Przy składaniu zamówień na maski ministerstwo zdrowia Niemiec, kierowane przez Jensa Spahna, wyraźnie preferowało niewielką firmę TLG Health GmbH z Hamburga, która powstała kilka dni wcześniej - informuje tygodnik "Der Spiegel".

Niemieckim dziennikom nie udało się ustalić, w jaki sposób nowa i nieznana firma zdobyła taką pozycję na mocno konkurencyjnym rynku.

31 marca 2020 r. ministerstwo zdrowia wystosowało pismo w sprawie pilnego zakupu masek; resort planował w tym czasie kupno maseczek na dużą skalę.

Sprawą tą z ramienia ministra Spahna zajmował się Ingo Behnel, który w oficjalnym dokumencie rekomendował, że hamburska firma TLG Health GmbH "zaopatruje się w wysokiej jakości, certyfikowane maski oddechowe FFP2 z Chin i odsprzedaje je federalnemu ministerstwu Zdrowia" - pisze "Spiegel". I zaznacza, że "firma otrzymała oficjalne rekomendacje, mimo że nie sprzedała do tej pory rządowi ani jednej maski".

Według informacji niemieckich dziennikarzy firma TLG została założona zaledwie cztery dni wcześniej i pojawiła się w oficjalnym rejestrze firm dopiero w dniu, w którym Behnel napisał swoją rekomendację. Choć młoda firma szybko nawiązała współpracę z ministerstwem, w grę wchodziło kupno bez przetargu 4 mln masek FFP2, każda za 4 euro.

Kolejne zamówienie na milion masek firma TLG otrzymała w kwietniu ub.r. z Bundeswehry. Nie wiadomo, w jaki sposób szef wyposażenia armii znalazł akurat tę firmę – pisze tygodnik. "Spieglowi" nie udało się zdobyć komentarzy na temat tego przetargu ani ze strony współwłaściciela firmy Georga Schachta, ani Bundeswehry. Dziennikarze ustalili jednak, że firma TLG dostarczyła armii o 350 tys. masek więcej niż uzgodniono pierwotnie. Nie było problemu ze zmianą umowy.

"Spiegel" dotarł do listu polecającego, jaki 31 marca ub.r. Ingo Behnel napisał do ministerstwa finansów. W piśmie tym rząd federalny zobowiązał się zakupić wszystkie oferowane przez TLG i dostarczone na czas maski po cenie jednostkowej 4,50 euro.

Rzecznik Spahna utrzymuje, że takie pisma nie były wówczas niczym szczególnym i tłumaczy dziennikarzom "Spiegla", że "(urzędnicy odpowiedzialni za zakup) przygotowali je +w kilku przypadkach+, aby pomóc firmom w pilnym zdobyciu potrzebnych masek za granicą". Jednak Walter Kohl, syn byłego kanclerza Helmuta Kohla, nie zgadza się z tymi wyjaśnieniami. Jego firma także dostarczyła maski z Chin, w ustalonym terminie, ale mimo to wciąż czeka na pieniądze od rządu federalnego. "Nie znam innego przedsiębiorcy (...), który otrzymałby taki list. Pewna bliskość z Jensem Spahnem najwyraźniej się opłaca" - powiedział Kohl "Spieglowi".

Kolejne ministerialne pismo pojawiło się 23 kwietnia; zostało przygotowane przez Behnela po angielsku. "Każdy, kto czytał to pismo, mógł odnieść ważenie, że TLG było kluczową firmą dla kraju w walce z pandemią" – ironizuje tygodnik. W piśmie podano, że firma TLG wspiera "wysiłki zakupowe Republiki Federalnej Niemiec". "W szczególności chcielibyśmy potwierdzić, że upoważniliśmy TLG Health GmbH do zakupu medycznych masek w imieniu Republiki Federalnej Niemiec. Traktujemy TLG jako jednego z naszych głównych agentów w działaniach związanych z zakupami" - napisano.

Z ustaleń "Spiegla" wynika jednak, że resort pod kierownictwem Spahna nie miał jeszcze wtedy nawet podpisanego kontraktu z TLG, który pojawił się dopiero sześć dni później. W porównaniu do prawie 1,7 mld masek FFP2, które Spahn zakupił łącznie, umowa z TLG na zakup 4 mln masek była jedną z mniejszych transakcji. Ale to TLG otrzymało wkrótce potem "bezpośredni kontrakt" – poza wszelkimi procedurami przetargowymi.

Dla sprawy istotna jest data zawarcia kontraktu - 29 kwietnia. W otwartej procedurze ministerstwo skróciło termin składania wniosków do 8 kwietnia, bo już wtedy było zalane ofertami – wskazuje "Spiegel". Wielu dostawców, w tym Walter Kohl, zostało później ze swoimi towarami, a rząd federalny odmówił zapłaty. Ok. 80 firm złożyło w tej sprawie pozwy do Sądu Okręgowego w Bonn, twierdząc, że Spahn uchyla się od swoich zobowiązań.

Firma TLG otrzymała kontrakt pod koniec kwietnia ub.r., gdy dostawy masek były już zabezpieczone. Ministerstwo zdrowia uzasadnia, że "warunki współpracy z TLG były korzystniejsze dla rządu federalnego niż z pozostałymi dostawcami". "Firma TLG w żadnym wypadku nie była traktowana na preferencyjnych warunkach" - twierdzi Schacht, cytowany w "Spieglu".