Docierający na Wyspy uchodźcy otrzymają od rządu w Londynie bilet w jedną stronę do Afryki. Pierwsi wylecą jeszcze w maju.

Osoby ubiegające się o azyl w Wielkiej Brytanii będą wysyłane przez tamtejszy rząd do Rwandy. Chodzi o to, by zniechęcić migrantów do pokonywania kanału La Manche. Codziennie do wybrzeży Anglii docierają ich w ten sposób setki. Do pomocy w odpychaniu łodzi zaangażowane zostało już wojsko. Rząd planuje stworzyć również specjalne ośrodki recepcyjne, w których przebywać będą przybysze. Dotychczas administracja opłacała im pobyty w hotelach.
Pierwsi migranci wylądują w Afryce w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zgodnie z umową Wielka Brytania przekaże władzom Rwandy 120 mln funtów na ich zakwaterowanie. Osoby te nie będą miały prawa powrotu do Wielkiej Brytanii. Jeśli władze rwandyjskie przyznają im status uchodźcy, będą mogły tam pozostać. Jeśli nie, zostaną odesłane do państwa pochodzenia lub innego kraju, który zechce ich przyjąć. Zasada ta dotyczy wszystkich, którzy nielegalnie wjechali na Wyspy po 1 stycznia.
Prezydentowi Rwandy Paulowi Kagame przypisuje się sukces transformacji gospodarczej kraju, który po ludobójstwie z 1994 r. stał się jednym z największych potentatów gospodarczych na kontynencie. Kagame oskarżany jest jednak o wykorzystywanie władzy państwowej do zastraszania, wsadzania do więzień i zabijania swoich przeciwników. Między innymi dlatego inicjatywa rządu Borisa Johnsona spotyka się z krytyką prawników i organizacji pozarządowych. Brytyjski Czerwony Krzyż i Refugee Council przekonują, że plan ma szkodliwy wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne migrantów. Organizacje te pracowały z 44 tys. osobami w procesie azylowym. Teraz ostrzegają, że znikają z hoteli i niechętnie ubiegają się o wsparcie z obawy przed deportacją czy zatrzymaniem. - Ludzie rozważają zejście do podziemia, zostając bez formalnego wsparcia w bardzo trudnej sytuacji - mówił w rozmowie z „Guardianem” dyrektor Czerwonego Krzyża Mike Adamson. - Słyszymy tragiczne historie młodych, bezbronnych dzieci, które są przerażone tym, co się z nimi stanie. Donoszą o samookaleczeniach - podkreślał z kolei szef Refugee Council Enver Solomon.
Obawy wzrosły po tym, jak Home Office (odpowiednik ministerstwa spraw wewnętrznych) przyznał, że szczególnie uchodźcy LGBT mogą być w Rwandzie narażeni na prześladowania. W raporcie resortu odnotowano, że homoseksualizm został zdekryminalizowany w Rwandzie w 2010 r., ale organizacja Human Rights Watch podkreśla, że ocena ryzyka jest nierealistyczna. - Wydaje się, że zmieniają fakty, aby uzasadnić z góry narzucone wnioski, począwszy od twierdzenia, że uchodźcy nie są celem ataków za korzystanie z wolności słowa - podczas gdy uchodźcy z Konga gniją w więzieniach za protesty przeciwko warunkom życia - po twierdzenie, że osoby LGBT nie będą narażone na poważne szkody w Rwandzie, choć dowody, które zebraliśmy, świadczą o zatrzymaniach, pobiciach i nękaniu osób LGBT ze względu na ich tożsamość seksualną - komentował związany z HRW Lewis Mudge.
Wśród osób, które miałyby trafić do Rwandy, znajdują się m.in. Afgańczycy. W rozmowach z Czerwonym Krzyżem mówili, że czują się jak uchodźcy drugiej kategorii, ponieważ nie kwalifikują się do programów mających na celu wsparcie Ukraińców. Tyle że osoby uciekające przed rosyjską agresją również są zagrożone. Brytyjscy konserwatyści twierdzą, że Ukraińcy, którzy nie przejdą brytyjskiej kontroli bezpieczeństwa lub będą czekać na wizy, będą mogli dostać się do Wielkiej Brytanii, podróżując z Irlandii do Irlandii Północnej. Dublin zniósł bowiem wszelkie ograniczenia dla uchodźców uciekających przed wojną. Jeśli dotrą do Wielkiej Brytanii przez Irlandię bez dokumentów podróży, mogą zostać objęci kontrowersyjnym planem.
Istnieją obawy, że Brytyjczycy do przyjęcia podobnej polityki będą zachęcać swoich europejskich partnerów. W ten sposób zmniejszyłaby się liczba osób, którym udaje się dotrzeć do północnej Francji. - Gdyby inni postąpili tak samo, takie umowy zyskałyby większą legitymizację - komentował pełniący obowiązki przedstawiciel wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych ds. uchodźców w Wielkiej Brytanii Larry Bottinick, który nie popiera takich rozwiązań. ©℗