Premier Węgier w przemówieniu inaugurującym jesienną sesję parlamentu po raz kolejny zaatakował Unię Europejską za wprowadzenie sankcji na Rosję. To, co mówi Viktor Orbán, jest dzisiaj oficjalnym stanowiskiem państwa wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej, a także wspólnotowej polityki wschodniej.

W przekazie lidera Fideszu odpowiedzialność za wojnę ponosi de facto Ukraina i szeroko rozumiany Zachód. Według niego wojna mogłaby być konfliktem lokalnym, jednak z powodu zachodnich sankcji gospodarczych stała się „globalną wojną gospodarczą”. – Jeszcze wiosną wielu było takich, którzy wierzyli w krótką, trwającą kilka tygodni bądź miesięcy, dzisiaj dla wszystkich jest jasne, że musimy liczyć się z przedłużającą się wojną – przekonywał w poniedziałek szef rządu. Orbán krytykował amerykańską i europejską pomoc dla Ukrainy, uznając, że Rosji nie da się pokonać, bo jej zasoby ludzkie i militarne są nieograniczone. Różnica w podejściu do wojny Węgier i pozostałych państw ma w opinii Orbána wynikać z tego, że Ukraina jest sąsiadem Węgier, zapominając przy tym, że kraj ten graniczy też z innymi państwami UE, w pełni zaangażowanymi we wspieranie Kijowa. – Zachód stoi po stronie wojny, a Węgry – po stronie pokoju – skwitował Orbán.
Orbán twierdzi, że sankcje doprowadziły do tego, iż Europejczycy zubożeli, a Rosja nie padła na kolana, bo Moskwa wciąż notuje gigantyczne zyski ze sprzedaży surowców energetycznych. Premier twierdzi, że „brukselscy biurokraci” obiecali w czerwcu, że sankcje doprowadzą do końca wojny, tymczasem tak się nie stało, za to ceny energii „wystrzeliły w kosmos”. Orbán uważa, że po raz pierwszy widzi, jak „krasnal nakłada sankcje na olbrzyma”, przy czym nie ma wątpliwości, że tym krasnalem jest Zachód. Węgier ciągnął myśl, że to elity decydują o wprowadzeniu sankcji, a Węgry, jako pierwsze państwo UE, zapyta o to obywateli. W związku z tym po raz kolejny zostaną uruchomione „narodowe konsultacje”, które przybierają formę korespondencyjnego referendum. Ich wynik jest możliwy do przewidzenia już teraz: Węgrzy sankcje odrzucą, a mając taką legitymację, premier może zawetować ósmy pakiet unijnych sankcji.
Na uwagę zwraca fragment wystąpienia, który dotyczy relacji energetycznych Węgier i Rosji. Otóż zdaniem premiera udało mu się ochronić Węgry przed kryzysem energetycznym, bo rząd podpisał nowe umowy o zwiększeniu dostaw gazu z Rosji. Zmagazynowany rosyjski surowiec zabezpiecza 41 proc. rocznego zużycia. Orbán podkreślił, że Węgry rozwiązały także kwestię dostaw ropy, wywalczając wyłączenie spod unijnych sankcji na ten surowiec, i pochwalił się, że udało mu się to także załatwić Czechom i Słowakom. Utyskiwał, że nie można było dostrzec tych krajów w czasie „brukselskiej bitwy”. – Nie powiedzieli też „dziękuję”. Żaden problem, proszę bardzo – skwitował Orbán. Obecnie 59 proc. węgierskiego importu ropy pochodzi z Rosji, 20 proc. z Kazachstanu i po 8 proc. z Iraku i Chorwacji. Cztery bloki elektrowni atomowej w Paks pokrywają jedynie 36 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną, choć zapowiadano nawet 50 proc. Orbán w swoim przemówieniu mówił o planach przebudowy systemu energetycznego kraju, do których zalicza się budowa reaktorów w ramach projektu Paks 2. Łączna wartość inwestycji ma wynieść 28,5 mld euro.