Bruksela chce uderzyć w Rosję ograniczeniami dotyczącymi paliw i zablokować eksport technologii.

Kiedy Władimir Putin ogłaszał mobilizację 300 tys. Rosjan do wojska i organizację tzw. referendów na okupowanych wschodnich terytoriach Ukrainy, europejscy liderzy przebywali na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. Tam też, na nieformalnym spotkaniu, ministrowie spraw zagranicznych „27” odnieśli się do zainicjowanych przez Komisję Europejską działań dotyczących pakietu sankcji, mających być odpowiedzią na kolejną fazę rosyjskiej agresji. W weekend rozmowy były kontynuowane przez ambasadorów państw członkowskich.
Jak dotąd uzgodniono, że UE i jej członkowie nie uznają odrębności od Ukrainy terenów, których dotyczyć będą aneksyjne plebiscyty, a organizatorzy referendów oraz sprawcy innych naruszeń prawa międzynarodowego i praw człowieka mają zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

Surowce z limitami

Zapowiedziano również, że dodatkowe sankcje zostaną przyjęte tak szybko, jak to możliwe „w koordynacji z partnerami UE”. To sygnał, że wśród rozważanych rozwiązań jest m.in. firmowany przez G7 limit na ceny rosyjskiej ropy i produktów naftowych, który miałby być realizowany w ramach szerszej koalicji.
W tym przypadku „27” musiałaby się zgodzić na zmianę przyjętych wcześniej przepisów sankcyjnych i zamiast zakazać swoim firmom usług dla transportu rosyjskiej ropy, dopuścić je w przypadku dostaw realizowanych po cenach zgodnych z uzgodnionym limitem. O tym, że to właśnie limit naftowy może stanowić kluczowy element odpowiedzi na eskalację na Wschodzie, piszą także m.in., powołując się na źródła brukselskie, Reuters i Bloomberg.
Do zamknięcia tego wydania DGP żadna oficjalna propozycja nie ujrzała jednak światła dziennego. Pytani o to, jaki kształt mogłyby przyjąć nowe restrykcje, urzędnicy mówią niewiele i niechętnie.
Szefowa KE Ursula von der Leyen zasygnalizowała jednak w rozmowie z CNN, że w grę wchodzą dodatkowe restrykcje w zakresie eksportu technologii. Zaś szef unijnej dyplomacji Josep Borrell przyznał, że dyskutowane są sankcje zarówno personalne, jak i sektorowe.
Odpowiadając na pytania o to, czy naftowy limit jest jedną z rozważanych reakcji na działania Kremla, KE podtrzymuje wcześniej wyrażane stanowiska: Bruksela podziela „obawy krajów G7 dotyczące rosnących cen energii” i będzie kontynuowała prace nad zahamowaniem wzrostu cen, „w tym poprzez analizę możliwości wprowadzenia czasowych limitów cen na importowane towary we wskazanych przypadkach”. „Jeśli chodzi konkretnie o ropę, rozważymy całą paletę możliwych odpowiedzi, w tym w zakresie zakazów, które nie obejmowałyby dostaw zakupionych po cenie zgodnej z limitem ustalonym w gronie partnerów” – zaznaczono w przekazanych DGP odpowiedziach.
Komisja prowadzi też analizy w sprawie obłożenia przez UE na własną rękę limitem cenowym rosyjskiego gazu. Pierwsze jej propozycje w tej sprawie wzbudziły kontrowersje wśród państw członkowskich, z których część postulowała, by mechanizm cenowy objął także import błękitnego paliwa do Europy z innych kierunków. Ursula von der Leyen zapowiedziała w zeszłym tygodniu, że KE wypracuje w odpowiedzi na te oczekiwania pakiet rozwiązań, który uwzględni naturę relacji między Unią a poszczególnymi partnerami handlowymi oraz ich wiarygodność.

