Niepodległa Szkocja zachowa funta szterlinga, ale tak szybko jak to możliwe ustanowi własną walutę - zapowiedziała w poniedziałek szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon. Zapewniła też, że mówienie o wymogu paszportów, by wjechać do Anglii, to "kompletny nonsens".

Sturgeon mówiła o tym prezentując trzeci z serii dokumentów, w których rząd przedstawia argumenty na rzecz niepodległości. Jej rząd zapowiedział, że drugie referendum na temat niepodległości odbędzie się 19 października przyszłego roku, choć aby faktycznie do niego doszło albo rząd w Londynie musi zmienić zdanie i zgodzić się na to, albo brytyjski Sąd Najwyższy musi uznać, że szkocki parlament może je rozpisać bez tej zgody.

Nowy dokument skupia się na takich kwestiach, jak waluta, handel, przekraczanie granic, polityka migracyjna i członkostwo w Unii Europejskiej.

W dokumencie zmniejszono liczbę warunków, które musiałaby spełnić niepodległa Szkocja, by odejść od funta z sześciu do trzech, ale nie wskazano, jak długo może to zająć. Sturgeon powiedziała, że stanie się to dopiero, jak będzie odpowiedni czas. Wskazała też, że wejście do strefy euro nie jest odpowiednią opcją dla Szkocji, ale członkostwo w UE pozostaje w planie.

Podkreśliła, że Szkocja chce pozostać we wspólnym obszarze podróżnym obejmującym Wyspy Brytyjskie, a wchodząc do UE dołączyć także do strefy Schengen. "Oznacza to, że wszelkie mówienie o paszportach, aby odwiedzić krewnych w Anglii, są kompletnym nonsensem. Swobodny przepływ osób przez nasze wyspy będzie kontynuowany jak dotychczas" - przekonywała.

Sturgeon przyznała jednak, że wchodzenie do UE będzie "szczególnie długim procesem", który spowoduje powstanie takich kwestii z handlem transgranicznym, jakie są obecnie w Irlandii Północnej. "Tym, co brexit oznacza, gdy Szkocja wróci do UE, jest to, że będą konieczne ustalenia graniczne, aby zapewnić ciągły handel towarami i usługami w całym Zjednoczonym Królestwie. Żadna z tych kwestii nie jest nie do pokonania, ale wymaga odpowiedniego planowania" - mówiła.

W dokumencie wskazano, że fizyczne kontrole towarów byłyby prowadzone na dwóch głównych trasach drogowych między Anglią a Szkocją, a prawdopodobnie także w kolejowych terminalach towarowych.

Sturgeon wykorzystała problemy, w których znajduje się brytyjska premier Liz Truss, by przekonywać, że "jaskrawo oczywiste, iż Zjednoczone Królestwo nie oferuje stabilności gospodarczej ani bezpieczeństwa finansowego". Wskazywała, że jeśli Szkocja pozostanie w nim, stanie w obliczu "polityki oszczędności, niskiego wzrostu gospodarczego oraz płac i standardów życia w stagnacji".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)