jest wszystko, co białoruskie, jak w szkolnictwie są narzucane rosyjska ideologia i historiografia. W tym jajku jest coraz mniej miejsca na białoruskość. Łukaszenka zachował suwerenność, jeśli chodzi o stosowanie represji. Wszystko pozostałe jest pod kontrolą Rosji.
Na drugiego Makieja na czele MSZ, czyli człowieka, który czasem próbował dogadywać się z Zachodem, nie ma co liczyć?
Makiej zawsze był antybiałoruski w tym znaczeniu, że zwalczał ludowładztwo i wspierał dyktaturę. Niezależnie od tego, czy był prorosyjski czy nie, wszystko, co robił, pozwoliło Rosji roztoczyć kontrolę nad Białorusią. Przez jego działania Łukaszenka stworzył reżim, który stał się koniem trojańskim na terenie naszego kraju. Reżim Łukaszenki otworzył drzwi dla rosyjskiej okupacji, czyli tego, co obecnie obserwujemy: rozszerzonej obecności wojskowej Rosji na naszym terytorium, braniem pod kontrolę wszelkich dziedzin życia państwowego. Dlatego niczego od następcy Makieja nie oczekuję, bo i sam Makiej nie był tym człowiekiem, za jakiego chciał być uznawany.
Wie pan coś na temat niepublicznych rozmów prowadzonych przez władze białoruskie z Zachodem? Mówi się o kontaktach za pośrednictwem Szwajcarii i Watykanu. To prawda?
Z tego, co wiem, pewne kontakty istnieją, ale nie nazwałbym ich dialogiem ani tym bardziej negocjacjami - to przesada. Z tego, co słyszę na dość wysokim poziomie, liderzy państw Unii Europejskiej mówią, że obecnie nie ma podstaw do jakichkolwiek rokowań z Łukaszenką. Nikt się nie spodziewa, by Łukaszenka mógł zmienić cokolwiek w swoich działaniach czy retoryce. Wie, co ma zrobić, gdyby chciał pozytywnie zaskoczyć społeczność międzynarodową i społeczeństwo białoruskie. Zakończyć represje, przestać wtrącać ludzi do więzień albo przynajmniej przestać torturować ich za kratami. Można to zrobić z dnia na dzień, wystarczy dobra wola i polecenie: traktujcie ludzi z godnością i zgodnie z prawem.
Czy w trakcie tych kontaktów białoruskie władze przedstawiają Zachodowi jakąś ofertę?
Słowa są tanie. Decyzje i działania są znacznie droższe. Tego nie widać, a to na tej podstawie państwa zachodnie oceniają zachowanie Łukaszenki i perspektywy jego zmiany.
Z czym dyplomaci reżimu przyjechali do Polski na ubiegłotygodniowe spotkanie ministrów państw Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie? Miał przyjechać Makiej, ale ze względu na jego śmierć na czele delegacji stał stały przedstawiciel Białorusi przy OBWE Andrej Dapkiunas.
Jak zwykle przyjechali z oskarżeniami wobec wszystkich dookoła, że stosunek do Łukaszenki jakoby opiera się na jakichś uprzedzeniach. To oczywiście bzdura. Można przytoczyć choćby oświadczenie Makieja, jeszcze zanim zmarł z niewiadomych przyczyn. Nie było żadnych oczekiwań od planowanej wizyty Makieja, choć pojawiały się spekulacje, że mógłby doprowadzić do jakiegoś przełomu. Makiej we wrześniu był w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, rok temu był w Sztokholmie na podobnym spotkaniu ministerialnym - do żadnych zmian te wizyty nie doprowadziły. Nikt nie zamierzał rozmawiać z Makiejem czy jego następcami po to, by słuchać reżimowej dezinformacji w chwili, gdy od reżimu oczekuje się konkretnych kroków.
Czy Makiej planował w Łodzi jakieś niepubliczne spotkania?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Nawiasem mówiąc, planowaliśmy oprotestować jego przyjazd, bo uważamy, że dla człowieka, który był współodpowiedzialny za zabójstwa polityczne na Białorusi i za pomoc w agresji przeciw Ukrainie, nie było miejsca wśród szanujących się ludzi. Miejsce dla takich ludzi jest na sali sądowej. ©℗
Rozmawiał Michał Potocki
Kolejne ataki na Ukrainę
Tydzień temu Rosjanie planowali wysłanie do Mińska szefa dyplomacji Siergieja Ławrowa. Nagła śmierć jego białoruskiego odpowiednika Uładzimira Makieja, który według tamtejszych mediów miał dostać ataku serca, zrewidywała te plany. Podróż została odwołana, ale do białoruskiej stolicy udał się w sobotę minister obrony Siergiej Szojgu. Ten wyjazd nie został zawczasu zapowiedziany, a jego efekty zostały częściowo utajnione. Szojgu rozmawiał z ministrem obrony Wiktarem Chreninem i Alaksandrem Łukaszenką, podpisując protokół do Umowy o wspólnym gwarantowaniu bezpieczeństwa regionalnego w sferze wojskowej, którego treści nie podano do wiadomości.
