Na Starym Kontynencie coraz częściej słychać opinie, że poprawa relacji z Turcją jest niezbędna. Kraj ten dysponuje zaawansowanymi technologiami wojskowymi, szczególnie w zakresie produkcji dronów
W pałacu prezydenckim w Ankarze gościł wczoraj premier Donald Tusk. Z przywódcą Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem rozmawiał m.in. o zwiększeniu współpracy zbrojeniowej, sytuacji międzynarodowej i wyzwaniach związanych z zakończeniem wojny w Ukrainie. – Z polskiego punktu widzenia większa aktywność Turcji w regionie i w stabilizowaniu sytuacji na froncie ukraińsko-rosyjskim byłaby ze wszech miar pożądana – komentował premier.
W związku z trwającą obecnie prezydencją Polski w Radzie Unii Europejskiej jednym z kluczowych tematów dyskusji obu przywódców były również stosunki unijno-tureckie. Groźby prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa dotyczące zmniejszenia zaangażowania w bezpieczeństwo Starego Kontynentu sprawiły, że Bruksela dąży dziś do zacieśnienia współpracy z innymi państwami.
Turcja zamiast USA
Jak donosi „Financial Times”, presja w tym zakresie jest coraz większa. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte miał już w lutym wezwać państwa europejskie do poprawy relacji z Ankarą. Po naciskach Holendra minister spraw zagranicznych Turcji Hakan Fidan został zaproszony przez premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera na szczyt poświęcony Ukrainie, który odbył się w Londynie dwa dni po słynnej już awanturze Trumpa i wiceprezydenta JD Vance’a z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu.
W styczniowym wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego Rutte zapewniał, że „zaangażowanie sojuszników spoza UE w wysiłki na rzecz rozwoju przemysłu obronnego mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Europy”. Turcja, dysponująca drugą największą armią w Sojuszu Północnoatlantyckim, wykorzystuje zwrot w polityce europejskiej i przekonuje, że Europejczycy nie poradzą sobie bez jej wsparcia. – Nie da się wzmocnić europejskiego bezpieczeństwa bez Turcji – powiedział Erdoğan po szczycie w Londynie, dodając, że bez Ankary „Europie coraz trudniej będzie odgrywać rolę globalnego aktora”.
Doktor Aleksandra Spancerska z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) podkreśla jednak, że państwa członkowskie są wewnętrznie podzielone i wypracowanie wspólnej strategii nie będzie łatwym zadaniem. – Myślę, że współpraca z Turcją będzie wzmacniana bilateralnie przez poszczególne państwa. Przede wszystkim te, które są najbardziej podatne na zagrożenia ze strony Rosji, jak kraje bałtyckie. Nie spodziewam się wielkiej unijnej koncepcji zmierzającej do przeformułowania relacji z Turcją – tłumaczy.
Militarna potęga
Po wybuchu wojny w Ukrainie wielu przywódców europejskich podchodziło do Ankary z dystansem. Ta nie przyłączyła się bowiem do UE i USA w nakładaniu sankcji na Moskwę, wzmocniła też swoje relacje handlowe z Rosją. Jednocześnie była zaangażowana w wojenną dyplomację, pośrednicząc m.in. w wymianie jeńców i zawarciu umowy zbożowej, dzięki której Ukraina wznowiła latem 2022 r. eksport produktów rolno-spożywczych przez Morze Czarne.
„Choć Turcja gra na dwa fronty, całkowite zwycięstwo Rosji pozwoliłoby Kremlowi na wznowienie quasi-imperialnych wysiłków w celu zdominowania Morza Czarnego, Kaukazu Południowego oraz wyeliminowania Ukrainy. W każdym z tych miejsc Turcja ma znaczące interesy, więc takie rozwiązanie nie byłoby mile widziane przez rząd Erdoğana” – przekonuje think tank Center for European Policy Analysis (CEPA).
Eksperci wskazują, że na ten moment plusy wynikające ze wzmocnienia współpracy z Ankarą przeważają. Choćby dlatego, że ma ona największe siły lądowe spośród europejskich członków NATO. Z szacunków The International Institute for Strategic Studies (IISS) wynika, że tamtejsze wojsko liczy ponad 373 tys. aktywnych żołnierzy i ok. 379 tys. rezerwistów. Turkowie dysponują też ponad 2 tys. czołgów, a ich siły morskie mają wpływ na szlaki żeglugowe na Morzu Czarnym. „Posiadają też ogromny i wydajny sektor produkcyjny, którego mocną stroną jest produkcja obronna. Są w stanie produkować czołgi, bojowe wozy piechoty i amunicję – w tym pociski artyleryjskie 155 mm – na dużą skalę” – czytamy w analizie CEPA.
Kraj ten dysponuje również zaawansowanymi technologiami wojskowymi, szczególnie w zakresie produkcji dronów, których brakuje w europejskim kompleksie obronno-przemysłowym. – Polska zakupiła już od Turcji kilkanaście dronów Bayraktar TB2, które bardzo dobrze sprawdziły się w pierwszej fazie wojny w Ukrainie. Stały się wręcz elementem popkultury, tworzono o nich piosenki – wskazuje ekspertka PISM. I dodaje, że wizyta Tuska w Ankarze może zaowocować pomysłami na stworzenie spółek joint venture w celu wspólnej produkcji dronów. – Turecki gigant zbrojeniowy Baykar podpisał niedawno taką umowę z Leonardo, włoskim przedsiębiorstwem przemysłu zbrojeniowego – mówi Spancerska. ©℗