Pierwszy statek z ukraińskim zbożem, który wyszedł z portu w Odessie po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, najpóźniej wczoraj miał dopłynąć do libańskiego Trypolisu. Tak się jednak nie stało, bo – jak wynika z informacji DGP – odbiorca odmówił przyjęcia 26 tys. t kukurydzy, które znajdują się na pokładzie pływającego pod banderą Sierra Leone „Razoni”. Jak przekonują nasi rozmówcy, towar może trafić do innego kraju, a jednym z najbardziej prawdopodobnych kierunków jest… sprzymierzona z Rosją Syria Baszara al-Asada. Rejs jednostki miał być próbą generalną procedur i funkcjonowania łączności przed szerszym wznowieniem eksportu zbóż z ukraińskich portów czarnomorskich.

Przedwczoraj lub wczoraj do portu w libańskim Trypolisie miał dotrzeć przewożący 26 tys. ton ukraińskiej kukurydzy statek „Razoni”. Jednostka pływająca pod banderą Sierra Leone była pierwszym statkiem, który wypłynął z portu w Odessie po 24 lutego dzięki umowom z Rosją i Ukrainą wynegocjowanym przy pośrednictwie Organizacji Narodów Zjednoczonych i Turcji. W ostatniej chwili kapitan zmienił jednak status rejsu, usuwając z systemu port docelowy. O zmianie planów poinformował wczoraj libański minister transportu Ali Hamijja. – Dostępne dane wskazują, że statek oczekuje na nowe polecenie dotyczące określenia jego portu przeznaczenia – komentował.
Z informacji, które uzyskaliśmy w ambasadzie Ukrainy w Bejrucie, wynika, że do zamieszania doszło, bo przyjęcia ładunku odmówił jego libański nabywca. Zdaniem spedytora miał on zrezygnować z dostawy ze względu na ponadpięciomiesięczne opóźnienie w realizacji kontraktu, do którego doszło w wyniku rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. „Razoni”, jak i kilkadziesiąt innych zagranicznych jednostek, utknął wówczas w ukraińskim porcie z powodu działań wojennych i zaminowania części akwenu Morza Czarnego. Ukraińscy dyplomaci – podobnie jak libańscy urzędnicy – nie wiedzą jednak, o jakie przedsiębiorstwo chodzi. Miejscowa dziennikarka Reutersa Maja Dżibajli napisała na Twitterze, że rozmawiała z przedstawicielami kilkunastu firm agrospożywczych w Libanie i nikt nie potrafił wskazać, kto zamówił ładunek z Ukrainy.
Nie wiadomo, czy „Razoni” w ogóle dotrze do Libanu. Właściciel towaru szuka teraz innego nabywcy. W grę wchodzi także sprzedaż ładunku do innego państwa. Według kilku źródeł, do których dotarł DGP, rozważana jest nawet jego wysyłka do sprzymierzonej z Rosją Syrii, która chętnie odbiera także zboże skradzione przez Rosjan na terenach okupowanych. Na tę ostatnią możliwość może wskazywać obecne położenie statku, który jest zakotwiczony blisko wybrzeża Turcji, u wejścia do Zatoki Aleksandryjskiej, nieopodal syryjskiej granicy. – Trzymamy się naszych decyzji i chcemy pomóc Libanowi. Politycznie była to jasna decyzja: pierwszy frachtowiec z Odessy miał zadokować w Libanie. Ale są też inne podmioty, szczególnie gospodarcze, które muszą jeszcze zakończyć negocjacje – powiedział dziennikarzom ambasador Ukrainy w Bejrucie Ihor Ustasz, dodając, że ok. 20 innych statków czeka na pozwolenie, aby wyruszyć z Odessy i skierować się do bliskowschodnich portów.
Perypetie jednostki z Sierra Leone są uważnie śledzone w Kijowie. „Razoni” opuścił port w Odessie 1 sierpnia, a dwa dni później został poddany uzgodnionej przez obie strony inspekcji w Stambule. Przedstawiciele czterech stron sprawdzili, że w ładowniach statku faktycznie znajduje się określona w dokumentach ilość kukurydzy, po czym statek wyruszył w dalszy rejs w stronę Morza Śródziemnego. Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba nazwał tę nowość „dniem ulgi dla świata”. Od tego czasu z portów obwodu odeskiego wyszły dwa konwoje statków ze zbożem. W sumie Ukrainę opuściło osiem jednostek, na których pokładzie znajdowało się 240 tys. ton zboża. Minister infrastruktury Ołeksandr Kubrakow mówił, że docelowo trzy przewidziane w porozumieniach porty – Czarnomorsk, Jużne i Odessa – będą mogły obsługiwać do 100 jednostek miesięcznie, co dawałoby 3 mln ton wysłanego w świat zboża.
Jeśli dodać do tego wypracowane już szlaki lądowe i rzeczne (przez trzy niewielkie porty nad Dunajem), pozwoliłoby to przekroczyć 4 mln ton i zbliżyć się do 5 mln ton miesięcznie, które Ukraina eksportowała przed rosyjską inwazją. Wczoraj z kolei do portu w Czarnomorsku wszedł pierwszy od początku inwazji statek handlowy, pływający pod banderą Barbadosu „Fulmar S”. W tym kontekście rejs „Rezoni” miał być próbą generalną przed szerszym wznowieniem eksportu ukraińskiego zboża. Dla Ukrainy sukces w tym zakresie oznacza napływ potrzebnych dewiz i opróżnienie spichlerzy przez rozpoczynającymi się za niecałe trzy tygodnie żniwami. Afryce i Bliskiemu Wschodowi mogłoby to dać ograniczenie wzrostu cen produktów spożywczych i ustabilizować ich systemy polityczne.
Dlatego część obserwatorów uważa, że zawarte w lipcu w Stambule porozumienia nie oznaczają, że w bliskiej przyszłości handel zagraniczny Ukrainy nie napotka nowych przeszkód. Mówił o tym w opublikowanej wczoraj rozmowie z DGP szef MSZ Estonii Urmas Reinsalu. – Jestem przekonany, że Rosja będzie chciała manipulować umowami, jednego dnia pozwalając na rejsy, a drugiego je blokując albo stawiając kolejne żądania. Znamy te gry jeszcze z czasów radzieckiej dyplomacji – przekonywał minister. Kijów wskazuje, że jednym z długofalowych celów Rosji jest naruszenie fundamentów ukraińskiej gospodarki, czego przejawem było regularne ostrzeliwanie silosów ze zbożem w przeszłości. Moskwa promuje w państwach rozwijających się narrację obciążającą Zachód za potencjalny głód, który miałby być skutkiem sankcji nałożonych na Rosję i działań ukraińskiej armii. Z takim przekazem do czterech państw afrykańskich – Egiptu, Etiopii, Konga i Ugandy – udał się niedawno szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. ©℗