Zagraniczne delegacje odwiedziły zagrożony atakami rakietowymi Kijów w geście solidarności z Ukrainą.

Noc z poniedziałku na wtorek była w Kijowie niespokojna. Rosyjska rakieta – jedna z 900, jakie według amerykańskich danych zostały wystrzelone przez Rosjan od początku inwazji – trafiła w blok mieszkalny na kijowskim Swiatoszynie. Zginęły co najmniej dwie osoby. Paniki w mieście nie widać. Pozostali w Kijowie mieszkańcy zaczynają się przyzwyczajać do reżimu wojennego. Sklepy w ścisłym centrum są lepiej zaopatrzone niż podczas pierwszego tygodnia inwazji. Gorzej jest na obrzeżach, zwłaszcza na blokowiskowym lewym brzegu Dniepru.
Mocno skoczyły ceny taksówek, zwłaszcza w przypadku kursów przez rzekę. Większość mostów nie działa, więc na wjazdach do pozostałych tworzą się ogromne korki. Działają nawet pojedyncze kawiarnie. – Ludzie przychodzą do nas, żeby przypomnieć sobie przedwojenne emocje. Potrzebują jakiejś namiastki życia społecznego. Obejmują się, cieszą na swój widok, rozmawiają. Szukają wysp bez wojny i negatywnych emocji. Ja po rozpoczęciu inwazji poszedłem do komisji uzupełnień, ale jako że nigdy nie służyłem, to mi odmówili, przynajmniej na razie. Dlatego wróciłem do kawiarni – mówi Hennadij, właściciel jednego z otwartych zakładów. W samym mieście zracjonalizowano sieć punktów kontrolnych. Metro kursuje, choć niektóre stacje są zamknięte.
Z Kijowa wyjechała co najmniej połowa mieszkańców. W sumie Ukrainę opuściły już 3 mln uchodźców, z czego niemal dwie trzecie przekroczyło granicę z Polską. Mer stolicy Witalij Kłyczko wezwał wczoraj kijowskich mężczyzn do powrotu i pomocy w obronie miasta. Obrona terytorialna pilnująca punktów kontrolnych jest przemęczona i podenerwowana, ale pewna ostatecznego zwycięstwa. Potwierdzają to także regularnie przeprowadzane sondaże. Półtoradniowa godzina policyjna, którą wczoraj ogłosił stołeczny ratusz, ma pomóc przygotować się obrońcom na nasilone rosyjskie ataki. Poprzedni tak długi zakaz opuszczania domów, wprowadzony w pierwszy weekend inwazji, pozwolił Ukraińcom na likwidację dywersantów i odparcie próby wejścia rosyjskich oddziałów do miasta od północy.
– Spodziewam się, że przez tydzień, półtora Kijów będzie musiał podlegać atakom rakietowym. Po dzisiejszej nocy już rozumiem, że to nieuniknione. Mamy nadzieję, że unikniemy losu Charkowa i Mariupola, ale wierzymy prezydentowi, kiedy mówi, że zwycięstwo będzie nasze – mówi Hennadij. Do takiego miasta udały się wczoraj delegacje rządowe z Czech, Polski i Słowenii. O wstępnych planach złożenia wizyty – co potwierdziła wczoraj Bruksela – Mateusz Morawiecki poinformował szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen i szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela podczas nieformalnego szczytu unijnych liderów w Wersalu, który odbył się w ostatni czwartek i piątek. W poniedziałek wieczorem KE – jak mówili wczoraj jej rzecznicy – została powiadomiona o podjętej już decyzji w sprawie daty wyjazdu do Kijowa Petra Fiali, Mateusza Morawieckiego, Janeza Janšy i Jarosława Kaczyńskiego.
– Przewodnicząca KE ma swoje kanały komunikacji z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim – powiedział wczoraj rzecznik Komisji Éric Mamer, zapytany, dlaczego von der Leyen sama nie wzięła udziału w wizycie w Kijowie. Bruksela wsparła jednak wizytę jako wyraźny symbol „silnej solidarności” wobec Ukrainy. O podróży pociągiem europejskich polityków powiadomiono też – jak podała kancelaria Morawieckiego – „społeczność międzynarodową za pośrednictwem organizacji międzynarodowych”. Innymi słowy wiedziała o niej także Rosja. Do podróży, choć nie do Kijowa, szykuje się też amerykański prezydent Joe Biden. 24 marca demokrata ma być w Brukseli, gdzie weźmie udział w szczycie NATO; nie jest wykluczone, że pojawi się także w Warszawie. „Putin liczył na podzielone NATO, podzielony Zachód i – szczerze mówiąc – podzieloną Amerykę. Przeliczył się” – pisał Biden na Twitterze. Zachód wzmacnia też sankcje wobec Rosji. Wczoraj kolejny pakiet obostrzeń przyjęła Rada UE. Od tej pory europejskie firmy nie będą mogły współpracować z rosyjską zbrojeniówką, inwestować w energetykę i handlować z Rosjanami towarami luksusowymi.
Sytuacja na froncie nie uległa znaczącym zmianom. Rosjanie opanowali wprawdzie cały obwód chersoński i szykują się do ogłoszenia tam Chersońskiej Republiki Ludowej, za to ukraińscy obrońcy – według informacji Kijowa – odzyskali część terenów na drodze do Mikołajowa, przez które agresor chciałby dojść aż do Odessy i granicy z samozwańczym Naddniestrzem. „Siły okupacyjne przejawiają coraz większą brutalność wobec ludności cywilnej. Pacyfikowane są kolejne miejscowości w obwodzie sumskim, ludność jest wypędzana z domów i zmuszana do ucieczki na terytorium Rosji. W większości zajętych miejscowości wojska najeźdźcy dążą do wywołania klęski humanitarnej. Dochodzi do mordów osób otwarcie sprzeciwiających się agresji” – czytamy w najnowszej analizie Andrzeja Wilka i Piotra Żochowskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich. Wczoraj odbyła się kolejna runda rosyjsko-ukraińskich rozmów pokojowych. Przełomu, przynajmniej do zamknięcia tego wydania DGP, nie było.