Po raz pierwszy od czasu masowych protestów z 2019 r. i związanej z nimi zapaści społeczno-gospodarczej – w niedzielę w Libanie odbędą się wybory parlamentarne

Niewielu mieszkańców wierzy, że sytuacja w kraju się poprawi. Kryzys znacznie ograniczył dostęp do podstawowych usług. Większość obywateli nie ma elektryczności przez więcej niż dwie godziny dziennie. Swój wkład w zubożenie społeczeństwa miała także niedawna inwazja Rosji na Ukrainę. Według danych UNICEF 80 proc. importowanej przez Liban pszenicy pochodziło z Moskwy i Kijowa. Na kampanii tocząca się w Europie wojna jednak się nie odbiła. – Libańczycy są świadomi, jak to wpłynęło na ich gospodarkę, bo widzą rosnące ceny zbóż. Natomiast wiedzą, że to nie jest źródło ich problemów, dlatego kwestia ta nie jest aż tak istotna politycznie – tłumaczy Sara Nowacka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Ugrupowania opozycyjne, które pojawiły się na scenie politycznej w następstwie protestów antyrządowych z 2019 r., nie były w stanie zbić kapitału politycznego na gniewie i frustracji społeczeństwa. Zamiast ukarać obecną ekipę rządzącą, w dużej mierze odpowiedzialną za to, co Bank Światowy określił jako jeden z trzech najgorszych kryzysów gospodarczych ostatnich 150 lat, najprawdopodobniej to wspierany przez Iran Hezbollah i jego sojusznicy utrzymają większość w parlamencie. Nowacka podkreśla jednak, że ok. 15–20 proc. miejsc trafić może do kandydatów opozycyjnych lub niezależnych. – Nie będą na tyle dużą siłą, żeby wprowadzić znaczące zmiany, ale być może ich obecność stworzy przeciwwagę dla tradycyjnych partii, które przez lata były beneficjentami wadliwego systemu ekonomicznego, więc blokowały reformy finansowe – mówi. Biorąc jednak pod uwagę ślimacze tempo budowania rządu przez elity polityczne Libanu (utworzenie administracji obecnego premiera Nadżiba Mikatiego trwało trzynaście miesięcy), czekające na przeprowadzenie reformy będą prawdopodobnie odkładane na bok jeszcze przez wiele miesięcy. Eksperci obawiają się, że może to doprowadzić do dalszego pogarszania się sytuacji w kraju. Nawet jeśli udałoby się ten proces przyspieszyć, Liban nie słynie ze sprawnego wprowadzania reform. W kwietniu 2018 r., podczas konferencji w Paryżu, ustalono wsparcie dla Bejrutu w wysokości ponad 11 mld dol. pod warunkiem przeprowadzenia wielu reform. Tych nigdy nie wprowadzono, więc środki do kraju wciąż nie trafiły. Nowacka zauważa, że obecność niezależnych kandydatów w połączeniu z coraz większą presją społeczną może jednak zmotywować władze do przeprowadzenia zmian. – Zalążek mogliśmy zaobserwować jeszcze przed wyborami. Na przykład prokuratorowi generalnemu udało się uzyskać dostęp do części danych dotyczących korupcji finansowej i tego, co szef banku centralnego Riad Salameh robił, wraz ze swoim bratem, z finansami publicznymi – komentuje.
Opublikowany w środę raport ONZ skrytykował bank centralny za naruszenia praw człowieka wynikające z jego rzekomej roli w zapaści. „Kryzysu gospodarczego można było całkowicie uniknąć; w rzeczywistości został on wywołany przez nieudolną politykę rządu. W kraju funkcjonuje establishment polityczny nękany konfliktami interesów, a sektor bankowy i bank centralny są w dużej mierze nieodpowiedzialne” – napisano. W dokumencie, który szczegółowo opisuje gwałtowny upadek Libanu, stwierdzono, że przedstawiciele władzy świadomie ignorowali sygnały alarmowe, które od lat były podnoszone przez ekspertów finansowych. Bank Światowy przekonywał niedawno, że tak poważna zapaść gospodarcza zazwyczaj wiąże się z konfliktami lub wojnami, tymczasem korzenie kryzysu w Libanie są bardziej prozaiczne. Doprowadziły do niego lata nadmiernych wydatków kolejnych rządów, które zadłużyły kraj.
Na początku kwietnia Mikatiemu udało się jednak osiągnąć porozumienie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) w sprawie uruchomienia pomocy finansowej w wysokości ok. 3 mld dol. Choć kwota jest niewielka, bo straty finansowe Libanu szacuje się na co najmniej 69 mld dol., pakiet ten mógłby zapoczątkować proces, który zachęciłby do dalszych inwestycji, dotacji i pożyczek. Zanim zarząd MFW wyda zgodę na pakiet ratunkowy, Liban musiałby jednak wdrożyć co najmniej osiem kluczowych reform strukturalnych. Obejmują one uchwalenie budżetu państwa na rok 2022 czy audyt banku centralnego. Pomoc ta byłaby o tyle kluczowa, że w przypadku zwycięstwa Hezbollahu państwo nie będzie mogło liczyć na pomoc ze strony Zatoki Perskiej, która niegdyś inwestowała w Libanie. Saudyjczycy nie chcą już się angażować w relacje z Libanem, bo – jak zauważył saudyjski minister spraw zagranicznych Faisal bin Farhan Al-Saud – państwo jest zdominowane przez Hezbollah. Arabia Saudyjska wycofała m.in. znaczącą pomoc z regionu i zablokowała libański eksport, próbując jednocześnie stworzyć alternatywne sunnickie przywództwo, które zastąpiłoby ich zrażonego sojusznika i byłego premiera Sada Al-Haririego.