Amerykanie przygotowali listę sankcji, które są gotowi znieść, aby pomyślnie zakończyć negocjacje nuklearne z państwem ajatollahów.

We wtorek rozpoczęła się kolejna runda rozmów o powrocie do umowy nuklearnej z Iranem, którą zerwał poprzedni prezydent USA Donald Trump. W ubiegłym tygodniu, kiedy zakończyła się poprzednia tura negocjacji, zebrane w Wiedniu delegacje oświadczyły, że widzą zdecydowany postęp w dążeniu do ożywienia paktu. Prezydent Iranu Hasan Rouhani stwierdził nawet, że porozumienie zostało osiągnięte w 60 proc.
Stany Zjednoczone zaprezentowały plan łagodzenia sankcji wobec republiki islamskiej. Administracja Joego Bidena podzieliła je na trzy kategorie. Do pierwszej zaliczyła te, które będą musiały zostać zniesione w pierwszej kolejności, bo są bezpośrednio związane z rozwojem programu nuklearnego. W drugiej kategorii znalazły się takie restrykcje, z których USA nie chcą rezygnować, bo nie wynikają ze zobowiązań nuklearnych. Trzecia kategoria to z kolei tzw. trudne przypadki, czyli m.in. kary, o których mówi się, że zostały nałożone przez administrację Trumpa wyłącznie w celu utrudnienia swojemu następcy powrotu do umowy.
Zawarte w 2015 r. porozumienie nie odebrało jego stronom możliwości wprowadzania sankcji niezwiązanych ze zobowiązaniami nuklearnymi. Ale część z nich, choć została nałożona przez Trumpa za łamanie praw człowieka lub wspieranie terroryzmu, w rzeczywistości mogła być odpowiedzią na działalność jądrową Teheranu. W konsekwencji administracja Bidena będzie musiała poddać tę kategorię dodatkowej weryfikacji, żeby sprawdzić, które z nich będą mogły zostać zniesione.
Według „The Wall Street Journal” Waszyngton jest otwarty na zniesienie sankcji za terroryzm, nałożonych na niektóre podmioty związane z kluczowymi sektorami irańskiej gospodarki. Z kar zwolnione miałyby zostać bank centralny i państwowe przedsiębiorstwa zajmujące się przemysłem energetycznym oraz produkcją stali i aluminium. Władze w Teheranie dotychczas domagały się zniesienia wszystkich nałożonych przez Trumpa sankcji, a jest ich ok. 1500. Ale Abbas Araghchi, główny negocjator Iranu w Wiedniu, powiedział w rozmowie z „The Wall Street Journal”, że choć żądania faktycznie się nie zmieniły, pozostaje otwarty na rozmowy.
Słowa te wpasowały się w narrację przeciwnych działaniom Bidena republikanów, którzy twierdzą, że pozycja Iranu jest na tyle słaba, iż Amerykanie nie powinni iść na żadne ustępstwa. Grupa senatorów pod przewodnictwem Mike’a Pompeo, sekretarza stanu w administracji Trumpa, złożyła projekt ustawy The Max Pressure Act (ustawa o maksymalnej presji), która umożliwiłaby Kongresowi zablokowanie znoszenia sankcji wobec Iranu. Szanse na przegłosowanie dokumentu są jednak bliskie zeru, ponieważ większość w obu izbach mają demokraci. Mimo to podjęcie ostatecznej decyzji nie będzie dla nowej administracji łatwym zadaniem. Kwestią sporną na linii Teheran–Waszyngton wciąż pozostaje status Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, czyli drugiej obok armii gałęzi irańskich sił zbrojnych. USA odmawiają usunięcia Korpusu z listy organizacji terrorystycznych. W niedzielę do mediów wyciekło zresztą nagranie, na którym minister spraw zagranicznych Mohammaddżawad Zarif mówi, że to Korpus sprawuje realną władzę w państwie.
Zarif wspomina również, że w 2015 r. Rosja próbowała powstrzymać podpisanie umowy nuklearnej, chcąc utrzymać negatywne relacje Iranu z Zachodem. Nie jest jednak jasne, jaki wpływ te doniesienia będą mieć na postęp toczących się w Wiedniu rozmów. Jak dotąd Iran wraz z pozostałymi stronami umowy – Chinami, Francją, Niemcami, Rosją i Wielką Brytanią – zakończył dwie rundy negocjacji. Rozmowy odbywają się w ramach wspólnej komisji, w której Francja, Niemcy i Wielka Brytania pełnią rolę pośredników między irańskimi i amerykańskimi dyplomatami, przebywającymi w Wiedniu w oddzielnych hotelach. Niewykluczone, że mimo niechęci skonfliktowanych stron do bezpośrednich rozmów, porozumienie zostanie osiągnięte już w maju.