Ukraina pilnie potrzebuje zagranicznego wsparcia, głównie w postaci sprzętu i urządzeń energetycznych, po ostatniej fali rosyjskich ataków na sieci przesyłowe - mówi PAP ekspert ds. Ukrainy think tanku Forum Energii Maciej Zaniewicz.

"Skala potrzeb jest olbrzymia. Tylko 15 listopada ukraińskie ministerstwo energetyki rozdysponowało po kraju 100 ton sprzętu otrzymanego z zagranicy. Niestety dziewięć miesięcy wojny poważnie uszczupliło sprzętowe możliwości Ukrainy i pilnie potrzebuje ona zagranicznego wsparcia. Problemem są nie tyle pieniądze, co szybkie pozyskanie sprzętu, zwłaszcza transformatorów" - podkreślił Zaniewicz, przypominając, że pomaga w tym m.in. specjalna grupa robocza w ramach Wspólnoty Energetycznej.

Jak zastrzegł, bardzo ciężko jest obecnie ocenić skalę uszkodzeń w obszarze źródeł wytwarzania. "Ukraina nie podaje takich informacji do publicznej wiadomości, co jest zresztą zrozumiałe. Użyteczność takiej informacji dla obywateli jest znikoma, stanowiąc wskazówkę dla Rosji nt. skuteczności ataków" - wyjaśnił ekspert. Zaznaczył zarazem, że elektrownie nie są głównym celem – jest nim infrastruktura przesyłowa.

"Łączne straty w elektroenergetyce spowodowane przez Rosję Ukraina szacuje na 300 mln euro. We Lwowie, zgodnie z informacjami miejscowych władz, przywrócenie stanu sprzed wojny zajmie około roku, oczywiście przy mało prawdopodobnym scenariuszu braku kolejnych ataków" - podkreślił Zaniewicz.

Jak przypomniał, atak z 15 listopada był największą jak dotychczas operacją mającą na celu zniszczenie ukraińskiej infrastruktury elektroenergetycznej. Obejmował cały kraj i skutkował blackoutami nie tylko w miastach położonych centralnie, jak Kijów, ale również np. we Lwowie. Łącznie pozbawionych prądu było 10 mln odbiorców, czyli ponad połowa Ukraińców.

"Dostawy przywrócono już ok. 80 proc. użytkowników, ale np. sytuacja we Lwowie wygląda tak, że mimo iż 95 proc. odbiorcom przywrócono dostawy, to jednocześnie z prądu może korzystać nie więcej niż jedna trzecia miasta. W praktyce wygląda to tak, że operator informuje o godzinach, w których odbiorcy będą pozbawieni energii" - wyjaśnił Zaniewicz.

W ocenie eksperta Forum Energii mało prawdopodobny jest jednak scenariusz totalnego blackoutu.

"Spójrzmy na skutki ostatnich ostrzałów. Według danych ukraińskich sił powietrznych Ukraina strąciła 89 z ponad 100 wystrzelonych pocisków i dronów. A mimo to skutki ostrzału były bardzo poważne. To pokazuje, jaką rolę odgrywa obrona przeciwrakietowa. Gdyby skuteczność rosyjskich ataków była np. na poziomie 50 proc., awaryjne przerwy w dostawach byłyby dużo większe i długotrwałe" - stwierdził.

Ukraina dysponuje obecnie połączeniami transgranicznymi z krajami UE o mocy 860 MW, a dodatkowo połączenie z Mołdawią pozwala na import 700 MW, choć z powodu ostatnich ostrzałów musiało być rozłączone, co pozbawiło prądu sporą część tego kraju, w tym stolicę - Kiszyniów.

"W skali obecnego zapotrzebowania na moc Ukrainy to niespełna 10 proc., w zależności od godziny i pory roku. Obecnie import nie jest jednak realizowany, prawdopodobnie dlatego, że niewiele by on dał. Skala zniszczeń sieci wewnątrz Ukrainy jest zbyt duża" - ocenił Zaniewicz.(PAP)

wkr/ mk/