Choć Węgry przyjęły już około 350 tys. uchodźców z Ukrainy, to trudno dziś szukać w UE rządu, który broniłby polityki węgierskich władz wobec tej wojny.

Viktor Orbán był jednym z pierwszych przywódców europejskich, którzy wprost zapowiedzieli, że nie wyślą Ukraińcom broni. W ślad za jego słowami pojawiło się rozporządzenie o zakazie jej transportu przez Węgry. Kilka dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji szef węgierskiego rządu argumentował, że z tej broni mogliby zginąć przedstawiciele mniejszości węgierskiej żyjący na Zakarpaciu. W tym przygranicznym regionie mieszka około 150 tys. społeczność węgierskojęzyczna, około 120 tys. osób posiada węgierskie dowody tożsamości.
Kto zapewni pokój
Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk wprost oceniła, że postawa Budapesztu jest podyktowana chęcią przyłączenia do Węgier Zakarpacia, co rzecznik rządu Orbána ocenił jako słowa „bezpodstawne i szalone”. Mechanizm wspólnego zakupu broni dla Ukrainy przez UE jest jednak dobrowolny, a poszczególne państwa same zgłaszają się po europejskie środki. Dlatego decyzja Węgier, choć krytykowana, nie miała wpływu na skalę unijnej pomocy. Rząd Orbána jak dotąd nie zablokował też żadnego pakietu sankcji, choć nie popiera całkowitego zakazu importu surowców energetycznych z Rosji. Tym niemniej wiodącą rolę w blokadzie tego embarga pełnią Niemcy i Austria.
Postawa Orbána nie powinna dziwić: udział gazu w węgierskim miksie energetycznym wynosi około jednej czwartej, z czego ok. 80–85 proc. płynie z Rosji. W imporcie ropy dostawy z Rosji stanowią 64 proc. Aktualny kontrakt gazowy Budapesztu i Moskwy, pomijający dotychczasowy tranzyt przez Ukrainę, będzie obowiązywał do 2036 r. Biorąc pod uwagę również zależność węgierskiej energetyki jądrowej od rosyjskiej technologii i planowaną budowę dwóch nowych reaktorów przez Rosatom, nie trudno nabrać przekonania, że Orbán – podobnie jak niemiecki rząd – stał się zakładnikiem własnych wyborów z przeszłości.
Wszystko dodatkowo komplikuje fakt, że już w najbliższą niedzielę odbędą się na Węgrzech wybory parlamentarne, a Orbán pierwszy raz od wielu lat nie może być pewien zwycięstwa. Jak zauważa w rozmowie z DGP ekspert zespołu środkowoeuropejskiego OSW Andrzej Sadecki, relacje Orbána z Moskwą oraz trwająca kampania wyborcza mają największy wpływ na aktualną narrację – że partia rządząca jest gwarancją pokoju, a opozycja wciągnie Węgry do wojny. – Wybuch wojny był z punktu widzenia kampanii wyborczej dla Fideszu ogromnym problemem. Bo polityka bliskich relacji z Rosją była wcześniej bardzo wyraźna. Orbán od lat twierdzi, że bliskie relacje z Moskwą są do pogodzenia z członkostwem w UE i NATO – to jeden z fundamentów polityki Fideszu. Nagle to się załamało i wielu spodziewało się, że to da opozycji możliwość odbicia się. Natomiast narracja trzymania się z dala od wojny wielu Węgrów przekonuje, mimo że członkowie Fideszu są podzieleni w ocenie Rosji – stwierdza Sadecki.
Czas decyzji
O ile Orbán od lat słyszał krytykę zachodnich państw UE, o tyle dziś musi się zmierzyć również z krytyką ze strony najbliższych sojuszników – Grupy Wyszehradzkiej. Prezydent Andrzej Duda w niedawnym wywiadzie dla TVN24 kilkukrotnie przyznał, że „nie rozumie” postawy Węgier. Orbána skrytykowała też czeska minister obrony Jana Černochová, oceniając, że dla węgierskich polityków „tania rosyjska ropa jest ważniejsza niż ukraińska krew”. Natomiast Wołodymyr Zełenski w jednym z ostatnich wystąpień w kontekście katastrofalnej sytuacji w Mariupolu pytał Orbána, czy wciąż zamierza handlować z Rosją. – To nie czas na wahanie się, to czas decyzji – mówił.
Jedną z nielicznych pozytywnych decyzji Węgier jest przyjęcie (według danych UNHCR) ok. 350 tys. uchodźców z Ukrainy. Z drugiej strony, to Węgry stają się beneficjentem zmiany kursu Zachodu i decyzji NATO o rozlokowaniu w zachodniej części kraju nowej grupy bojowej. Za postawę wobec NATO, w tym początkową niechęć do zwiększania obecności tych wojsk, Orbán jest teraz krytykowany przez opozycyjny sojusz sześciu partii – głównego rywala Fideszu w wyborach. Opozycja, w tym jej lider Péter Márki-Zay, wielokrotnie wzywała do pełnego poparcia unijnych sankcji oraz zamknięcia pól współpracy z Moskwą. Márki-Zay, podobnie jak obecnie KE, wzywał też do odebrania prawa pobytu na Węgrzech Rosjanom, którzy uzyskali „złote paszporty” m.in. w zamian za zakup węgierskich obligacji.
Jednak – jak ocenia Sadecki – choć postawa Orbána nie zapewnia mu poparcia na arenie międzynarodowej, to wydaje się przynosić polityczne zyski w kraju. – Jako członek Zachodu Węgry zagłosowały za unijnymi sankcjami, przyjmują wojska NATO, ale w sferze wartości ustawiły się zdecydowanie na marginesie. Choć nie wykluczam, że jeśli Fidesz wygra wybory, to ich stanowisko wobec wojny będzie się zmieniało – ocenia ekspert OSW.