Państwowa Komisja Wyborcza ostro krytykuje pomysł zmiany zasad w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To może wpłynąć na decyzję rządu o ich zablokowaniu.

Nowa ordynacja wyborcza, która miałaby zacząć obowiązywać już od najbliższych elekcji do PE w 2024 r., jest właśnie opiniowana przez kraje członkowskie. Zapoznaliśmy się z roboczymi uwagami, które na prośbę kancelarii premiera przygotowali przedstawiciele najwyższego organu wyborczego, czyli PKW. Ocena? Mierna. Zdaniem PKW zmiany mogą stać w sprzeczności z polską konstytucją. Europarlamentarzyści proponują bowiem, by głosować mogły osoby już od 16. roku życia. Tymczasem u nas czynne prawo wyborcze nabywa się dopiero po 18. urodzinach.

Europejski Organ Wyborczy

Wątpliwości budzi też pomysł powołania Europejskiego Organu Wyborczego, któremu krajowe instytucje takie jak PKW, miałyby przekazywać „niezbędne dane” do stworzenia europejskiego spisu wyborców (na potrzeby wspólnej europejskiej listy). Ale w Polsce nie istnieje centralny spis. Powstaje on oddzielnie dla każdego obwodu głosowania (a tych jest ponad 27 tys.), w dodatku w oparciu o różne systemy informatyczne gmin. Zdaniem PKW „nie do przyjęcia” jest założenie, że europejski spis wyborców nie będzie mógł być aktualizowany na bieżąco. Utrudniłoby to choćby wydawanie zaświadczeń o prawie do głosowania.

Jeden wspólny dzień eurowybrów

Ale, jak słyszymy od osoby zaangażowanej w organizację wyborów w Polsce, sprzeciw budzi także propozycja, by eurowybory odbywały się „w tym samym dniu we wszystkich krajach UE i aby zawsze był to 9 maja, czyli Dzień Europy”. – Przecież u nas musi to być dzień wolny od pracy, a 9 maja 2024 r. wypadnie w czwartek – zauważa rozmówca DGP.

Propozycję PE musi jeszcze zatwierdzić unijna rada. A ponieważ głosów takich jak Polski może być więcej, szanse na wejście tych pomysłów w 2024 r. wydają się niewielkie. – Zdajemy sobie sprawę, że to rada ostatecznie zdecyduje, ale zadaniem PE jest narzucać pewne kierunki – mówi europoseł Nowej Lewicy Łukasz Kohut. Z kolei europoseł PiS Patryk Jaki uważa, że to „kolejny element w konsekwentnej strategii stworzenia państwa europejskiego”.

Pomysły europarlamentu na zmianę zasad wyborów europejskich czekają teraz na zaopiniowanie przez poszczególne stolice. Ale już widać, że kalendarz nie sprzyja wprowadzeniu nowych reguł tak, by obowiązywały od najbliższej euroelekcji.

Mało czasu na wprowadzenie zmian

Terminarza dotyczy jedno z głównych zastrzeżeń sekretarza Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), które zawarł w piśmie do KPRM w ramach roboczego trybu konsultacji. Skala propozycji wymagałaby sporych zmian w prawie krajowym, dlatego z uwag, do których dotarł DGP, wynika, że na wprowadzenie zmian w ordynacji do Parlamentu Europejskiego może nie być czasu.
Choć same wybory odbędą się dopiero za dwa lata, to zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego nie można zmieniać ordynacji na pół roku przed wyborami i nie chodzi o sam termin elekcji, ale o sześciomiesięczny odstęp przed pierwszą czynnością, jaką jest zarządzenie wyborów. Ten krok musiałby się odbyć w styczniu 2024 r., co oznacza, że „gruntowne i fundamentalne” zmiany Kodeksu wyborczego powinny wejść w życie najpóźniej w połowie 2023 r. A to jest mało prawdopodobne w kampanijnej atmosferze przed wyborami parlamentarnymi. Tym bardziej że na krajowej scenie politycznej poza lewicą nie widać wielu adwokatów tych pomysłów.
– To jest ciekawe rozwiązanie dla nas, proeuropejskich federalistów. Wynika ono także z wniosków po Konferencji w sprawie przyszłości Europy, w której obywatele i organizacje pozarządowe zabrały głos. Polska delegacja w PE była raczej wstrzemięźliwa w tej sprawie, a szkoda – podkreśla Łukasz Kohut, europoseł Nowej Lewicy.
Europejska Partia Ludowa, do której należy ugrupowanie Donalda Tuska, jest podzielona w tej sprawie. – Nie podjęli tego Francuzi w ramach swojej prezydencji i mało prawdopodobne, żeby zrobili to Czesi. My nie jesteśmy zwolennikami np. ogólnounijnych listy wyborczych, bo ich skutki mogą być odwrotne od zamierzonych – tłumaczy europoseł PO Andrzej Halicki.
Krytycznie do propozycji podchodzą europosłowie PiS. – Nasza grupa polityczna w europarlamencie głosowała przeciwko – przypomina europoseł Patryk Jaki. – To kolejny element w konsekwentnej strategii tworzenia „państwa europejskiego”, w ramach którego wszyscy europosłowie, a nie tylko część, mieliby być wybierani z listy europejskiej, a nie krajowej, na czym w sposób oczywisty straci Polska. Autorzy tych propozycji wiedzą, że nie ma na to zgody wszystkich państw europejskich, próbują forsować zmiany krok po kroku – mówi Patryk Jaki.
Część tych pomysłów budzi kontrowersje, bo można je wpisać w próby zwiększenia władzy przez unijne centrum. Temu służyłoby powołanie Europejskiego Organu Wyborczego, który przejąłby część kompetencji od krajowych instytucji, takich jak polska PKW. Jest też koncepcja ogólnounijnych list zgłaszanych w specjalnie stworzonym okręgu. Liderami tych list byliby tzw. spitzenkandidaten, czyli kandydaci na szefa Komisji Europejskiej. W tym ogólnounijnym trybie byłoby do obsadzenia 28 mandatów europosłów.

