Prezydent chce się otoczyć osobami, które doskonale znają Rosję i Ukrainę.

Stany Zjednoczone także za kadencji Joego Bidena nie będą poświęcać większej uwagi Rosji niż Chinom, które uznają za podstawowe zagrożenie dla bezpieczeństwa i statusu jedynego supermocarstwa. Jednak analiza zapowiedzi kadrowych 46. prezydenta USA daje powody do optymizmu; wśród nominacji nie brakuje ludzi, którzy doskonale znają się na Rosji, a zarazem nie mają złudzeń co do istoty systemu stworzonego przez Władimira Putina. – Uważam Rosję za przeciwnika – mówił Biden podczas kampanii wyborczej we wrześniu 2020 r.
Antony Blinken, który ma przejąć stery dyplomacji, jest raczej specjalistą od Bliskiego Wschodu. W administracji Baracka Obamy był współautorem polityki wobec Jemenu (był zwolennikiem saudyjskiej interwencji), Libii (wsparł natowskie zaangażowanie w tym kraju) i Syrii (poparł uzbrajanie rebelii). Jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego grał też jednak pierwsze skrzypce przy wypracowywaniu reakcji na aneksję Krymu, później krytykowanej jako zbyt miękka. Waszyngton naciskał wówczas Ukraińców, by pod żadnym pozorem nie użyli broni w obronie zagrabianego przez Rosjan półwyspu.
Osobą numer trzy w Departamencie Stanu – podsekretarzem ds. politycznych – zostanie Victoria Nuland. To osoba doskonale znana zarówno w Kijowie, jak i w Moskwie. Podczas kryzysu ukraińskiego lat 2013–2014 to ona realizowała amerykańską politykę wobec Kijowa. Była przy tym jastrzębiem; popierała dostawy broni dla Ukrainy, na co Obama się ostatecznie nie zdecydował, a co z powodzeniem zrealizowała dopiero administracja Donalda Trumpa. To zaangażowanie zapewniło jej stałe miejsce w rosyjskiej propagandzie, dla której stała się czarnym bohaterem tamtego okresu. Wspólnie z Bidenem, który jako wiceprezydent wziął wówczas na siebie sprawy ukraińskie, naciskała na Kijów, by powołano instytucje antykorupcyjne.
Największą wiedzą na temat Rosji dysponuje przyszły dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej William Burns. To były ambasador w Rosji, który po powrocie z placówki w 2008 r. był podsekretarzem stanu ds. politycznych, a potem wiceszefem dyplomacji i w tej funkcji odgrywał ważną rolę w nieudanej próbie resetu relacji amerykańsko-rosyjskich, którą Obama podjął po prezydenckiej inauguracji Dmitrija Miedwiediewa. Oczekiwania na nowy reset byłyby jednak zbyt prostą analogią. Burns w 2019 r., osiem lat po odejściu z pracy dla rządu, wydał wspomnienia pod tytułem „The Back Channel” (Kanały nieoficjalne). Pisze w nich wprost: starania o reset „początkowo przyniosły szkody, a zakończyły się jeszcze straszniejszą katastrofą”.
Jak wynika z książki, uważa on 2014 r. za cezurę, po której ułożenie normalnych relacji z Rosji jest niemożliwe, dopóki jej politykę kształtuje Putin. Pisze, że rosyjski prezydent jest taktycznie nieprzewidywalny i skłonny do gry niezgodnej z zasadami. Dowodzi, że Rosja gra powyżej własnego potencjału, a optymalną odpowiedzią na jej agresję wobec sąsiadów i próby ingerencji w procesy demokratyczne na Zachodzie jest koordynacja relacji z europejskimi sojusznikami i zdecydowane wsparcie dla Gruzji i Ukrainy, także w postaci wzmacniania ich potencjału obronnego. To ostatnie nie oznacza jednak zgody na ich wstąpienie do NATO.
Z wypowiedzi Bidena można wywnioskować, że istotną rolę w jego polityce zagranicznej będą odgrywać promocja praw człowieka i walka z antydemokratycznymi tendencjami w Europie. Symboliczne znaczenie w tym kontekście może mieć zapowiedziana już wizyta liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej w Białym Domu. Tą sferą mają się zajmować znawczynie tematyki Andrea Kendall-Taylor i Shanthi Kalathil w przyszłym składzie Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Kendall-Taylor ma być dyrektorką ds. Rosji i Azji Centralnej, a Kalathil – koordynatorką ds. praw człowieka i demokracji.
Biden w 2018 r. był współautorem tekstu opublikowanego przez „Foreign Affairs”. „Zachodnie demokracje muszą zająć się rażącymi słabościami w swoich systemach wyborczych, sektorze finansowym, infrastrukturze cybernetycznej i środowisku medialnym” – pisał, nawiązując do rosyjskich prób ingerencji. Do tematu nawiązał rok później podczas konferencji w Monachium. – Rosja musi zapłacić cenę za odstępstwa od norm międzynarodowych – mówił, podkreślając zarazem konieczność wsparcia Gruzji i Ukrainy oraz obecności amerykańskiej na wschodniej flance NATO. Nowy prezydent popiera za to przedłużenie ograniczającego zbrojenia nuklearne rosyjsko-amerykańskiego traktatu New START, który wygasa w lutym.