Polska wśród jastrzębi

Według naszych nieoficjalnych informacji na razie Bruksela nadal sonduje, czy cała „27” jest gotowa na silniejszą odpowiedź, czy też poprzestanie na uzupełnieniu luk w poprzednich pakietach sankcji. Ten drugi scenariusz oznacza głównie rozszerzenie ograniczeń indywidualnych – obecnie obejmujących 1200 Rosjan oraz ich europejskie majątki – jak również dodanie kilku mniejszych rosyjskich banków do wykluczenia z systemu SWIFT i zakaz eksportu do Rosji niektórych produktów z obszaru nowych technologii. W grę wchodzą także dodatkowe obostrzenia dla podmiotów, którym udowodniony zostanie udział w omijaniu dotychczasowych sankcji.
Znacznie mocniejszej reakcji UE oczekują, według naszych źródeł, państwa bałtyckie, Polska oraz Irlandia. Ta piątka krajów proponuje m.in. wyłączenie ze SWIFT Gazprombanku, największego banku, który obsługuje m.in. płatności za rosyjskie surowce. Warszawa i jej sojusznicy chcą ponadto objęcia sankcjami importu do Europy rosyjskich diamentów, który wart jest ok. 4 mld euro rocznie. Najsilniej wobec tego elementu, zdaniem dyplomaty, z którym rozmawialiśmy, oponował dotąd rząd belgijski.
„Jastrzębie” chciałyby także objąć sankcjami Rosatom i zakazać współpracy z Moskwą w zakresie energii jądrowej. To może wzbudzić sprzeciw po stronie Węgier, których sektor jądrowy oparty jest właśnie na rosyjskiej technologii, a także Bułgarii.
Kolejne elementy propozycji obejmują też wstrzymanie firm z UE przed wykonywaniem prac informatycznych dla klientów z Rosji, wprowadzenie wprost zakazu finansowania z rosyjskich pieniędzy firm lobbingowych, organizacji pozarządowych i think tanków zarejestrowanych w UE.
Ale wobec tak obszernego pakietu sankcyjnego sceptyczni są obecnie, według informacji DGP, zarówno najwięksi unijni gracze, tzn. Francja, Niemcy i Włochy (jeszcze pod przywództwem Mario Draghiego), jak i wiele mniejszych państw – m.in. Cypr i Grecja.

Węgierski hamulcowy

Dyskusja o nowych sankcjach zdaniem naszego źródła powinna jednak zakończyć się w tym tygodniu, żeby stanowić bezpośrednią odpowiedź na organizację nieuznawanych przez „27” referendów we wschodniej Ukrainie. Największym wyzwaniem zarówno z punktu widzenia zakresu nowego pakietu – a zwłaszcza jego aspektów energetycznych – jak i tempa prac pozostaje stanowisko Budapesztu. W piątek szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó był jedynym unijnym politykiem, który spotkał się w Nowym Jorku z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem. Szijjártó oświadczył także, że rola Rosji jako źródła dostaw energii pozostaje z punktu widzenia Węgier nieodzowna.
– Gdyby rosyjski import gazu ziemnego i ropy się zatrzymał, cała węgierska gospodarka mogłaby stanąć – mówił.
Węgry były głównym hamulcowym unijnego embarga naftowego w czerwcu i zgodziły się na nie tylko pod warunkiem wyłączenia zeń własnych dostaw realizowanych drogą lądową. Nieoficjalnie sygnalizują także, że mogą sprzeciwić się przedłużeniu przyjętych restrykcji.
Zdaniem ekspertów powodzenie dyplomatycznych wysiłków w sprawie sankcji będzie w dużej mierze powiązane z kształtem i losami unijnych propozycji zmierzających do złagodzenia kryzysu energetycznego. Jeszcze w tym tygodniu swoje propozycje w tej sprawie może zaprezentować w specjalnym komunikacie Komisja Europejska. W piątek na ich temat rozmawiać będą z kolei unijni ministrowie energii.