Niecałe trzy lata rządów Borisa Johnsona przypadły na wyjątkowo trudny okres. Wysoko postawił poprzeczkę europejskim partnerom w odniesieniu do Rosji. W relacjach z Brukselą zostawia zaś zamęt.

Boris Johnson, przejmując władzę po Theresie May, mógł się spodziewać trudnych czasów dla Wielkiej Brytanii, ale raczej nie przewidział skali problemów. Zarządzanie kryzysem pandemicznym, negocjacje brexitowe z UE i wreszcie wojna w Ukrainie wyznaczają horyzont wyzwań, z którymi musiał się zmagać ustępujący szef brytyjskiego rządu. Pozostawia po sobie zarówno niezałatwione sprawy w relacjach z Brukselą, jak i twardy kurs wobec Rosji, który znalazł uznanie w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Niezależnie od tego, który polityk Partii Konserwatywnej zastąpi go na stanowisku, polscy dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy, nie spodziewają się zmiany kursu brytyjskiej polityki zagranicznej. – Jestem przekonany, że Londyn będzie stale wspierał Ukrainę – militarnie, finansowo, politycznie – mówi nam jeden z nich.

Brexitowe początki

Kiedy obejmował stanowisko szefa rządu Johnson miał przed sobą przede wszystkim negocjacje umowy o przyszłych relacjach między Wielką Brytanią a UE po brexicie. Należał do największych zwolenników wyjścia z UE w Partii Konserwatywnej. Władzę obejmował z obietnicą „dokończenia brexitu” i przywrócenia pełnej kontroli nad państwem przez brytyjskie władze, a do historii przejdą zdjęcia szefa rządu w rękawicach bokserskich z napisem „Get brexit done” czy wjeżdżającego w mur buldożerem ozdobionym identycznym hasłem. Choć ostatecznie udało się wynegocjować umowę o przyszłych relacjach, to następca Johnsona będzie musiał się zmagać z pogarszającymi się relacjami z UE na tle protokołu irlandzkiego. Po tym, jak szefowa MSZ Liz Truss zapowiedziała konieczność rewizji tego elementu umowy brexitowej, KE zagroziła całkowitym zerwaniem umowy, jeżeli Brytyjczycy będą próbowali jednostronnie ją zmienić. Przyszły premier będzie musiał zatem rozwiązać trwający w Irlandii Północnej klincz, w wyniku którego od kilku miesięcy nie zostały powołane lokalne władze, i jednocześnie poprawić relacje z Brukselą, która nie zamierza odpuścić protokołu, domagając się jego pełnego wdrożenia przez władze z Londynu.

Potknięcie na pandemii

Już brexit mógł oznaczać kryzys gospodarczy dla Wielkiej Brytanii. Wtedy jednak przyszedł ten prawdziwy – pandemiczny. Rząd Johnsona nie należał do światowej awangardy, jeśli chodzi o reakcję – Wielka Brytania była jednym z ostatnich dużych państw europejskich, które wprowadziły lockdown. Johnson początkowo bagatelizował problem, na początku 2021 r. kraj znalazł się w światowej czołówce pod względem liczby zgonów z powodu koronawirusa. Swoje podejście zmienił po tym, jak sam zakaził się koronawirusem i trafił na intensywną terapię. Wyspy wprowadziły restrykcje, ale na zarządzaniu kryzysem przez Johnsona cieniem położyły się późniejsze informacje o organizowaniu imprez przez przedstawicieli rządu, w tym samego premiera, w czasie ich trwania. Jako szef rządu publicznie wziął na siebie odpowiedzialność za śmierć ponad 100 tys. Brytyjczyków z powodu zakażenia się koronawirusem.

W pierwszej lidze

Swoje nie najlepsze na arenie międzynarodowej notowania Johnson zaczął poprawiać jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, kiedy to należał do grupy europejskich przywódców domagających się ostrego kursu wobec polityki Kremla. Po wybuchu wojny to Wielka Brytania na Starym Kontynencie często nadawała ton nakładanym sankcjom. – Brytyjczycy musieli porozumieć się w sprawie sankcji wyłącznie we własnym gronie, my musieliśmy pogodzić stanowisko 27 często skrajnie różnych od siebie państw. Natomiast wszystkie kroki podejmowaliśmy w konsultacji z rządem Borisa Johnsona i w tej dziedzinie obyło się właściwie bez zgrzytów – mówi nam jeden z unijnych dyplomatów.
To również Johnson był jednym z pierwszych światowych przywódców, którzy odwiedzili w oblężonym Kijowie Wołodymyra Zełenskiego (więcej o relacjach Ukrainy z Wielką Brytanią piszemy niżej). Jego spacer z ukraińskim prezydentem po centrum Kijowa już przeszedł do historii – z charakterystyczną dla siebie dezynwolturą, bez kamizelki i hełmu – Johnson wyraźnie wówczas wskazał, że Londyn będzie grał w antyrosyjskiej pierwszej lidze nie tylko w Europie, lecz także na świecie. Za symbolicznymi gestami poszły czyny – wsparcie rządu Johnsona dla Kijowa było bezprecedensowe i może z nim konkurować jedynie pomoc amerykańska. Wielka Brytania przeznaczyła dotychczas ponad 1,3 mld funtów na pomoc wojskową i wsparcie operacyjne armii ukraińskiej oraz prawie 400 mln funtów na wsparcie gospodarcze i pomoc humanitarną. Brytyjskie sankcje z kolei objęły ponad 1000 przedstawicieli kremlowskiego reżimu i 100 rosyjskich firm.
Teraz jednak niecałe 200 tys. członków Partii Konserwatywnej będzie musiało zdecydować, kto przejmie stery po Johnsonie (na razie brak wyraźnego faworyta), wraz z całą jego spuścizną. Choć przedstawiciele obu stron brytyjskiej sceny politycznej apelują o jego natychmiastowe odejście, to sekretarz ds. edukacji James Cleverly wykluczył taką możliwość. Johnson zapewne pozostanie na stanowisku do czasu wyłonienia jego następcy. ©℗