Grecką granicę próbuje przekroczyć coraz więcej uchodźców. Ateny oskarżają Ankarę o chęć destabilizacji kraju.

– Zachowanie Turcji wobec migrantów, których uratowaliśmy na granicy, to wstyd dla całej cywilizacji – napisał grecki minister ds. migracji Notis Mitarakis. Władze w Atenach i Ankarze ponownie obrzucają się oskarżeniami o złe traktowanie uchodźców. Po greckiej stronie rzeki Ewros znaleziono bowiem niemal 100 rozebranych do naga mężczyzn. Z informacji opublikowanych przez grecką policję wynika, że pochodzą m.in. z Afganistanu i Syrii, a dochodzenie przeprowadzone we współpracy z unijną agencją ds. ochrony granic Frontex wskazuje, że dzielącą oba państwa rzekę przekroczyli na dmuchanych pontonach. Funkcjonariuszom mieli powiedzieć, że zostali przez Turków zmuszeni do wejścia na pokład trzech należących do tamtejszej armii pojazdów, które zabrały ich na granicę. Tam kazano się im rozebrać i przepłynąć na drugi brzeg.
Obecnie mężczyźni przebywają w ośrodku w Fylakio, gdzie czekają na rozpatrzenie wniosków o azyl.
Rozbieranie uchodźców lub żądanie, by zdjęli część odzieży, to popularna taktyka stosowana do zastraszania i kompromitacji poszczególnych państw. Zdaniem organizacji pozarządowej Human Rights Watch (HRW) tylko w tym roku uciekały się do niej także m.in. służby w Bułgarii. Grecja również. „Mężczyźni, z którymi rozmawiało HRW, powiedzieli, że służby biły ich po zatrzymaniu, podczas pobytu w areszcie i gdy byli zmuszani do zanurzenia się w rzece Ewros. 22 z 26 osób, z którymi przeprowadzono wywiady, powiedziało, że greccy funkcjonariusze zmuszali ich do rozebrania się do bielizny lub całkowicie do naga” – napisano w kwietniowym raporcie dotyczącym greckich push-backów.
Ankara zaprzecza, by stosowała podobną politykę. – Mitarakis po raz kolejny wykorzystuje zdjęcia rozebranych do naga migrantów. Nie da się zweryfikować daty ich wykonania ani lokalizacji – przekazało biuro prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Zdjęcia, zdaniem Grecji, nie mogą zostać upublicznione. – Grecka maszyna fake newsów wraca do pracy – stwierdził rzecznik Erdoğana Fahrettin Altun.
Turcja w 2016 r. zawarła z Unią Europejską porozumienie, na mocy którego – w zamian za wsparcie finansowe – miała powstrzymywać migrantów przed przedostawaniem się do Europy. Od wiosny 2020 r. między sąsiadami toczy się jednak spór. Ankara oskarżyła UE o niestosowanie się do zapisów umowy. Bruksela obiecane środki chętniej przekazywała bowiem organizacjom pozarządowym niż rządowi. W ramach nacisku Ankara ogłosiła, że otworzy granice dla setek tysięcy osób. A w zeszłym miesiącu turecki prezydent wykorzystał przemówienie na forum ONZ, by oskarżyć Grecję o przekształcenie Morza Egejskiego w „cmentarz”.
W sierpniu ubiegłego roku Grecja zbudowała na swojej granicy 40-kilometrowy mur. Rząd tłumaczył wówczas, że to odpowiedź na sytuację w Afganistanie, w którym władzę przejęli talibowie. Do masowych migracji Afgańczyków jednak nie doszło. Mimo to mur ma zostać wydłużony o kolejne 80 km. Rzecznik rządu Giannis Oikonomou twierdzi bowiem, że w tym roku kraj obserwuje zdecydowanie więcej prób przekroczenia granicy niż w latach poprzednich, odnotowując wzrost o 150 proc. w stosunku do 2021 r. Tylko w sierpniu przez granicę z Turcją chciało się przedostać ok. 25 tys. osób. Ateny wiążą rosnące tempo napływu uchodźców z tureckim projektem destabilizacji Grecji, oskarżając ją o przymykanie oka na przemytników zarabiających na nieszczęściu migrantów. Ale szef organizacji pozarządowej Intersos Hellas, Apostolos Veizis, zwraca uwagę, że 92 mężczyzn pojawiło się na granicy w szczególnie upokarzającym dla Grecji i UE czasie. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych OLAF opublikował bowiem raport, w którym stwierdził, że Frontex brał udział w tuszowaniu push-backów. Agencja podkreśla, że wszystkie te praktyki miały miejsce w przeszłości, ale zgodziła się podjąć wiele środków naprawczych. ©℗