W ciągu kilku tygodni mają zostać wznowione rozmowy akcesyjne z Macedonią Północną wstrzymane przez spór z Bułgarią

Ostatnie lata nie obfitowały w możliwości rozszerzenia Unii Europejskiej o kolejne państwa. Kraje zachodniej Europy pozostawały sceptyczne wobec powiększania Wspólnoty o członków, którzy mają problemy z korupcją, praworządnością i możliwością dostosowania gospodarek do warunków unijnych. Wojna zmieniła jednak nastawienie „27”, a Bruksela pracuje obecnie nad opiniami do wniosków akcesyjnych Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. W sobotę w Kijowie prezydent Wołodymyr Zełenski otrzymał od szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen formularz, który będzie podstawą do dalszych rozmów, a swoje egzemplarze otrzymały wczoraj Kiszyniów i Tbilisi.
Integracja z tymi trzema państwami nabrała tempa po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, zaś Albania i Macedonia Północna konsekwentnie realizują zalecenia KE od kilkunastu lat. Potencjalnie zatem „27” może w perspektywie kilku lat stać się „32”. Dwa kraje bałkańskie dostały zielone światło od unijnych liderów w marcu 2020 r. Jednak droga do akcesji dla Skopje zaczęła się dokładnie 16 lat wcześniej, kiedy złożony został wniosek o członkostwo. Na opinię KE Macedonia czekała do listopada 2005 r., a w grudniu tego samego roku liderzy przyznali jej status państwa kandydującego. Przez kolejne lata Skopje prowadziło jednak spór z Atenami, który trwał aż do 2018 r. Osią sporu były kwestie historyczne, a do jego zaostrzenia doszło po budowie pomników Aleksandra Wielkiego w Macedonii i nazwaniu stołecznego lotniska jego imieniem.
Dopiero po objęciu władzy przez premiera Zorana Zaewa doszło do ustępstw wobec Grecji, w tym do zmiany nazwy lotniska, a w maju 2018 r. szef macedońskiego rządu wyraził gotowość do zmiany nazwy państwa. Po miesiącu Zaew podpisał porozumienie z premierem Grecji Aleksisem Tsiprasem, a kraj stał się Macedonią Północną. Tuż po tym unijni liderzy wyznaczyli czerwiec 2019 r. jako datę rozpoczęcia negocjacji. Ostatecznie dopiero w marcu 2020 r. zapadła polityczna zgoda na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Macedonią Północną i Albanią. Kiedy wydawało się, że Skopje jest na ostatniej prostej do członkostwa, doszło do kolejnego sporu z państwem UE, tym razem Bułgarią, która jako ostatni członek „27” blokowała rokowania.
Sofia zarzuca Skopje fałszowanie historii, zawłaszczanie dziedzictwa Bułgarii i domaga się, by z północnomacedońskich podręczników zniknęły określenia o „bułgarskiej, faszystowskiej okupacji Macedonii” z lat 1941–1944, i wskazuje datę 1944 r. jako cezurę, od której można mówić o odrębnej tożsamości Macedończyków. Problematyczne są też oczekiwania Skopje w sprawie nadania większych praw mniejszości macedońskiej w Bułgarii. Oba kraje rozmawiają jednak ze sobą w ramach komisji ds. historycznych i edukacyjnych, a do resetu dwustronnych stosunków przyczyniają się także zmiany na najwyższych stanowiskach. W grudniu 2021 r. premierem Bułgarii został Kirił Petkow, a Zaewa w styczniu 2022 r. zastąpił Dimitar Kowaczewski. Obaj szefowie rządów w ostatnich miesiącach znacznie zbliżyli swoje stanowiska.
Dostrzega to KE, która według nieoficjalnych informacji DGP wznowi rozmowy akcesyjne z Macedonią Północną w ciągu kilku tygodni. Zdaniem jednego z unijnych urzędników, z którym rozmawialiśmy, Skopje może już wkrótce dołączyć do Tirany, wobec której Bruksela nie widzi uchybień i dostrzega gotowość przejścia do dalszego etapu przygotowań do akcesji. W odpowiedzi na pytanie DGP o ocenę postępu w rozmowach północnomacedońsko-bułgarskich rzeczniczka KE Ana Pisonero podkreśliła, że Komisja z zadowoleniem przyjmuje „nowy impuls” w relacjach obu stron. – Chcielibyśmy, żeby doszło do jak najszybszego zorganizowania pierwszych konferencji międzyrządowych z Albanią i Macedonią Północną – zaznaczyła. Konferencje międzyrządowe zwołuje się, by omówić i zatwierdzić zmiany w traktatach UE.
Determinacja Skopje i Tirany, aby dołączyć do „27”, jest widoczna od kilku lat, a w świetle wojny w Ukrainie nabrała rozpędu. Oba kraje – jak podkreśla Bruksela – będą musiały poradzić sobie ze spełnieniem warunków wyjściowych, w tym dotyczących praworządności i swobody mediów. Profesor Robert Grzeszczak z Uniwersytetu Warszawskiego pozostaje sceptyczny wobec możliwości szybkiego rozszerzenia UE, zwłaszcza na Wschód. – Widzimy pewne działania UE w polityce rozszerzenia, ale one mają miejsce bardziej w sferze polityki, a mniej w sferze prawa. Nie da się decyzją polityczną ominąć tego, co jest zapisane w traktacie. Nawet jeśli Ukraina, Gruzja i Mołdawia otrzymają status państwa kandydującego, to i tak proces potrwa jeszcze pięć, sześć lat, a później wszyscy członkowie UE muszą jednomyślnie zaakceptować i ratyfikować umowy akcesyjne – mówi. ©℗