Urzędujący prezydent chce się wydostać z cienia Nursułtana Nazarbajewa, swojego poprzednika.

Oficjalne wyniki wczorajszych wyborów prezydenckich w Kazachstanie, które wkrótce powinny zostać ogłoszone, to ich najmniej ważny element. Władze nie dopuściły do startu najważniejszych kontrkandydatów Kasym-Żomarta Tokajewa, więc urzędująca głowa państwa wygra w cuglach. Ważniejsza jest inna okoliczność: głosowanie zamyka proces demontażu dziedzictwa Nursułtana Nazarbajewa, który rządził Kazachstanem od czasów radzieckich do 2019 r. Ma też zapewnić Tokajewowi aktualniejszą legitymację do sprawowania władzy, dotychczas opierającą się na rosyjskich czołgach i błogosławieństwie Nazarbajewa.
Zanim Tokajew został prezydentem, miał opinię raczej bezbarwnego urzędnika w ekipie Nazarbajewa, pierwszego przywódcy kraju, który zbudował Kazachstan takim, jakim go dziś znamy. Pełnił takie funkcje, jakie powierzał mu prezydent; był szefem MSZ, premierem, przewodniczącym senatu. Starzejący się Nazarbajew bardzo starannie wybrał swojego następcę, uprzednio wbudowując w system bezpieczniki dające mu gwarancje na czas emerytury. Parlament przyznał mu tytuł jełbasy, przywódcy narodu. Po przekazaniu władzy prezydenckiej Nazarbajew zachował część kompetencji jako pierwszy prezydent (taki tytuł zapisano w konstytucji), lider rządzącej partii Światło Ojczyzny i przewodniczący Rady Bezpieczeństwa. Na pożegnanie posłowie zmienili nazwę stolicy Astany, nadając jej nazwę Nur-Sułtan.
Gdy Tokajew okrzepł, zaczął postrzegać ludzi Nazarbajewa jako ograniczające swobodę ruchów obciążenie. Stopniowo wypychał ich z systemu, a znakomitym pretekstem, by na dobre pozbyć się poprzednika, były styczniowe protesty. Do dziś nie do końca jasne jest ich polityczne tło. Tokajew dla ich stłumienia poprosił o pomoc sojusznicze siły Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Rosjanie pomogli mu uśmierzyć bunt, licząc, że uczyni to z Tokajewa ich wasala. Tak się nie stało, a jedną z przyczyn była rosyjska inwazja na Ukrainę. W efekcie słabnącej pozycji Kremla i porażek na froncie pierwsza w historii interwencja zbrojna ODKB okazała się najpewniej ostatnią; organizacja we wrześniu odmówiła przyjścia na pomoc zaatakowanej przez Azerbejdżan Armenii. Tymczasem Tokajew przyspieszył demontaż systemu stworzonego przez Nazarbajewa.
Eksprezydent i jego współpracownicy zostali pozbawieni stanowisk, część trafiła do aresztów, a Tokajew przeforsował zmianę konstytucji, w której zabrakło gwarancji dla jełbasy. W czerwcu Kazachowie przyjęli w referendum konstytucję wprowadzającą zmiany kosmetyczne, ale prezentowane jako demokratyzacyjne. Powołano Sąd Konstytucyjny, do którego skargi będą mogli wnosić także obywatele, zakazano prezydentowi członkostwa w partiach, a jego rodzinie – pełnienia funkcji w administracji i spółkach państwowych, zniesiono karę śmierci, ograniczono możliwość sprawowania urzędu prezydenta do dwóch kadencji. We wrześniu nowo przyjętą konstytucję jeszcze skorygowano, tym razem w parlamencie. Nur-Sułtan przemianowano z powrotem na Astanę i wydłużono kadencję prezydenta do siedmiu lat, zakazując mu zarazem reelekcji. Po wejściu w życie poprawek rozpisano przyspieszone wybory. Tokajew będzie mógł rządzić kolejne siedem lat, ale w 2029 r. ma oddać władzę, o ile znów nie zmieni konstytucji.
Tokajew nie wziął też udziału w debacie kandydatów zorganizowanej przez agencję Chabar; w jego imieniu wystąpił w niej szef izby niższej parlamentu Jerłan Koszanow. Urzędujący prezydent zadbał przy tym, by na wyborach nie było niespodzianek. Część opozycji pozbawił szansy startu zapis wymuszający 15-letnie nieprzerwane zamieszkiwanie na terenie kraju. Inni alternatywni kandydaci, na czele z Ingą Imanbaj, żoną więzionego lidera niezarejestrowanej Demokratycznej Partii Kazachstanu Żanbołata Mamaja, nie zostali zarejestrowani. W efekcie nawet rywale prezydenta odwoływali się do jego linii politycznej, a Sałtanat Tursynbiekowa, szefowa stowarzyszenia Kazachskie Matki Łącznikiem z Tradycją, zapowiadała w razie zwycięstwa kontynuację „strategii określonej przez Tokajewa”. W trakcie kampanii wzmocniono cenzurę internetu i nie dopuszczano do antyrządowych wystąpień. ©℗