Rosyjskie zbrodnie wojenne nie tylko poruszyły serca Amerykanów. Przekonały też Waszyngton do znaczącego poszerzenia pomocy wojskowej dla Ukrainy

Od 24 lutego, pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę, Amerykanie wygospodarowali na wojskową pomoc dla Ukrainy prawie 2,5 mld dol. Najnowszy pakiet, przygotowywany już po doniesieniach o masowych rosyjskich zbrodniach wojennych, opiewa na kwotę 750 mln dol. Dzięki tym funduszom już w najbliższych dniach możliwy będzie transfer do Ukrainy m.in. dodatkowych haubic i dronów oraz prawdopodobnie śmigłowców Mi-17.
Przy informowaniu o wojskowym wsparciu oraz jego zakresie Waszyngton kryguje się mniej niż na początku wojny. W pierwszych dniach konfliktu urzędnicy Pentagonu w obawie przez prowokowaniem Rosji rozróżniali broń na „ofensywną” i „defensywną”. W niedzielę prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan wskazywał, że biorąc pod uwagę zbrodnie wojenne popełnione przez siły rosyjskie, takie rozróżnienie nie jest już stosowane. – Dotarliśmy w USA i wśród wielu sojuszników w NATO do punktu, gdzie kluczowe pytanie brzmi, czego potrzebują Ukraińcy i jak możemy im to zapewnić – tłumaczył w rozmowie ze stacją NBC.
Portal Axios ocenia, że wycofanie sił rosyjskich spod Kijowa oraz zbrodnie wojenne nie tylko zwiększyły gotowość Stanów Zjednoczonych do udzielenia Ukrainie wojskowego wsparcia, ale też zaostrzyły komunikaty administracji. W ubiegłym tygodniu minister obrony Lloyd Austin przyznał po raz pierwszy, że Pentagon dzieli się informacjami wywiadowczymi mającymi na celu pomoc Ukrainie w prowadzeniu operacji ofensywnych na okupowanym przez Rosję Donbasie. W Stanach Zjednoczonych oraz w Europie „znikają obawy przed rozgniewaniem uzbrojonego w broń nuklearną Władimira Putina”, stwierdza Axios.
Jak tłumaczy nam Alexander Lanoszka, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Waterloo w Kanadzie, otoczenie Bidena jest „sfrustrowane działaniami Rosji”, a to może skutkować odważniejszą polityką Waszyngtonu niż na początku wojny. Zauważa przy tym, że sondaże wykazują, że coraz więcej Amerykanów postrzega Rosję jako wroga. – Wojnę w Ukrainie Amerykanie widzą jako starcie między demokracją a autokracją. Konflikt o wielkiej stawce. I chcą być po dobrej stronie historii – twierdzi.
Pomocna przy szerokim wspieraniu Ukrainy z pewnością będzie reaktywowana w ubiegłym tygodniu przez Senat USA ustawa Lend Lease, jeszcze z czasów II wojny światowej. Znacznie usprawni to procedury przy zawieraniu umów o pożyczkach i dzierżawach, a prezydent USA będzie mógł autoryzować transfer sprzętu wojskowego bez zgody Kongresu, reagując bezpośrednio na potrzeby.
Do tego dochodzi przekazanie już przez Amerykanów Ukraińcom co najmniej stu nowoczesnych dronów kamikadze Switchblade. – Fakt, że USA dzielą się tą technologią z Ukrainą, a nie sojusznikami z NATO jest nie tylko symboliczny. To może mieć spore znaczenie na polu bitwy. Rosjanie mają przewagę w artylerii długiego zasięgu, a drony Switchblade Ukraińcy mogą wykorzystywać do niszczenia artyleryjskich pozycji rosyjskich na Donbasie – mówi Lanoszka.
Przy tym wszystkim Pentagon szykuje się na maraton. Rząd w Waszyngtonie toczy rozmowy z największymi krajowymi producentami broni, jak najlepiej zaspokoić ukraińskie zapotrzebowanie, gdyby wojna z Rosją trwała latami. A także jak uzupełniać swoje magazyny. Do tej pory Amerykanie przekazali Ukrainie ok. 7 tys. pocisków Javelin oraz 2 tys. pocisków Stinger. To odpowiednio jedna czwarta i jedna trzecia zapasów USA.
Równocześnie przesyłanie broni i dzielenie się informacjami wywiadowczymi to limity wojskowej pomocy Stanów Zjednoczonych. W administracji i Kongresie konsekwentnie nie ma poparcia dla wysłania wojsk USA do Ukrainy czy ustanowienia w jej przestrzeni powietrznej strefy zakazu lotów. Politycy amerykańscy wymijająco odpowiadają, czy ewentualne użycie broni chemicznej spowodowałoby zmianę podejścia w tych sprawach. Pytany o to przez DGP demokratyczny kongresmen Jason Crow odpowiedział, że „administracja jasno stawia sprawę, że użycie broni chemicznej nie będzie tolerowane i że skutkować to będzie międzynarodową, a nie tylko amerykańską odpowiedzią”. – W takim przypadku będziemy musieli skoordynować z sojusznikami, jak odpowiedzieć: wojskowo, gospodarczo, w cyberprzestrzeni czy dyplomatycznie – dodał parlamentarzysta z Kolorado. ©℗