Trzy miesiące po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji Ukraińcy wierzą w zwycięstwo tak, jak wierzyli na początku, ale tym razem nie są już w tej kwestii osamotnieni.

Dziś wiemy więcej o temperaturze dyskusji w zachodnich stolicach u progu inwazji. W to, że Ukraina zdoła się obronić przed – jak mawiano – drugą armią świata, nie wierzył praktycznie nikt.

Na szczęście nie wierzyli w to także sami Rosjanie, a co ważniejsze – nie wierzyli w to już na etapie planowania, co pozwoliło im nonszalancko popełnić każdy możliwy błąd, z których wszystkie okazały się zbawienne dla obrońców. Przecenienie własnych sił? Odhaczone. Niedocenienie siły przeciwnika? Jest. Brak rozpoznania nastrojów na miejscu? Wiara we własną propagandę o zgniłym, słabym, podzielonym, kupionym petrorublami Zachodzie rządzonym przez chwiejnego starca z demencją? Fałszowanie własnych raportów na każdym szczeblu dowodzenia, które kumulowały błędy z dołu do góry niczym kula śniegowa? Checked! Wszystko to sprawiło, że ktoś mógł np. w ogóle uznać za wykonalny pomysł wysłania elitarnych wojsk powietrzno-desantowych do zdobycia świetnie pilnowanego lotniska w podkijowskim Hostomelu i wystawienie ich na zdziesiątkowanie przez obrońców.

To był pierwszy krok do klęski pod Kijowem. Z kolei powstrzymanie naporu wojsk okupacyjnych na niemal wszystkich odcinkach frontu dało przekonanie światu zachodniemu, że w tę obronę jest sens inwestować nie tylko wzniosłe mowy o liderach wolnego świata stawiających czoła agresorom niczym Winston Churchill 80 lat wcześniej, lecz także realny, warty miliardy dolarów sprzęt wojskowy. Tymczasem rosyjskie błędy z etapu planowania zaczęły przynosić coraz większy plon, a Ukraińcy od końca marca zaczęli powolne wyzwalanie utraconych w pierwszej chwili terytoriów. Obecnie rosyjskich oddziałów nie ma już w obwodach czernihowskim, kijowskim, połtawskim, sumskim i żytomierskim. Coraz lepiej wygląda sytuacja Charkowa, drugiego co do wielkości miasta Ukrainy, spod którego oddziały okupacyjne zostały odrzucone na tyle daleko, by uchronić charkowskie osiedla znad północno- -wschodniej obwodnicy przed ostrzałem artyleryjskim.

Na euforię jest jednak za wcześnie. Rząd nie umie wyjaśnić, jakim cudem tak szybko padł obwód chersoński, a okupanci podeszli pod Mariupol. Dziś najgorzej wygląda sytuacja w obwodzie ługańskim. Rosjanie umacniają się w Popasnej, a jedyna droga prowadząca do Lisiczańska i Siewierodoniecka – ostatnich dużych miast obwodu, które nie zostały stracone – jest regularnie ostrzeliwana i przestała być bezpieczna. Być może w kolejnych dniach Ukraińcy staną przed dylematem: skrócić front i wycofać się z Ługańszczyzny albo ryzykować dostanie się dziesiątkowanych jednostek w kocioł. Ukraińscy weterani mają zakodowaną niemal genetyczną pamięć o tragicznych kotłach pod Debalcewem i Iłowajśkiem z pierwszych lat wojny z Rosją. Ówczesne władze latami zmagały się z oskarżeniami o dopuszczenie do śmierci setek żołnierzy w wyniku nieudolnego dowodzenia i błędnych decyzji politycznych. Dzisiejsi dowódcy z gen. Wałerijem Załużnym wyciągają wnioski z dawnych błędów, ale nie mogą im one nie ciążyć.

Dodatkowo w połowie maja władze podjęły ogromne ryzyko. W efekcie jakiejś formy układu z przeciwnikiem skapitulowali obrońcy Azowstali, nie mogąc kontynuować oporu. Ze skąpych wypowiedzi przedstawicieli ukraińskich władz wynika, że żołnierze z Mariupola – z pułku Azow, piechoty morskiej, gwardii narodowej, a także policjanci i pogranicznicy – mają zostać wymienieni na rosyjskich jeńców. Nawet jeśli Moskwa złożyła taką obietnicę, nie znaczy to, że jej dotrzyma. W ramach wojny informacyjnej regularnie pojawiają się zapowiedzi urządzenia pokazowego procesu albo wydanie Ukraińców w ręce marionetek z Donieckiej Republiki Ludowej, gdzie obowiązuje kara śmierci. Jeśli obrońcy Mariupola wrócą do domów, może to otworzyć drogę do rozmów pokojowych, zamrożonych po odkryciu zbrodni w Buczy. Jeśli nie, drzwi do rozwiązania politycznego zatrzasną się na dobre, a Ukraina zbliży się do etapu rozliczeń ekipy Wołodymyra Zełenskiego, który już dziś ma problemy z odpowiedzią na szereg trudnych pytań o niepowodzenia na froncie południowym.