Malijska junta w piątek po wycofaniu się wojsk francuskich oświadczyła, że Francja jest współodpowiedzialna za sytuację w kraju nękanym przez dżihadyzm i przemoc oraz że sytuacja poprawi się po jej odejściu.To pierwsza oficjalna reakcja władz ogłoszona w cztery dni po opuszczeniu Mali przez ostatnich francuscy żołnierze z trwającej dziewięć lat misji Barkhane.

Rząd zdominowany przez wojsko, który doszedł do władzy w wyniku puczu w 2020 roku, „odnotowuje to ostateczne wycofanie się”, powiedział jego rzecznik, pułkownik Abdoulaye Maïga.

"Pogorszenie sytuacji bezpieczeństwa w Mali i Sahelu jest bezpośrednią konsekwencją interwencji Francji i jej sojuszników w Libii" - powiedział rzecznik, odnosząc się do regionalnego efektu wielonarodowej interwencji przeprowadzonej w 2011 roku.

Siły francuskie wspierały rząd Mali w walce z islamistycznymi rebeliantami od prawie dekady. Prezydent Francji Emmanuel Macron zdecydował się wycofać te oddziały w wyniku sporu, do którego doszło pomiędzy Paryżem a malijską juntą po wojskowym zamachu stanu w Mali w sierpniu 2020 roku.

Od tego czasu władze malijskie zwróciły się do Rosji o wsparcie wojskowe. Na początku 2022 roku do Mali przybyły rosyjskie oddziały paramilitarne z grupy Wagnera. Rząd w Bamako zaprzecza ich obecności, podczas gdy Moskwa przekonuje, że kontrakt między "wagnerowcami" i władzami Mali ma "komercyjny" charakter.

Piątkowe oświadczenie malijskiego rządu nie wspomina o tym sojuszu, ale mówi, że rząd jest gotowy do współpracy „ze wszystkimi państwami na świecie” przeciwko terroryzmowi, pod warunkiem poszanowania suwerenności i interesów narodowych.

ONZ oceniła, że w kraju panuje "niebezpieczny klimat", który grozi gwałtownym pogorszeniem sytuacji w obszarze praw człowieka i możliwymi naruszeniami w tym względzie ze strony grup ekstremistów i malijskich sił bezpieczeństwa.(PAP)