- Nowe kierownictwo ministerstwa nie jest od wymierzania sprawiedliwości, tylko od wskazania dowodów i dostarczania ich odpowiednim służbom - mówi Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska, posłanka, wiceprzewodnicząca Polski 2050.

Ministerstwo wysłało do Komisji Europejskiej wstępną wersję aktualizacji Krajowego planu na rzecz energii i klimatu (KPEiK). Resort nie ujawnił wcześniej tego dokumentu, zrobiła to dopiero Bruksela. Z czego to wynika?
ikona lupy />
Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska, posłanka, wiceprzewodnicząca Polski 2050 / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Z bardzo wypełnionego kalendarza ministerstwa. Chcieliśmy ten temat najpierw omówić z dziennikarzami na śniadaniu prasowym. Mamy też plan na dalsze szerokie konsultacje tego dokumentu. To są ważne kwestie z punktu widzenia przyszłości naszego kraju. Nie chcemy, żeby KPEiK stał się kolejnym przedmiotem rozgrywki politycznej i był wykorzystywany przez populistów do straszenia ludzi. Ten plan to szansa na lepszy rozwój Polski.

Dlaczego dokument nie trafił do szerszych konsultacji przed wysłaniem go do Komisji Europejskiej?

Przypomnę, że do Komisji plan powinien był trafić w połowie ub.r. Groziły nam kary za niedostarczenie dokumentów, w związku z czym działaliśmy pod ogromną presją czasu. To wstępna wersja „scenariusza bazowego”, który zakłada, że kontynuujemy obecny rozwój, nie pojawiają się nowe obowiązki czy regulacje. Teraz będziemy przeprowadzać konsultacje o tym, jakie działania możemy podjąć, żeby ten proces przyspieszyć. Na tej podstawie będziemy tworzyć wersję – scenariusz aktywnych działań. Powinna ona powstać do połowy roku.

W dokumencie czytamy, że energetyka jądrowa jest przewidziana do wdrożenia w okresie 2030–2035. Czy w rzeczywistości oznacza to dwuletnie opóźnienie programu atomowego?

Na dziś mamy roczne opóźnienie tej inwestycji, co wynika chociażby z późniejszego podjęcia decyzji lokalizacyjnej i środowiskowej. Na ten moment nie mamy zidentyfikowanych żadnych większych opóźnień, jednak dopiero w połowie roku dowiemy się tego, czy przyjęty przez naszych poprzedników harmonogram jest realny – wtedy zostanie zaktualizowany plan polskiej energetyki jądrowej.

Jak Polska zamierza zwiększać udział odnawialnych źródeł energii w strukturze wytwarzania prądu w najbliższych latach? Co będzie priorytetem?

Nasz przyszły miks energetyczny zamierzamy oprzeć w dużej mierze na OZE. W energii słonecznej postawimy zarówno na wielkoskalowe instalacje, jak i rozwój energetyki prosumenckiej. Chcemy poprawić system rozliczenia prosumentów oraz bardziej otworzyć sieci energetyczne dla indywidualnych instalacji. Ważnym kierunkiem będzie też rozwój spółdzielni energetycznych. Drugą nogą ma być energetyka wiatrowa – zarówno ta na Bałtyku, jak i na lądzie. Poprawimy prawo i regulacje, które wdrożą zasadę 500 m. Uzupełnieniem OZE będzie realizacja programu jądrowego.

Od kiedy zmiany?

W II kw. tego roku ustawa powinna ujrzeć światło dzienne i zostać poddana konsultacjom.

Minimalną odległością od zabudowań będzie 500 m? W przeszłości była już mowa o 300 czy 700 m.

500 m zawsze było założeniem koalicji rządzącej dla dużych instalacji wiatrowych.

Pierwsza próba wprowadzenia tych zmian spaliła na panewce. Nie boi się pani drugiego podejścia?

Populiści i ludzie, którzy źle życzą Polsce, zawsze znajdą powód do atakowania osób, które chcą wprowadzić zmiany. Nie mam wątpliwości, że wypracowany przez ostatnie lata konsensus społeczny w tej sprawie znajdzie poparcie u obywateli.

Jednym z elementów, które będziemy chcieli wzmocnić, jest udział społeczny w powstających projektach inwestycyjnych w energetyce wiatrowej. Przepisy, które zostały w tym zakresie przyjęte przez Sejm, pozostały fasadowe i nigdy nie zostały w praktyce wprowadzone. Będziemy chcieli je urzeczywistnić.

