Prokuratura chce delegalizacji organizacji związanych z Nawalnym. Zdaniem ekspertów w ten sposób Kreml czyści sobie pole przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi

Zwolennicy głodującego w kolonii karnej, uskarżającego się na zły stan zdrowia Aleksieja Nawalnego planują na dzisiejszy wieczór manifestacje w największych miastach Rosji. Tymczasem w poniedziałek odbędzie się pierwsza rozprawa w sprawie delegalizacji organizacji związanych z opozycjonistą, o co wnosi prokuratura.
Wczoraj władze miasta Moskwa odmówiły zarejestrowania zgromadzenia, powołując się na złą sytuację epidemiczną, więc protest w stolicy będzie nielegalny. Demonstracje zostały zwołane przez otoczenie Nawalnego w związku z informacjami o ograniczaniu mu dostępu do lekarza. Opozycjonista od 31 marca prowadzi głodówkę, żądając właściwej opieki medycznej. Według jego obrońców w tym czasie schudł 15 kg. Otoczenie Nawalnego, któremu w zeszłym roku niemieccy medycy uratowali życie po próbie otrucia przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, podaje, że polityk cierpi na niewydolność nerek. Na dowód pokazują złe wyniki badań krwi.
„Ludzie zwykle unikają słowa »umiera«. Ale teraz Aleksiej umiera. W jego stanie to kwestia dni” – napisała w sobotę na Twitterze jego rzeczniczka Kira Jarmysz, podając, że istnieje ryzyko zatrzymania akcji serca. Władze odpowiadają, że stan zdrowia Nawalnego jest zadowalający, a politykowi po przewiezieniu z obozu w Pokrowie do kolonii karnej z oddziałem szpitalnym w nieodległym Włodzimierzu zaordynowano kurację witaminową. Wcześniej otoczenie Nawalnego, które prowadzi jego konta w mediach społecznościowych, podawało, że politykowi grożono przymusowym karmieniem.
Procedura jest stosowana na podstawie instrukcji z 1958 r.; więźnia odmawiającego przyjmowania pokarmu umieszcza się w kaftanie bezpieczeństwa albo zakłada kajdanki i przymusowo karmi zupą. Jak podała wczoraj „Niezawisimaja gazieta”, sytuacja Nawalnego skłoniła obrońców praw człowieka do złożenia wniosku do ministra sprawiedliwości o pozwolenie więźniom na przeprowadzanie pokojowych akcji protestu w razie nieprzestrzegania ich praw. Jak powiedział Władimir Osieczkin, szef Komitetu przeciw Korupcji i Torturom Gulagu.net, obecnie skazańcom pozostaje w takich przypadkach wybór między głodówką a podcięciem żył.
Nawalny w lutym trafił do kolonii karnej w Pokrowie po tym, jak sąd odwiesił mu dawny wyrok dwóch i pół roku więzienia za naruszenie zasad zawieszenia kary. Polityk został etapowany do obozu, choć orzeczenie wciąż nie jest prawomocne. Apelacja, złożona na początku marca, w piątek trafiła do sądu dla stołecznego rejonu babuszkińskiego. Datę rozprawy wyznaczono na 29 kwietnia. Natalja Kuryszewa, która wyda ostateczny wyrok, raptem 12 kwietnia otrzymała z rąk prezydenta Władimira Putina nominację na wiceprzewodniczącą sądu.
26 kwietnia inni sędziowie podejmą decyzję, czy wpisać związane z Nawalnym organizacje na listę ekstremistów. Będzie to oznaczać ich delegalizację, bo za działalność w imieniu organizacji ekstremistycznej grozi w Rosji 12 lat więzienia. Chodzi o Fundację Walki z Korupcją (FBK), która stała za głośnymi filmami demaskującymi korupcję na szczytach władzy, a także Fundację Obrony Praw Obywateli i istniejące w wielu miastach sztaby Nawalnego. Były w historii przypadki, że odpowiedzialność rozciągano wstecz. W takim przypadku do odpowiedzialności teoretycznie można byłoby pociągnąć wszystkie osoby, które np. popularyzowały wpisy tych organizacji w mediach społecznościowych.
„Mocna sprawa, co tu kryć. Nadchodzą mroczne czasy dla wszystkich swobodnie myślących, dla społeczeństwa obywatelskiego w Rosji. Kreml de facto zażądał, by uznać za ekstremistę każdego, kto się z nim nie zgadza. Kto się nie zgadza z pałacami i rosnącymi cenami, podwyższeniem wieku emerytalnego i korupcją. Kto jest gotów przeciwko temu protestować” – napisali w oświadczeniu szef FBK Iwan Żdanow i Leonid Wołkow, kierujący sztabami Nawalnego. Na czarnej liście obok organizacji neonazistowskich i dżihadystycznych znajdują się też świadkowie Jehowy i ukraińscy nacjonaliści. Jak podaje rosyjska redakcja BBC, za ekstremizm, czyli poglądy religijne, siedzi w łagrach 11 świadków Jehowy.
Politolodzy widzą w wymierzonej w Nawalnego kampanii element przygotowań do wrześniowych wyborów parlamentarnych w sytuacji spadających notowań kremlowskiej Jednej Rosji (JeR). – Władze starają się do tego czasu zlikwidować infrastrukturę protestu albo przynajmniej postawić ją w sytuacji półlegalnej – mówił BBC politolog Aleksiej Makarkin. Nawalny jest pomysłodawcą strategii inteligentnego głosowania, która przewiduje oddawanie głosów na najsilniejszą w danym miejscu partię niebędącą JeR. Beneficjentami takiego głosowania bywają np. zależni od władz komuniści, ale Nawalny uznał za priorytet podkopanie politycznego monopolu „jedinorossów”.
Represje wobec Nawalnego, który po próbie otrucia i uwięzieniu wyrósł – przynajmniej w oczach Zachodu – na niekwestionowanego lidera opozycji, stały się elementem rozgrywki między Rosją a Zachodem. Ambasador USA w Moskwie John Sullivan ogłosił wczoraj, że wyjedzie na tydzień do ojczyzny, by spotkać się z rodziną i przedstawicielami nowej administracji. Sullivan ostrzegł przy tym, że ewentualna śmierć Nawalnego za kratkami pociągnie za sobą negatywne konsekwencje dla relacji dwustronnych. Ambasador Rosji w Waszyngtonie już wcześniej został wezwany na konsultacje po tym, jak prezydent Joe Biden w wywiadzie dla ABC News przytaknął w odpowiedzi na pytanie, czy uważa Putina za mordercę.
W ostatnich dniach Amerykanie nałożyli kolejne sankcje na Rosję, zaś Kreml wysłał nowe oddziały wojskowe na granicę z Ukrainą i anektowany w 2014 r. Krym. Biały Dom zaproponował spotkanie Bidena z Putinem, jednak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował, że jest na nie za wcześnie, choć zastrzegł, że ostateczna decyzja należy do prezydentów. W światowych mediach są już wymieniane miejsca możliwego szczytu. To Bratysława, w której w 2005 r. George W. Bush spotkał się z Putinem, Helsinki, gdzie w 2018 r. rosyjski przywódca rozmawiał z Donaldem Trumpem, a także Belgrad i Wiedeń. ©℗