Łukaszenka po raz pierwszy przyznał publicznie, że rosyjska armia korzysta z białoruskiego terytorium, by szkolić żołnierzy. - I nasi, i wasi oficerowie szykują chłopaków - mówił. Białoruś po 24 lutego udostępniła swoje terytorium dla rosyjskich sił zbrojnych, które ruszyły stamtąd na Kijów. Władze ukraińskie wielokrotnie wysyłały sygnały, że podległe Łukaszence siły zbrojne mogą przekroczyć granicę, np. w celu odcięcia szlaków zaopatrzenia na zachodzie Ukrainy nieopodal granic z Polską. Amerykański Institute for the Study of War napisał w sobotę, że taki scenariusz jest „wysoce nieprawdopodobny” ze względu na „czynniki wewnętrzne, które powstrzymują Łukaszenkę przed takimi działaniami”. - Na terytorium Białorusi trwa umacnianie sojuszniczego zgrupowania wojsk. Szykujemy się do adekwatnej reakcji - oświadczył ukraiński gen. Serhij Najew. - Obecnie nie ma zagrożenia ze strony Białorusi - zaznaczył.
„W ostatnich miesiącach białoruski sprzęt wojskowy całymi składami jedzie w stronę Rosji. Od czerwca Białoruś stała się dla Rosji jednym z głównych dostawców broni. Jeśli jest jakiś układ, to w takim aspekcie: «Skoro nie chcesz walczyć, to chociaż daj nam sprzęt»” - pisze białoruski analityk Wital Cyhankou. Rosyjska „Niezawisimaja gazieta” (NG) sugeruje, że wizyta zwiastuje nowy etap „operacji specjalnej”, jak ze względu na cenzurę pisze się w Rosji o wojnie. NG nie wskazuje, jaki to może być etap, jednak przypomina, że „Szojgu odwiedził Białoruś kilka tygodni przed rozpoczęciem specoperacji, a jego wyjazd do Damaszku w czerwcu 2016 r. zapowiadał rozpoczęcie operacji wypierania syryjskiej zbrojnej opozycji z Aleppo”. Aktywizacji reżimu obawia się białoruska opozycja. Waleryj Sachaszczyk, odpowiadający za sprawy wojskowe członek gabinetu liderki opozycji Swiatłany Cichanouskiej, zwrócił się w piątek z apelem do sekretarza Rady Bezpieczeństwa Białorusi gen. Alaksandra Walfowicza, który - jak powiedział - przez 30 lat był jego bliskim przyjacielem. - Rozpocznijmy dialog, nie czekając na katastrofalne skutki udziału Białorusi w wojnie w Ukrainie - mówił.
Rosja przypuściła wczoraj po południu kolejny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Władze informowały o wybuchach w Chersoniu, Odessie, Winnicy i Zaporożu oraz pracy obrony powietrznej w innych częściach kraju. W kilku obwodach zgasło światło, stanęły dwa pociągi pasażerskie z Kijowa do Kramatorska w obwodzie donieckim i Iziumu w obwodzie charkowskim. Wcześniej zaatakowane zostało lotnisko wojskowe w Engelsie w obwodzie saratowskim. Według niepotwierdzonych doniesień, które cytuje Meduza, uszkodzeniu uległy dwa bombowce Tu-95, mogące przenosić broń jądrową. „Jeśli bardzo często wystrzeliwuje się coś w przestrzeń powietrzną innych państw, wcześniej czy później nieznane obiekty latające powrócą na miejsce wylotu” - napisał na Twitterze doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. Jeśli potwierdzą się spekulacje, że w Engelsie wybuchł ukraiński bezzałogowiec, będzie to oznaczać, że Ukraińcom udało się porazić cele w odległości 850 km od własnych granic. Podobny dystans dzieli je od Moskwy. ©℗
Michał Potocki