Chodzi o przepisy, zgodnie z którymi część energii produkowanej przez farmy wiatrowe ma być przekazywana na rzecz mieszkańców gminy. Jak teraz miałby wyglądać ten udział społeczny?

Dzisiaj jest to 10 proc. mocy, na którą mogą się zapisać mieszkańcy. Tę zasadę trzeba wprowadzić w życie.

W jaki sposób?

Pracujemy nad tym. Ustawa o OZE te mechanizmy poprawi.

Branża energetyki wiatrowej skarży się nie tylko na kwestię minimalnej odległości od zabudowań, lecz także na tempo wydawania pozwoleń. W Polsce trwa to parę lat. Czy ministerstwo planuje ten proces przyspieszyć?

Tak, zakładamy, że nowa ustawa przyspieszy proces inwestycyjny. Departament odnawialnych źródeł energii pracuje obecnie też nad szczegółowymi rozwiązaniami.

Podczas omawiania pierwszego projektu ustawy wiatrakowej były premier Mateusz Morawiecki alarmował, że do Polski będą zwożone stare turbiny i części zamienne z Niemiec. Istnieje takie ryzyko?

To tylko świadczy o tym, że Mateusz Morawiecki nigdy nie przeczytał ustawy złożonej przez posłów w grudniu ub.r. Nowe zapisy miały chronić obywateli przed ściąganiem złomu do Polski.

W jaki sposób?

Eliminując najgłośniejsze instalacje starego typu.

W grudniu, po udzieleniu przez byłą minister klimatu Annę Łukaszewską-Trzeciakowską decyzji zasadniczych w sprawie małych reaktorów jądrowych wbrew negatywnej opinii ABW, w rozmowie z DGP mówiła pani, że „dokumenty dotyczące decyzji zasadniczych przyznanych inwestycjom Orlen Synthos Green Energy będą jednymi z pierwszych, o jakie poproszę po objęciu urzędu”. Poprosiła pani?

Oczywiście – wszystkie te dokumenty zostały przeze mnie przeanalizowane, następnie przez departamenty prawny oraz energii jądrowej. Poprosiliśmy też o aktualizację stanowiska nowe kierownictwo służb specjalnych. Na podstawie tych działań zostały wydane nowe rekomendacje, które trafiły do odpowiednich miejsc.

„Odpowiednie miejsca”. Czyli?

Jednym z nich jest Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

A „nowe rekomendacje”?

Dokumenty są tajne, więc nie mogę przedstawić szczegółów. Ścieżek rozwiązań problemu, którym jest niespójność stanowisk służb z wydaną rekomendacją, jest przynajmniej kilka. Teraz stoimy przed wyborem, który sposób rozwiązania problemu wybrać.

Wierzy pani w rozwój SMR, czyli małych i średnich, modułowych elektrowni atomowych w Polsce?

Tak, uważam, że takie rozwiązania będą miały do odegrania rolę we wsparciu dużych reaktorów jądrowych w naszym kraju. Oczywiście czekamy na rozwój tej technologii, jej komercjalizację i możliwości zastosowania w praktyce.

Na liście 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej znajduje się osiem w kategorii „środowisko” i pięć dotyczących energetyki. Ile zostanie zrealizowanych w pierwszych 100 dni rządu?

W większości przypadków chcemy zadbać o to, żeby nowe przepisy przynajmniej znalazły się w wykazie prac rządowych. Pisanie i wprowadzanie ustaw w życie trwa od kilku do kilkunastu miesięcy, jeżeli mówimy o rzetelnym stanowieniu prawa z udziałem społeczeństwa. My chcemy te standardy zachować. W związku z tym w ciągu pierwszych stu dni pewnie część tych zasad nie wejdzie w życie. Natomiast nad całą listą pracujemy – zarówno jeżeli chodzi o obszar energetyczny, jak i środowiskowy.

Jednym z konkretów jest rozliczenie poprzedników za „rabunkową gospodarkę leśną”. Jakie działania ministerstwo podjęło lub planuje podjąć w tym zakresie?

W Lasach Państwowych pracuje równolegle wiele zespołów kontrolnych, m. in. trwa duża kontrola Najwyższej Izby Kontroli, która obejmie zarówno gospodarkę finansową, jak i dotyczącą obrotu nieruchomościami Lasów Państwowych. Mamy już na swoim koncie złożone zawiadomienia do prokuratury.

Na 100 dni rządów pokażemy też wiele nieprawidłowości, które miały miejsce w dysponowaniu środkami Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

A czy wobec dyrekcji lub kierownictwa zostaną podjęte jakieś działania?

