Ostrzegający przed wojną Amerykanie chcą mocnego pakietu sankcji w przypadku rosyjskiej inwazji. Europejczycy blokują jednak odcięcie Rosji od SWIFT.

Konsultacje z europejskimi sojusznikami i partnerami – te słowa od początku wywołanego przez Rosję kryzysu wokół Ukrainy są odmieniane przez wszystkie przypadki przez prezydenta Joego Bidena i jego podwładnych. Za nimi idą czyny; Waszyngton od tygodni aktywnie koordynuje szeroką i zdecydowaną transatlantycką odpowiedź na posunięcia Kremla. Jego wysiłki są w większości pozytywnie recenzowane. „Mimo błędu w postaci porzucenia sankcji na Nord Stream 2 administracja Bidena wykonała przyzwoitą pracę, mobilizując Europę i NATO w opozycji do rosyjskich planów wobec Ukrainy. Sojusznicy są w większości «na pokładzie», choć zastanawiamy się, jak długo Niemcy, Francja i Włochy utrzymają kurs” – pisze zazwyczaj krytyczny wobec demokratycznego prezydenta „Wall Street Journal”.
Równocześnie między Amerykanami a Europejczykami w trwającym od jesieni kryzysie są zauważalne różnice. Pierwszą i najbardziej rzucającą się w oczy są informacje wywiadowcze i zarządzanie nimi. Te amerykańskie są stale utrzymane w alarmistycznym tonie, a kulminacyjnym momentem był piątek. Przed pełnym napięcia weekendem Biały Dom informował, że rosyjska inwazja na Ukrainę nie jest pewna, ale może nastąpić w każdej chwili, nawet przed zakończeniem igrzysk olimpijskich. Liczące się amerykańskie tytuły, powołując się na rządowe źródła, pisały nawet, że z wiedzy USA wynika, iż Władimir Putin podjął już decyzję o ataku. Europejczycy i ich źródła od grudnia 2021 r. kreślą mniej kasandryczne scenariusze.
Zarządzanie danymi wywiadowczymi, w tym dzielenie się nimi z sojusznikami i dziennikarzami, stanowi dla USA kluczowy element rywalizacji z Kremlem. Rządowe źródła półoficjalnie przyznają, że celem takiej polityki jest storpedowanie rosyjskich planów wojskowych. „Po dekadach zdobywania wiedzy na temat prowadzenia wojny informacyjnej przez Putina USA próbują pokonać mistrza w jego własnej grze” – oceniał to podejście dziennik „New York Times”.
Drugą zauważalną różnicą jest retoryka wokół zakresu ewentualnych negocjacji z Rosją. Prezydent Francji Emmanuel Macron wyrażał gotowość do rozmów z Moskwą na temat szerszego porozumienia czy „nowej równowagi” w Europie. To bardziej pojednawcza polityka od tej prezentowanej przez Biały Dom. Deklaratywnie Amerykanie są bardziej sceptyczni wobec kompleksowych negocjacji z Rosją, szerokie grudniowe żądania Kremla odrzucili, odstraszając przy tym Putina wysłaniem na wschodnią flankę NATO tysięcy żołnierzy, a na Ukrainę zaawansowanego uzbrojenia. Paryż i Berlin liczą też, że format normandzki w końcu przyniesie owoce. Stany Zjednoczone, nieobecne w tym formacie, są wobec niego nastawione mniej entuzjastycznie. Na rozmowy w nim wpływać mogą jedynie pośrednio.
Trzecia różnica dotyczy pakietu sankcji, którymi byłaby objęta Rosja w przypadku pełnowymiarowej inwazji i który jest na bieżąco konsultowany z Europą. Reuters pisał, że finalizowany pakiet będzie wymierzony m.in. w eksport komponentów produkowanych przez Rosję dla sektora technologicznego oraz w konkretnych oligarchów. Jednocześnie wpływowi gracze po stronie europejskiej mają być przeciwni odcinaniu Rosji od systemu bankowego SWIFT. Europejscy pożyczkodawcy obawiają się, że taki krok oznaczałby miliardy dolarów niespłaconych rosyjskich pożyczek. Rozdźwięk występuje też między USA a Niemcami w kwestii NS2. Biden mówił, że gazociąg nie zostanie uruchomiony w przypadku inwazji rosyjskiej, a kanclerz Niemiec Olaf Scholz, mimo rosnących napięć, do tej pory unika tak jednoznacznego postawienia sprawy.
Zadanie scementowania współpracy transatlantyckiej oraz wytworzenia jak najdalej idącej wspólnej wizji stoi teraz przed wiceprezydent Kamalą Harris, która weźmie udział w rozpoczynającej się w piątek monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, corocznym spotkaniu polityków na najwyższym szczeblu. Do tej pory zastępczyni Bidena nie była pozytywnie oceniana w sprawach międzynarodowych, ale jej ambitne otoczenie zamierza ją zaktywizować w nadziei, że przyczyni się to do sondażowego odbicia. W trakcie kryzysu na wschodzie Europy poparcie dla Bidena utrzymuje się na niskim poziomie ok. 40 proc. Na tle tych marnych wyników ocena polityki wobec Kremla wypada relatywnie korzystnie. W weekendowym badaniu dla CBS News/YouGov 46 proc. Amerykanów dobrze oceniło prezydenta USA na tym polu, 34 proc. uznało, że jest zbyt łagodny wobec Rosji, a 20 proc., że jest zbyt wrogi. ©℗