Rosja szykuje się do masowej adopcji dzieci wywiezionych z Ukrainy. Władze w Kijowie mówią, że to celowa próba ich wynarodowienia.

W czwartek w podmoskiewskim Krasnogorsku odbyło się rządowe forum poświęcone tematowi uproszczenia procedur adopcyjnych. Marija Lwowa-Biełowa, pełnomocniczka prezydenta Władimira Putina ds. praw dzieci, mówiła, że już teraz w Rosji znajduje się 1700 nieletnich z Donbasu. Ukraińcy szacują, że ta liczba jest dwukrotnie większa.
Rosjanie chcą obejść zobowiązania międzynarodowe poprzez podpisanie umów z uznanymi przez Moskwę w przededniu inwazji samozwańczymi Doniecką i Ługańską Republikami Ludowymi (DRL/ŁRL). Uzyskano już „zasadniczą zgodę głów republik”, a 10 marca podczas spotkania w obwodzie woroneskim Lwowa-Biełowa podpisała protokoły o pogłębieniu współpracy z pełnomocniczkami ds. praw dziecka obu parapaństw. Rosyjski resort oświaty opiniuje już formalne umowy z DRL i ŁRL, a – jak powiedziała pełnomocniczka – do Dumy trafił projekt ustawy upraszczającej procedury adopcyjne, choć na stronie parlamentu na razie nie został on opublikowany.
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa twierdzi, że Lwowa-Biełowa działa na osobiste polecenie Putina. Pełnomocniczka przyznała w Krasnogorsku, że rozmawiała na ten temat z prezydentem. – Jest ważne, byśmy zdołali nie tylko umieścić je w rodzinach, lecz także rehabilitować, zadbać o ich wypoczynek, znaleźć krewnych, zrobić wszystko, by życie tych dzieci było maksymalnie komfortowe – mówiła urzędniczka, która sama wychowuje 17 adoptowanych i pięcioro własnych dzieci. Do jej urzędu wpłynęło już 800 wniosków od rodzin chcących adoptować dzieci z Ukrainy. Rosjanie przekonują, że chodzi wyłącznie o dzieci osierocone i pozbawione krewnych.
Ukraińcy w pierwszej fazie inwazji alarmowali, że okupanci wywożą dzieci z sierocińców wgłąb Rosji. Według Denisowej deportacje zaczęły się na terenach okupowanych jeszcze przed 24 lutego. Władze starały się zawczasu ewakuować domy dziecka z zagrożonych terenów na Zachód. Ukraińcy wielokrotnie informowali, że Rosjanie odmawiają przekazywania dzieci krewnym z nieokupowanych terenów. Najgłośniejszy przypadek dotyczy 12-letniej Kiry Obedinskiej, wywiezionej z Mariupola do Doniecka po śmierci jej ojca Jewhena, dawnego kapitana kadry narodowej w piłce wodnej. Obedinski wychowywał córkę samotnie po śmierci żony. O oddanie dziecka apelują władze i jej mieszkający w Czerniowcach dziadek. Bez skutku.
Ukraińskie władze przytaczają przepisy, które Rosjanie naruszają, oddając do adopcji dzieci z terenów okupowanych. Chodzi o konwencję ONZ o prawach dziecka i konwencję genewską, zakazującą przymusowych deportacji ludności cywilnej, a także wewnętrzne prawo Ukrainy, które uzależnia adopcję przez cudzoziemców od urzędowej zgody. – W rodzinach te dzieci będą miały lepiej – przekonywała wiceszefowa Dumy Anna Kuzniecowa podczas wizyty w Doniecku. – Władze okupacyjne chcą zniszczyć tożsamość małych Ukraińców, zetrzeć ich pamięć i związki z Ukrainą – dowodziła Denisowa. Z punktu widzenia Moskwy zastrzeżenia Kijowa wobec wywózki dzieci z obwodów donieckiego i ługańskiego nie mają znaczenia, bo Putin uznał DRL i ŁRL w granicach tych obwodów, a nie na terenie faktycznie zajmowanym przed 24 lutego.
Władze ukraińskie podają, że wywózki nie ograniczają się do dzieci. Wołodymyr Zełenski powiedział w ubiegłotygodniowym wystąpieniu przed estońskim parlamentem, że deportacji do Rosji poddano ponad 500 tys. obywateli. Denisowa mówiła nawet o 800 tys. – Odbierają im dokumenty, próbują wywieźć do oddalonych regionów Rosji, na wszelkie sposoby przeszkadzają w próbach powrotu, rozłączają dzieci z rodzicami i chcą je oddawać do nielegalnej adopcji rosyjskim rodzinom – mówił prezydent. Brakuje niezależnego potwierdzenia podawanych liczb, choć Rosjanie zachęcali do wyjazdów na swoje terytorium m.in. z Mariupola, utrudniając jednocześnie działanie korytarzy humanitarnych prowadzących wgłąb Ukrainy. Rosja podaje, że na jej terytorium znalazło się w sumie 471 tys. uchodźców z Ukrainy. Tych liczb też nie da się zweryfikować.
Współpracowniczka Zełenskiego Tamiła Taszewa mówiła DGP w marcu, że Moskwa opracowała plan wywózek Ukraińców do poszczególnych regionów, by rozmieścić ich równomiernie w całej Rosji. Te informacje potwierdził w zeszłym tygodniu „The Independent”, podając, że Kreml nakazał regionom przygotowanie miejsc dla 95,7 tys. obywateli Ukrainy. Na liście nie ma Moskwy ani Petersburga, są za to Czeczenia, Dagestan, obwody murmański i magadański, a nawet dalekowschodni Sachalin. Regiony mają co miesiąc zdawać raport z realizacji planu.
Kijów ostrzega, że deportowani trafiają najpierw do obozów filtracyjnych. Ich istnienie potwierdziły „The Guardian” i „The Washington Post”. Rząd przygotował poradnik z zaleceniami, by w razie ryzyka wywózki wyczyścić telefon z rozmów na tematy polityczne, zrezygnować z subskrypcji kont ukraińskich mediów i usunąć zdjęcia, na których widać obiekty wojskowe albo skutki działań wojennych. Rosyjska rzeczniczka praw człowieka Tatjana Moskalkowa, generał MSW w spoczynku, nazwała informacje o przymusowych wywózkach fejkami.
Moskwa podaje, że już dziś w Rosji przebywa 1700 dzieci z Donbasu