Włochy stoją przed dylematem: przedłużyć rządy Mario Draghiego, czy pozwolić mu pójść o krok dalej w karierze politycznej.

W lutym 2022 r. kończy się siedmioletnia kadencja prezydenta Sergio Mattarelli. Polityk zasygnalizował, że nie będzie ubiegać się o reelekcję. W kraju toczy się dyskusja, kto powinien go na tym stanowisku zastąpić. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się urzędującego premiera Mario Draghiego.
Były prezes Europejskiego Banku Centralnego został szefem rządu w marcu. Do polityki został wciągnięty przez Mattarellę. Prezydent powierzył mu zadanie utworzenia technokratycznego rządu po tym, jak upadła administracja kierowana przez Giuseppe Contego. Draghiemu udało się zbudować rząd jedności narodowej, który zgromadził poparcie szerokiego spektrum partii. Przez 10 miesięcy utrzymał też poparcie na poziomie ok. 60 proc.
W ubiegłym tygodniu premier stwierdził, że jego rząd osiągnął już większość postawionych sobie celów związanych z walką ze skutkami pandemii koronawirusa i przywróceniem wzrostu gospodarczego. Jego decyzje polityczne i reformy doprowadziły do tego, że Włochy zostały okrzyknięte przez magazyn „The Economist” państwem roku. Agencja Fitch Ratings podniosła ratingi Włoch, przewidując, że gospodarka będzie rosła dzięki wysokim wskaźnikom szczepień (państwo zaszczepiło już ponad 85 proc. osób powyżej 12. roku życia) i napływającym funduszom unijnym. Przez opinię publiczną słowa Draghiego zostały odebrane jako pierwszy sygnał, że mógłby być zainteresowany ubieganiem się o fotel prezydenta.
Przez Włochów uważany jest za dobrego kandydata. Ci obawiają się jednak, że przeprowadzka do pałacu prezydenckiego mogłaby podważyć wysiłki na rzecz dalszego wprowadzania reform niezbędnych do zabezpieczenia rat z unijnego Funduszu Odbudowy po pandemii, którego są największym beneficjentem. Sam premier temu zaprzecza. – Stworzyliśmy warunki do kontynuowania naszych działań, niezależnie od tego, kto będzie rządził (krajem – red.) – komentował w trakcie konferencji prasowej.
Objęcie funkcji prezydenta mogłoby przyspieszyć wybory parlamentarne nawet o rok. Z badania przeprowadzonego pod koniec grudnia przez sondażownię Termometro Politico wynika, że sukces odniosłaby w takiej sytuacji prawica. Nacjonalistyczne ugrupowanie Bracia Włosi mogłoby liczyć na największe poparcie, zdobywając 21,3 proc. wszystkich głosów. Na Ligę Północną zagłosować miałoby z kolei 19,2 proc. Włochów. Wraz z partią Forza Italia byłego premiera Silvio Berlusconiego miałyby szansę na utworzenie koalicji rządowej.
Przywódcy partii namawiają jednak Draghiego do pozostania na czele koalicji, ostrzegając, że ta może się rozpaść, jeśli premier zdecyduje się ją opuścić. Przekonywał do tego lider Ligi Północnej Matteo Salvini, wskazując na różnice między partiami. W skład koalicji wchodzi bowiem zarówno prawicowa Liga, jak i centrolewicowa Partia Demokratyczna.
Może się jednak okazać, że z perspektywy Draghiego walka o prezydenturę jest najrozsądniejszym posunięciem. Planowo wybory do parlamentu powinny się odbyć w 2023 r. Nie ma pewności, że jego rząd utrzymałby się do tego czasu. Media wróżą, że szeroka koalicja upadnie wraz z początkiem kampanii wyborczej. „Financial Times” przekonywał niedawno, że administracji premiera nie zostało już więcej niż kilka miesięcy, dlatego najlepiej przysłuży się Włochom, jeśli zostanie prezydentem.
We Włoszech głowa państwa nie jest jednak wybierana w bezpośrednich wyborach. Cały proces przypomina bardziej mianowanie papieża. Nie ma listy oficjalnych kandydatów. Zamiast tego ponad 1 tys. elektorów – parlamentarzystów i przedstawicieli regionalnych – może oddać swój głos na dowolną osobę, która posiada obywatelstwo włoskie i skończyła 50 lat.
Głosowanie ma się rozpocząć w trzecim tygodniu stycznia. Wciąż nikt oficjalnie nie zadeklarował chęci ubiegania się o funkcję prezydenta, ale mówi się, że do walki chcieliby stanąć m.in. obecna minister sprawiedliwości Marta Cartabia oraz byli premierzy Romano Prodi i Paolo Gentiloni. Walczyć o nominację miałby także Berlusconi. Jego kandydaturę popiera prawica, na czele z Matteo Salvinim i Giorgio Melonim. Sprawy wyborów Draghi otwarcie nie komentuje. – Moje osobiste przeznaczenie nie ma znaczenia, nie mam żadnych szczególnych ambicji. Jestem, jak kto woli, dziadkiem w służbie instytucji – tłumaczył.
Sam prezydent pełni we Włoszech funkcję w znacznym stopniu reprezentacyjną. Jego rola wzrosła wraz z rozdrobnieniem się sceny politycznej na coraz więcej małych partii, wymuszając na dwóch ostatnich prezydentach – Giorgio Napolitanie i Mattarellim – częstsze korzystanie z uprawnień do wybierania premierów i rozpisywania przedterminowych wyborów.