Nad krajem ciąży widmo kryzysu politycznego. Stefan Löfven podał się do dymisji, a posłowie muszą wybrać następcę

Na razie przewodniczący parlamentu Andreas Norlén pokłada największe nadzieje w przywódcy Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulfie Kristerssonie. To jemu powierzył zadanie przeprowadzenia rozmów z przywódcami pozostałych ugrupowań, by zorientować się, czy miałby szansę zdobyć wystarczające poparcie dla swojego rządu. Na jego realizację polityk ma czas do jutra.
W ubiegłym tygodniu liberalno-konserwatywne ugrupowanie Kristerssona poparło wotum nieufności dla Stefana Löfvena. W efekcie w poniedziałek centrolewicowy premier podał się do dymisji. Polityk, który od 2014 r. sprawował władzę z ramienia Partii Socjaldemokratycznej, został pierwszym szwedzkim przywódcą, który przegrał takie głosowanie. – Kristersson jest liderem największej partii z tych, które głosowały przeciw Löfvenowi. Rozsądne byłoby więc, aby to właśnie on sprawdził, czy mógłby utworzyć rząd – mówił przewodniczący Rikstagu. Choć Löfven już złożył dymisję, pozostanie szefem rządu, dopóki parlamentarzyści nie zdecydują o wyborze nowego. Odchodzący premier nie ogłosił przyspieszonych wyborów, choć na taki ruch pozwalała mu konstytucja.
Wniosek o wotum nieufności wysunęli krytyczni wobec premiera nacjonalistyczni Szwedzcy Demokraci. 181 posłów opowiedziało się przeciw szefowi socjaldemokratów, 109 go poparło, a 51 wstrzymało się od głosu. Taki wynik nie byłby możliwy, gdyby nie Partia Lewicy, która wycofała poparcie dla rządu w związku ze sporem o mieszkalnictwo. Potencjalną kandydaturę Kristerssona popiera nie tylko skrajna prawica, ale również Chrześcijańscy Demokraci i Liberałowie. Ci ostatni wspierali dotychczas rządy Löfvena. Teraz postanowili pójść w innym kierunku, zapowiadając chęć utworzenia prawicowego rządu kierowanego przez Kristerssona.
Razem mogą liczyć jednak wyłącznie na 174 głosy w 349-osobowym parlamencie. To o jeden głos za mało, by szef Umiarkowanej Partii Koalicyjnej mógł zostać premierem. Kristersson musi więc zawalczyć o głosy posłów Lewicy, Centrum lub nawet socjaldemokratycznej partii Löfvena czy Zielonych, którzy byli z nim w koalicji rządowej. Tyle że Partia Centrum, z którą współpraca byłaby najbardziej prawdopodobna, zdążyła już wykluczyć wejście do koalicji z nacjonalistami.
Sytuacja w Szwecji staje się więc coraz bardziej patowa. Przypomina znany w Europie schemat, gdzie wzrost ugrupowań skrajnie prawicowych zmienia krajobraz polityczny i utrudnia tradycyjnym partiom sprawowanie władzy. Na porażkę Kristerssona liczy Löfven, któremu udało się już odzyskać poparcie Lewicy i chciałby pozostać na stanowisku. Ale i w jego przypadku zdobycie poparcia nie będzie proste. Konserwatyści wciąż widzą go w roli przywódcy, ale nie chcą współpracować ani z prawicowymi Szwedzkimi Demokratami, ani Partią Lewicy.
Rozmawiać z tymi pierwszymi nie chce zresztą sam Löfven. – Jedyną partią, z którą wykluczam współpracę, są Szwedzcy Demokraci. Ich wartości są zbyt dalekie od tego, co według mnie jest dobre dla naszego społeczeństwa – powiedział. Sam Kristersson napisał w mediach społecznościowych, że skupia się obecnie na rozmowach z politykami. Nie spekulował na temat swoich szans na zwycięstwo. W przeszłości polityk dwukrotnie mierzył się już z takim zadaniem. Ani razu nie udało mu się jednak znaleźć wystarczającego poparcia wśród parlamentarzystów.
Rozmowy koalicyjne po wyborach w 2018 r. były bardzo długie. Negocjacje w sprawie utworzenia rządu trwały cztery miesiące. Teraz może być podobnie. Norlén planuje przeprowadzić głosowanie już w przyszłym tygodniu. Jeśli to się nie uda, w następnych tygodniach posłowie będą rozpatrywać kolejne kandydatury. Po czterech nieudanych próbach zostaną rozpisane przedterminowe wybory, które miałyby się odbyć w ciągu trzech miesięcy. Kolejne wybory powszechne zaplanowano na wrzesień 2022 r. Odbędą się one niezależnie od ewentualnej przedterminowej elekcji, co oznacza, że Szwedzi mogą dwukrotnie w ciągu roku udać się do urn.