Resort klimatu zachęca do segregowania odpadów po powodzi. PSZOK-i proszą jednak o konkretne wytyczne, bo widzą w tym sprzeczność z zaleceniami GIS. Coraz więcej pytań pojawia się w sprawie hałdy popowodziowych odpadów.

– Jeśli okoliczności na to pozwalają, odpady powinny być w miarę możliwości segregowane. Chodzi np. o zalany sprzęt elektroniczny czy AGD, które powinny trafić do wyspecjalizowanych zakładów. Dzięki temu odzyskamy cenne surowce i unikniemy powstawania nowych składowisk – przekonuje DGP Anita Sowińska, wiceminister klimatu i środowiska.

Ministerstwo zachęca m.in. do rozdzielania – jeśli to możliwe – zalanych pojazdów, baterii i akumulatorów, odpadów budowlanych czy odpadów artykułów konsumpcyjnych. Powód? Hałda śmieci popowodziowych rośnie, miejsca na ich składowanie brakuje, a niektóre zakłady, które miałyby miejsce, nie mają zezwolenia na przyjmowanie i przetwarzanie odpadów powstałych w wyniku klęsk żywiołowych. W związku z tym ministerstwo rekomenduje przyjmowanie klasyfikacji odpadów odpowiadających charakterystyce tych zakładów.

Segregowanie jest trudne

Segregowanie odpadów powodziowych jest oczywiście trudne, intuicyjnym rozwiązaniem jest raczej stosowanie zbiorczego kodu 16 82 02 (odpady z klęsk żywołowych – red.), szczególnie jeśli odpady są wymieszane i pełne mułu – uważa dr inż. Jacek Pietrzyk, ekspert ds. gospodarki odpadami. Dodaje, że nie zna jednak instalacji, która miałaby zezwolenie na gospodarowanie odpadami o tym kodzie. – Tutaj właśnie administracja powinna szybko zadziałać i dać uprawnienia tym instalacjom, które są zdolne przyjąć takie odpady – mówi.

Za segregacją opowiada się Szymon Dziak-Czekan, prezes PRO-R3 Organizacji Odzysku Opakowań. Podkreśla, że pozostawienie pralki, lodówki czy innego sprzętu elektrycznego na składowisku może sprzyjać uwalnianiu się metali ciężkich. Tymczasem ich wyciągnięcie ze strumienia odpadów będzie służyło odzyskowi metali szlachetnych i nieszlachetnych.

Pozostawienie pralki, lodówki czy innego sprzętu elektrycznego na składowisku może sprzyjać uwalnianiu się metali ciężkich

Potrzeba wytycznych

Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów (PSZOK) zadają jednak pytanie, jak przeprowadzić taką segregację i co dokładnie powinno jej podlegać. I zwracają uwagę na wytyczne GIS, zgodnie z którymi artykuły po powodzi są skażone i nie nadają się do ponownego użycia.

Potrzeba więc dokładnych wytycznych – mówi przedstawiciel PSZOK z okolic Nysy. Według niego kategorie odpadów wskazane do segregacji przez ministerstwo są zbyt ogólne. Dodaje, że oczekuje też na wytyczne w sprawie tego, co dalej z narastającą górą odpadów – czy ma iść na wysypisko, czy do spalenia.

W związku z wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej jest możliwe wykorzystanie specjalnych zasad związanych z gospodarowaniem odpadami. Zgodnie z wytycznymi wskazanymi przez ministerstwo jest możliwa m.in. zmiana parametrów funkcjonowania instalacji przetwarzających odpady, w tym pozwolenie na zbieranie lub przetwarzanie odpadów o kodach nieujętych wcześniej w zezwoleniu.

– Na podstawie decyzji wojewody część odpadów będzie można także spalić w specjalnych instalacjach i odzyskać z nich energię po ocenie, że jest to wykonalne i pożądane. Chodzi także o odpady o kodzie 16 82 – mówi Anita Sowińska. Wszelkie odstępstwa od standardowych warunków mogą następować na podstawie decyzji wojewody współpracującego z organami ochrony środowiska. – Odstępstwo może polegać na zwiększeniu masy odpadów dopuszczonych do przyjęcia w granicach dostępnych mocy przerobowych przy zachowaniu wymogów ochrony środowiska. Nie możemy burzyć całej gospodarki odpadami, bo to by zrodziło inne problemy – dodaje.

Janusz Kamiński, rzecznik prasowy Eneris Surowce, dodaje, że nawet jeśli sprzęt RTV został zalany, powinien zostać posegregowany i zutylizowany przez firmy zajmujące się elektroodpadami. – Cała reszta nadaje się tylko do termicznego przetworzenia albo umieszczania na składowiskach. Póki trwa sprzątanie odpadów z miejscowości, nikt nie rozmawia jeszcze o ich termicznym przetwarzaniu – tłumaczy.

Normy zostaną poluzowane?

Zdaniem ekspertów te odpady trafią albo do spalarni, albo do cementowni. Te jednak będą zainteresowane przede wszystkim wysokokalorycznymi frakcjami. Pytanie, ile takich będzie.

Doktor Pietrzyk uważa jednak, że w związku z zagrożeniem epidemicznym, które obecnie jest największym wyzwaniem, normy powinny zostać poluzowane. – Wraz z wodą miastami spłynęły szamba, leki czy odpady niebezpieczne. To nie jest materiał, który ludzie powinni teraz segregować rękami – mówi. – Konieczne jest więc bezpieczne magazynowanie odpadów, żeby nie doszło do zanieczyszczenia gleby. Następnie – z wyłączeniem elektroniki – powinno się te odpady rozdrobnić i spalić, np. w elektrowniach czy w spalarniach, dzięki zwiększonym limitom. Nawet jeśli będzie to obciążenie dla środowiska, to jest to mniejsze zło niż potencjalne skażenie gleby – uważa.

Obecnie w Polsce funkcjonuje dziewięć spalarni, których moce przerobowe to ok. 1,4 mln t odpadów komunalnych rocznie. Tymczasem według Krajowego planu gospodarki odpadami 2028 do 2034 r. niezbędne moce przerobowe wyniosą 4,2 mln t rocznie. Część odpadów powinna z kolei trafić do spalarni odpadów niebezpiecznych, których w Polsce jest 30 (oprócz tego część jest przetwarzana w cementowniach).

Według informacji przekazanych przez MKiŚ w sierpniu, trudno jest stwierdzić, jakie jest zapotrzebowanie na tego typu instalacje. – Należy jednak zaznaczyć, że tylko niewielki udział wszystkich odpadów niebezpiecznych wytwarzanych w Polsce stanowią odpady zagospodarowywane w instalacjach do termicznego przekształcania odpadów – przekazał nam resort.

Spalarnie odpadów często są obiektem kontrowersji, m.in. przez powstający w ich wyniku żużel, który wymaga składowania, czy niskie miejsce w hierarchii sposobów postępowania z odpadami. Eksperci często wskazują też na to, że jest ich w Polsce za mało. Dosadnie wypowiadał się na ten temat Paweł Augustyn, wiceprezes NFOŚiGW, w wywiadzie udzielonym DGP w lipcu. Według niego luka inwestycyjna w przypadku spalarni odpadów komunalnych wynosi 10 mld zł. O podobnych problemach mówił w odniesieniu do instalacji przetwarzających odpady niebezpieczne. – Spalarnie odpadów niebezpiecznych są w 100 proc. obłożone, brakuje mocy przerobowych – mówił. ©℗