Rosnące napięcia pomiędzy Paryżem i Londynem są kolejnym zagrożeniem dla spójności Zachodu

Animozje pomiędzy Francją a Wielką Brytanią stają się nieodłącznym tłem spotkań światowych liderów. Najpierw szczyt G7 w czerwcu, w miniony weekend G20 w Rzymie, a teraz szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow.
Praprzyczyną francusko-brytyjskiego sporu pozostaje brexit, który stał się politycznym paliwem dla premiera Zjednoczonego Królestwa Borisa Johnsona. Z kolei francuski prezydent Emmanuel Macron nie chce, by Wielka Brytania przekuła swój rozwód z Unią Europejską w sukces, który mógłby się stać przykładem dla eurosceptycznych polityków w innych krajach członkowskich.
W czerwcu francuski przywódca powołując się na interes Irlandii, zapowiedział, że nie zgodzi się na wprowadzenie zmian do protokołu irlandzkiego, który w obecnej formie utrudnia przepływ towarów pomiędzy Irlandią Północną a resztą kraju. Macron walczy też z utrudnieniami dla francuskich kutrów na kanale La Manche. Rybołówstwo stało się istotnym elementem umowy handlowej zawartej w związku z brexitem pomiędzy UE a Wielką Brytanią. Teraz Paryż i Londyn oskarżają się wzajemnie o jej łamanie.
Francuzi twierdzą, że Wielka Brytania nie zezwala na połowy francuskim statkom na kontrolowanych przez siebie wodach. Londyn utrzymuje jednak, że wydał już pozwolenia większości aplikujących o nie rybaków z krajów Unii, a na pozytywne rozpatrzenie czeka zaledwie 2 proc. złożonych wniosków. Sprawa kilkudziesięciu francuskich kutrów jest z punktu widzenia interesów gospodarczych marginalna, ale politycznie w ocenie Paryża waży bardzo dużo. W czwartek francuski premier Jean Castex wysłał list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w którym poprosił o wsparcie w sporze o rybołówstwo. Wezwał do pokazania Brytyjczykom, że „opuszczenie Unii jest bardziej szkodliwe niż pozostanie w niej”. Castex uważa, że wykluczająca współpracę postawa Brytyjczyków może zaszkodzić nie tylko francuskim rybakom, ale także całej UE, bo stałaby się precedensem na przyszłość i podważyłaby „wiarygodność i zdolność do obrony umów międzynarodowych podpisanych przez Unię”.
Kryzys w relacjach pomiędzy Francją a Wielką Brytanią może pozostać trudny do rozwiązania tak długo, jak długo sprzeczne będą polityczne cele Macrona i Johnsona. Tlący się spór na kanale La Manche to także kolejne wyzwanie dla spójności Zachodu, która została mocno przetestowana w czasach prezydentury Donalda Trumpa, a o której odbudowę zabiega jego następca Joe Biden. Nieufność pomiędzy Macronem a Johnsonem jeszcze wzrosła, kiedy Wielka Brytania zawarła we wrześniu wraz z Australią i Stanami Zjednoczonymi pakt obronny AUKUS. Negocjowane w sekrecie porozumienie obejmuje także utworzenie australijskiej floty podwodnych okrętów o napędzie jądrowym. By je zawrzeć, Canberra zrezygnowała z kontraktu z Francją. Porozumienie także podważyło zaufanie pomiędzy Paryżem a Waszyngtonem. Biden przyznał w piątek podczas pierwszej od czasu zawiązania AUKUS rozmowy z Macronem, że porozumienie załatwiono „niezgrabnie”. - Miałem wrażenie, że Francja była informowana (o porozumieniu - red.) od dawna - powiedział amerykański prezydent. Biden jest wskazywany przez obserwatorów jako potencjalny mediator w sporze francusko-brytyjskim (pisał o tym „Financial Times”). Bez zażegnania sporów pomiędzy Londynem a Paryżem trudno będzie amerykańskiemu przywódcy odbudowywać jedność Zachodu. Wiele będzie też jednak zależało od Niemiec i następcy Angeli Merkel Olafa Scholza. Odchodząca niemiecka przywódczyni nie była zwolenniczką radykalnych rozwiązań, które byłyby postrzegane jako „karanie” Londynu za brexit. Ale też nie angażowała się do tej pory w spór Macrona z Johnsonem.
Lista spraw, które dzielą Wielką Brytanię i Francję, pozostaje otwarta. Kolejnym problemem jest migracja. Brexit spowodował, że Zjednoczone Królestwo nie jest już stroną rozporządzenia Dublin III, które umożliwia zawracanie migrantów nielegalnie przekraczających granicę do kraju pierwszego pobytu w UE. Innymi słowy Wielka Brytania nie może już zawracać z powrotem do Francji przybyszów, którym uda się pokonać kanał La Manche. Londyn w grudniu zeszłego roku przekazał 28 mln funtów stronie francuskiej na zwiększenie kontroli przybrzeżnych, a w lipcu kolejne 54 mln funtów na podwojenie patroli. Nie zmniejszyło to jednak liczby osób przeprawiających się na Wyspy. Latem było ich nawet po tysiąc dziennie.
Spór o rybołówstwo tli się od miesięcy. W maju Wielka Brytania wysłała nawet okręt Royal Navy do kontrolowania wód wokół wyspy Jersey. Obie strony dały sobie czas na negocjacje, w które zaangażowała się także Komisja Europejska. Nie przyniosły one jednak przełomu, dlatego Francja, powołując się na umowę brexitową pomiędzy UE a Wielką Brytanią, zagroziła, że wprowadzi środki odwetowe. Paryż zagroził wprowadzeniem dodatkowych utrudnień celnych w portach francuskich dla brytyjskich statków, a także dla ciężarówek przeprawiających się przez kanał La Manche. W grę wchodzi także ograniczenie dopływu energii elektrycznej dla brytyjskich wysp położonych u francuskich wybrzeży. Francja postawiła Brytyjczykom ultimatum do wczoraj, ale po poniedziałkowych rozmowach pod auspicjami KE obie strony dały sobie więcej czasu na znalezienie rozwiązania. Macron liczy, że kompromisowe rozwiązanie zaproponuje Wielka Brytania. ©℗