Tusk spotkał się w środę w KPRM z nowym kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem, przebywającym z wizytą w Warszawie. Na konferencji prasowej premier Tusk wskazał przykład Polski, która wydaje 5 proc. PKB na obronność.
"Nie chcę tu nikomu zaimponować, ale naszym celem jest posiadanie największej armii w Europie. I ten cel już zrealizowaliśmy, jeśli chodzi o liczebność armii. Ale chcemy też zbudować najsilniejszą armię w Europie i zrobimy to. W ciągu pięciu lat polska armia będzie najsilniejsza w Europie" - zapowiedział Donald Tusk.
Podkreślił, że nie chodzi o "mocarstwowe plany". Lecz, jak dodał, "jesteśmy w takim czasie i w takim miejscu, gdzie my nie mamy innego wyjścia".
"Polska musi stać się potęgą militarną i stanie się - czy to się będzie komuś podobało, czy nie" - powiedział szef rządu. "Uzbrojone Niemcy w Polsce to nie jest zawsze hasło popularne, ale na szczęście (...) to są inne Niemcy, inna Polska, inne zagrożenia. Oczywiście w interesie nas wszystkich jest, aby wszystkie państwa europejskie podchodziły równie poważnie i równie serio jak Polska do potrzeb obronnych całej Unii Europejskiej" - dodał Tusk.
Jeden z dziennikarzy pytał o kwestię reparacji za II wojnę światową. Tusk zauważył, że "decyzja, ta dyplomatyczna, o reparacjach, zapadła w czasach komunistycznych". Jak dodał, Polska nie miała w tej sprawie "nic do powiedzenia".
"Czy Niemcy kiedykolwiek zadośćuczyniły za straty, tragedię II wojny światowej w Polsce? Nie, oczywiście, że nie. Czy w ogóle jest to do pomyślenia? Jestem historykiem, jestem z Gdańska, mógłbym godzinami mówić o tym, jak wygląda ten rachunek. I on nigdy nie był zadośćuczyniony, ale nie będziemy przecież o to prosić, to jest też kwestia do przemyślenia przez wszystkie strony" - powiedział szef polskiego rządu.