Nowe kierownictwo ministerstwa nie jest od wymierzenia sprawiedliwości, tylko od wskazania dowodów i dostarczania ich odpowiednim służbom. Chcemy skutecznie rozliczać nieprawidłowości zgodnie z prawem – przez organy ścigania, a nie na konferencjach prasowych. Kilka zawiadomień do prokuratury zostało już przekazanych, zapewne będą kolejne.

Postępuje też wymiana kadr – na stanowiskach pojawiają się nowe, kompetentne osoby.

Inny z konkretów dotyczy zatrzymania wywozu nieprzetworzonego drewna z Polski. W jaki sposób resort planuje to osiągnąć?

Pracował nad tym zespół, który przygotował nasze rekomendacje w tym zakresie. Obecnie są one analizowane w Ministerstwie Rozwoju i Technologii oraz w Lasach Państwowych.

Jeżeli mamy zmniejszać obszar wycinki lasów, to chcielibyśmy zmniejszyć eksport drewna poza Unię Europejską oraz jego spalanie w energetyce zawodowej.

W jaki sposób zmniejszyć eksport? To nie Lasy Państwowe sprzedawały drewno do Chin, tylko pośrednicy.

Chodzi o uniemożliwienie eksportu docelowo wywożonego poza kontynent. Dzisiejszy problem cen drewna to kwestia giełdy i pośredników, którzy nabywają w Polsce drewno nie w celu wykorzystania na potrzeby krajowe, tylko w celach eksportowych.

Na spotkaniu międzyresortowego zespołu ds. Odry powiedziała pani, że do poprawy stanu rzeki jest konieczna ścisła współpraca pomiędzy różnymi resortami. Czy nie prościej byłoby, gdyby za gospodarowanie wodami było odpowiedzialne Ministerstwo Środowiska, a nie Ministerstwo Infrastruktury – zgodnie z tym, o co apelowały organizacje pozarządowe?

Jeśli taka decyzja zostałaby podjęta przez pana premiera, to z radością zostałaby przyjęta w tym ministerstwie. Departament wodny bardzo by się tu przydał. Na tym etapie skupiamy się głównie na koordynacji działań służb środowiskowych podległych ministerstwu.

Czy kierowała pani do premiera Tuska prośbę o to, żeby dział gospodarki wodnej przenieść do resortu klimatu?

Nie, ponieważ wychodzę z założenia, że dopiero jak nadrobimy zaległości, możemy wnioskować o dodatkową pracę. Jest to ministerstwo chyba z największą liczbą zaległości po poprzednikach, jeśli chodzi o zobowiązania względem prawodawstwa unijnego. Próbujemy z nich wyjść, bo grożą nam za to wysokie kary, więc musimy działać sprawnie.

W nieoficjalnych rozmowach z kierownictwem pani resortu słyszymy jednak, że kierowanie gospodarką wodną powinno pilnie wrócić do resortu klimatu.

Zabiegałam o to na etapie kształtowania się rządu, kiedy zaproponowano mi objęcie tego resortu. Dostałam wtedy obietnicę, że departament gospodarki wodnej wróci do Ministerstwa Klimatu. Później nie wracaliśmy do tego tematu.

Czy jest możliwe przeniesienie działu gospodarki wodnej do resortu klimatu jeszcze w tej kadencji?

Uważam, że tak. Wszystko zależy od tego, jakie ewentualne zmiany w rządzie nastąpią po wyborach do europarlamentu lub po zmianie gospodarza w Pałacu Prezydenckim.

W mediach coś głośniej mówi się o planowanej rekonstrukcji rządu. To realny scenariusz?

Nie było takiego tematu na poziomie liderów koalicji.

Pytamy o to nie bez powodu. Jak informował Mariusz Gierszewski z Radia ZET, w ramach rekonstrukcji to m.in. pani miałaby się pożegnać ze stanowiskiem.

Temat mojej rzekomej dymisji był wielokrotnie przedmiotem medialnych spekulacji. Nie śledzę nowych doniesień w tej sprawie. Szymon Hołownia, lider mojej partii Polska 2050, zapewniał mnie, że nigdy taki temat się nie pojawił, więc rozumiem, że są to zaczepki osób, które albo niekoniecznie dobrze życzą temu resortowi, albo czują się rozczarowane, że nie zostały powołane do tej funkcji. ©℗

Rozmawiali Aleksandra Hołownia i Marek Mikołajczyk