Obniżenie prawa do głosowania

Inna kwestia to obniżenie wieku prawa do głosowania, co będzie ingerowało w krajowe porządki prawne. „Bez uszczerbku dla obowiązujących porządków konstytucyjnych (…) minimalny wiek uprawniający do głosowania powinien wynosić 16 lat” – czytamy w propozycjach PE. Ale – na co zwraca uwagę PKW – zgodnie z polskim prawem w spisach wyborców nie są ujmowane osoby poniżej 18. roku życia.
„Symboliczną zmianą byłoby ustanowienie jednego dnia wyborów do PE we wszystkich krajach UE. Wybory powinny się odbyć 9 maja, w Dniu Europy, upamiętniając rocznicę deklaracji Schumanna z 1950 r.” – czytamy w propozycji europarlamentu. Na co PKW zwraca uwagę, że w wielu krajach UE wybory odbywają się w sobotę czy niedzielę. „Odejście od zwyczajowego dnia wyborów może się okazać niezrozumiałe dla wyborców i spowodować zmniejszenie frekwencji, czyli da skutek odwrotny do zamierzonego” – pisze sekretarz PKW. Zastrzega, że wiele z tych propozycji ma charakter polityczny i PKW jako organ wyborczy nie może w tych sprawach zabierać głosu.
PE chce, by eurowybory odbywały się 9 maja w całej Unii
W piśmie do KPRM jest też wskazywany problem dotyczący kampanii wyborczej w sytuacji zgłaszania list w ogólnoeuropejskim okręgu wyborczym. Zdaniem urzędników wyborczych takiej kampanii nie da się oddzielić od kampanii krajowej, w efekcie czego nie sposób będzie określić, które działania kampanijne są dozwolone, a które nie oraz jakie są zasady ich finansowania. „Oznacza to w konsekwencji unicestwienie jakichkolwiek zasad prowadzenia i finansowania kampanii oraz kontroli jej finansowania, także w już istniejącym zakresie” – czytamy w uwagach.
Zresztą nawet jeśli zmiany uda się przeforsować, ich praktyczną realizację mogą uniemożliwić względy techniczne. Przedstawiciele PKW zwracają uwagę, że ewentualna współpraca z Europejskim Organem Wyborczym wymagałaby odpowiedniego systemu informatycznego do przekazywania wszelkich danych, i to wspólnego dla wszystkich krajów. „Nie wiadomo również, w jaki sposób Państwowa Komisja Wyborcza miałaby przekazywać Europejskiemu Organowi Wyborczemu wyniki głosowania w kraju. A pamiętać należy, że od kilku lat wykorzystujemy w procedurach wyborczych nasz własny system informatyczny, tj. program Wsparcie Organów Wyborczych (WOW), który z powodzeniem sprawdził się w ostatnich akcjach wyborczych, a jego przygotowanie, tworzenie kolejnych niezbędnych modułów, tak by mógł zostać wykorzystany, trwało kilka lat” – zwraca uwagę sekretarz PKW.
Pismo zostało przygotowane w trybie roboczym, bo czas na konsultacje był bardzo krótki. Cała PKW dopiero będzie mogła się odnieść do tych pomysłów.
Polska nie jest jedynym krajem, gdzie ordynacyjna propozycja europarlamentarzystów wzbudziła wątpliwości. – Praktycznie każdy kraj wnosi jakieś swoje uwagi – mówi nasz rozmówca mający orientację w temacie.
Być może z tego względu francuska prezydencja w UE miała zamówić ekspertyzę prawną na temat zmian w ordynacji europejskiej, która ma być gotowa po wakacjach, czyli już za prezydencji czeskiej.