Diaspora ormiańska w USA z radością i satysfakcją przyjęła decyzję prezydenta Joe Bidena o uznaniu rzezi Ormian za ludobójstwo. W Los Angeles demonstrowano przed tureckim konsulatem, gdzie odśpiewano hymn Armenii i wzywano władze w Ankarze do wypłaty odszkodowań.

Biden uznał rzeź Ormian za ludobójstwo w wydanym w sobotę oświadczeniu z okazji dnia upamiętnienia tej zbrodni. Demokrata, który obiecał taki krok w kampanii, jest pierwszym prezydentem USA od 40 lat, który publicznie nazwał tak masowe mordy w Imperium Osmańskim sprzed ponad 100 lat.

Deklaracja gospodarza Białego Domu stanowi zwieńczenie dekad zabiegów Ormian na całym świecie. A wśród nich wpływowych i licznych ośrodków ormiańskich z południowej Kalifornii.

W sobotę - w Dniu Pamięci o Ludobójstwie Ormian - w Los Angeles odbyły się uroczystości i demonstracje. Setki manifestantów zebrały się w Beverly Hills przed konsulatem tureckim, machając flagami Armenii, w koszulkach z napisem "Nasze rany są nadal otwarte, rok 1915" i skandując "Turcja musi zapłacić!". Odśpiewano hymn Armenii.

"Dzisiaj Stany Zjednoczone oświadczyły jasno, że nie pozwolą już dłużej traktować praw człowieka jako towaru, który można negocjować z Turcją" - oświadczył Alex Galitsky, rzecznik organizacji Armenian National Committee of America's. Podkreślił, że do "zobaczenia sprawiedliwości" dążyły pokolenia.

Dziennik "Los Angeles Times" przypomina, że wezwania diaspory do uznania mordów sprzed stu lat za ludobójstwo nabrały rozgłosu w latach 80. XX wieku, gdy dzieci ocalałych osiedliły się w USA. Amerykańscy Ormianie ostrożnie podchodzili do obietnic składanych przez polityków, obserwując przez lata, jak ci zobowiązywali się do uznania ludobójstwa, by następnie wycofywać się z tych deklaracji. Społeczność była rozczarowana, gdy prezydent Barack Obama nie spełnił swojej obietnicy.

"To historyczny moment" - tak deklaracje Joe Bidena ocenia Gev Iskajyan, członek zarządu Armenian National Committee of America’s. "Ale to nie wszystko (...) To nie odszkodowania, które są ostatecznym celem naszej sprawy. Ale to niezwykle ważny krok na drabinie do sprawiedliwości" - przyznaje.